Justyna Święty-Ersetic: Jestem nieobliczalna

Jakub Balcerski
- Bieganie poniżej 50 sekund? Nie wiem, czy uda mi się dokonać tej sztuki, ale mój mąż nawet w piątek powiedział mi, że jestem nieobliczalna. Jestem na dobrej drodze - mówiła Justyna Święty-Ersetic, która, żeby wejść do finału igrzysk olimpijskich, prawdopodobnie musiałaby się zbliżyć do czasów, których w Polsce nie osiągał nikt od czasów Ireny Szewińskiej. - Staram się nie myśleć o wyniku, tