W kwietniu covid, a już w maju szczepienie. Specjalny tryb. "Straciłbym pięć lat"

Do końca maja w szpitalu na Stadionie Narodowym zaszczepieni na covid mają zostać nie tylko olimpijczycy na igrzyska w Tokio, ale aż osiem tysięcy polskich sportowców. Możliwe, że szczepionkę przyjmą nawet ci, którzy jeszcze w kwietniu przechodzili chorobę.

- Czułam ogromne zmęczenie. Miałam obniżoną temperaturę, tylko 35 stopni. I do tego bardzo niskie tętno, nawet poniżej 40. To rzadko opisywane objawy. Do tego bolała mnie głowa, ale to akurat normalny objaw - mówi w rozmowie ze Sport.pl Agnieszka Kobus-Zawojska. Mistrzyni świata i brązowa medalistka olimpijska przechodziła covid na początku kwietnia. Teraz już jest na zgrupowaniu kadry. I choć - jak mówi - oddech ma jeszcze płytszy, niżby chciała, to zapewnia, że przesadnie się nie oszczędza.

Zobacz wideo Pudzianowski vs Jurkowski na KSW 61? "Będzie wielkie zamieszanie i wielka afera w klatce"

- Miałem to na przełomie października i listopada. Chociaż z wielu źródeł wiedziałem, że zwykle z cukrzycą covid bardzo ciężko się przechorowuje, to akurat ja przeszedłem go bezobjawowo. Miałem szczęście - mówi nam Mateusz Rudyk, brązowy medalista mistrzostw świata w kolarstwie torowym.

Miesiąc zamiast sześciu. "To bardzo dobrze. Chcę się zaszczepić"

I Kobus-Zawojska, i Rudyk, czekają już na szczepienia na covid, choć w normalnych realiach on mógłby powoli ustawiać się w kolejce, ale ona jeszcze długo nie.

- Systemowo zakłada się, że osoby, które przebyły covid, muszą czekać na szczepienie około pół roku. Formalnie, w zaleceniach publikowanych na stronie Ministerstwa Zdrowia, jest to zapisane tak: "około sześciu miesięcy, ale nie więcej niż 180 dni" - mówi nam dr Hubert Krysztofiak, szef polskiej misji medycznej na igrzyska olimpijskie w Tokio.

Od najważniejszego dziś lekarza polskiego sportu dowiadujemy się, że w przypadku wyczynowców najpewniej wystarczy odczekać miesiąc po covidzie i już będzie można ich szczepić. Taka jest rekomendacja Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej.

Jak to możliwe? W normalnym trybie szczepień jest tak, że osoba po covidzie czeka pół roku. Trzeba mieć pewność, że w jej organizmie nie ma już żadnych powikłań po przebytej infekcji. Jest też drugi powód - ozdrowieniec zyskuje już pewną odporność i w kolejce do szczepionki ustępuje miejsca tym, którzy są bardziej zagrożeni zakażeniem.

Ale sportowcy szykujący się do dużych zawodów czekać nie muszą. Raz, że zostali objęci specjalnym rozporządzeniem. A dwa, że są przebadani od stóp do głów, bo są pod specjalną opieką COMS-u. - Z formalnego punktu widzenia ktoś świeżo po covidzie nie może być zaszczepiony, ale my monitorujemy i badamy zawodników po przebytej chorobie. Sprawdzamy, czy nie mają objawów tzw. long-covida, czy post-covida. Wejście w trening każdego ozdrowieńca jest stopniowe i nadzorowane. Po przynajmniej 10 dniach izolacji i rekonwalescencji następuje okres wchodzenia w trening, który trwa od 14 do 21 dni. To jest czas dochodzenia do pełnych intensywności i objętości. Ten okres też jest przez nas monitorowany. Stąd opinia moja i mojego zespołu jest taka, że z zaszczepieniem wystarczy zaczekać miesiąc od momentu stwierdzenia covidu - wyjaśnia nam dr Krysztofiak, który jest szefem COMS-u. - Warunek kluczowy to brak objawów i efektywny powrót do treningu - zaznacza lekarz.

Wyścig z czasem

Doktor Krysztofiak podkreśla, że rekomendacje jego zespołu muszą jeszcze poprzeć eksperci na poziomie rządowym. Ale Kobus-Zawojska już się szykuje na szczepienie i podobnie optymistycznie do sprawy mogą podchodzić wszyscy, którzy są w takiej sytuacji, jak ona.

- Jeśli będę czekała tylko miesiąc od zachorowania, to bardzo dobrze. Nie jestem z antyszczepionkowców czy ludzi twierdzących, że ziemia jest płaska. Wierzę nauce. Chcę się zaszczepić - mówi nam wioślarka. - Znam osoby, które chorowały na covid już dwa razy. Chcę mieć spokojną głowę - tłumaczy.

- My dostaliśmy informację, że nas, kolarzy torowych, zaszczepią może już pod koniec kwietnia. Ze związku już dostaliśmy dokumenty, które trzeba wypełnić, żeby móc być zaszczepionym. Jak najszybciej wypełniłem papiery i teraz związek ma je wysłać dalej. Nam zależy na czasie, bo jeżeli w maju odbędą się zawody Pucharu Narodów w Hongkongu i jeżeli dwa tygodnie później będzie Puchar Narodów w Kolumbii, to będą nas czekały dalekie podróże, odwiedzimy wiele lotnisk, będziemy mieli przesiadki, będzie spore ryzyko zachorowania - mówi Rudyk.

- Więcej nie da się zrobić, by uniknąć choroby - zauważa kolarz. - A żyć trzeba. Chcę w końcu móc startować. Ostatni poważny start miałem ponad rok temu, na MŚ w Berlinie. Od tamtego czasu nie widziałem się z rywalami, z którymi mam się ścigać w Tokio. Nie wiem, kto gdzie jest, gdzie ja jestem, więc chciałbym jak najszybciej wrócić do rywalizacji na najwyższym szczeblu - dodaje.

Narodowy gotowy. Szczepionki też. Jednodawkowe

Rudyk mówi o dokumentach, bo cała szczepieniowa logistyka dla sportowców wygląda tak:

  • związki sportowe dostały oświadczenia dla swoich sportowców
  • każdy, kto chce się zaszczepić, wypełnia i podpisuje oświadczenie, a następnie oryginał albo skan przekazuje do swojego związku sportowego
  • jeśli związek zbierze oświadczenia od grupy sportowców, to przekazuje je do COMS-u oraz Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu
  • resort upewnia się, że dopełnione zostały wszystkie procedury i dokumenty, które dostał od danego związku sportowego przekazuje do Ministerstwa Zdrowia
  • Ministerstwo Zdrowia wystawia skierowania na szczepienia konkretnym zawodnikom. Na przykład Mateuszowi Rudykowi

Najważniejsze: w założeniu wszystko ma się dziać bardzo sprawnie. - Do końca maja może być zaszczepiona cała grupa sportowców. Nie ta około tysiącosobowa na igrzyska w Tokio, ale cała, ośmiotysięczna - mówi doktor Krysztofiak.

Skąd aż taka liczba? - Rozporządzenie o szczepieniu sportowców nie dotyczy tylko olimpijczyków na Tokio. Tu chodzi o osiem tysięcy sportowców. O olimpijczyków na zimowe igrzyska w Pekinie w 2022 roku. O paraolimpijczyków na Tokio i na Pekin. O grupy młodzieżowe. Tyle zawodniczek i zawodników jest zgłoszonych do COMS-u - tłumaczy dr Krysztofiak.

Od szefa naszej misji medycznej na Tokio dowiadujemy się, że w ocenie szefa Szpitala Narodowego wszyscy chętni będą zaszczepieni najpóźniej do końca maja. - Doktor Zaczyński tak uważa. Wszyscy mają być szczepieni w Szpitalu Narodowym na Stadionie Narodowym. A szczepionką dedykowaną sportowcom jest ta od firmy Johnson&Johnson.

- Jest skuteczna i bezpieczna, jak wszystkie szczepionki na covid. A ważnym kryterium jest fakt, że jest ona jednodawkowa - dodaje Krysztofiak. - Szczepienia będą szły systematycznie. Nie jest tak, że czekamy, aż zbierzemy informacje od wszystkich. Każda lista spływająca do nas, kompletna, z oświadczeniami, będzie przekazywana dalej. I z automatu ci, którzy sprawnie przygotują listę z pierwszej grupy sportowców przewidzianych do szczepienia [czyli olimpijczyków i paraolimpijczyków na Tokio], po prostu będą szczepieni - wyjaśnia jeszcze Krysztofiak.

Przed Rio przyjęli po pięć dawek. Ale "musimy się liczyć z tym, że nie wszyscy zechcą skorzystać"

- Bardzo dobrze, że szczepionka ma być jednodawkowa. To ułatwi logistykę - mówi nam Tomasz Majewski. Dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą jest wiceprezesem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. - Liczymy, że wszyscy nasi sportowcy się zaszczepią. Przed igrzyskami w Rio de Janeiro w 2016 roku wszyscy się zaszczepili. Na zikę, na brazylijską grypę, na różne choroby. Przyjęli w sumie po bodajże pięć dawek. I wszystko było dobrze, nikt nie miał żadnych powikłań - dodaje Majewski.

- Musimy się liczyć z tym, że nie wszyscy będą chcieli się zaszczepić. Tak, mamy sygnały, że nie wszyscy zechcą skorzystać. Ale oczywiście nie ulega wątpliwości, że zainteresowanie szczepionką jest bardzo duże - komentuje Krysztofiak.

Żołnierze mają z głowy

Część naszych olimpijczyków na Tokio już jest zaszczepiona. - U nas to dotyczy sporej grupy zawodników będących żołnierzami. Oni już mają to z głowy, już wiedzą, że w Tokio będą mieli mniej problemów. A z pozostałymi będziemy działać. Aktualnie mamy ludzi rozsianych po świecie, bo część naszych zawodników jest w Turcji, a część na Teneryfie. Ale jak tylko powracają, będziemy zbierać od nich oświadczenia - mówi Majewski.

Podobnie rzecz się ma w naszej siatkówce. Zgrupowanie kadry w Spale już się zaczęło. Na razie z 24 powołanych zawodników są tam tylko Fabian Drzyzga, Marcin Janusz, Marcin Komenda i Dawid Konarski. Ale w maju stawią się już wszyscy. I wtedy wszyscy mają być gotowi na szczepienia, których wielkim zwolennikiem jest trener Vital Heynen. - Jeśli chodzi o szczepienia kadry, to postępujemy zgodnie z procedurami wyznaczonymi przez Centralny Ośrodek Medycyny Sportowej, to znaczy jesteśmy na etapie przygotowywania wymaganej dokumentacji - przekazuje nam Janusz Uznański, rzecznik prasowy Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

"Nie wyobrażam sobie. Straciłbym pięć lat"

Heynen podkreślał w niedawnych wywiadach, że chce zminimalizować ryzyko zakażeń w zespole podczas igrzysk. O tym samym w swoim przypadku mówi Rudyk. - Czekam bardzo na szczepienie. Myślę o igrzyskach w Tokio i nie wyobrażam sobie, że tam lecę, na miejscu robię test na covid na przykład na dwa dni przed startem i że ten wynik jest pozytywny, przez co nie mogę wystartować. Straciłbym pięć lat. Chcę się zaszczepić, żeby mieć spokojną głowę. Chcę mieć poczucie, że zrobiłem wszystko, co mogłem, żeby zminimalizować ryzyko, że nie wystartuję na igrzyskach - tłumaczy.

Oczywiście fakt zaszczepienia nie zwolni ani Rudyka, ani nikogo innego z obowiązku testowania się w Tokio. Poza tym badania prowadzone przez WHO i inne organizacje mówią jasno, że nie istnieje szczepionka, która chroniłaby przed zakażeniem w 100 procentach. Ale redukcja zakażeń po szczepieniach jest na tyle duża, że przyjęcie dawki sportowcy chyba powinni potraktować jak kolejny element długotrwałej i ciężkiej pracy, jaką wykonują z myślą o igrzyskach.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.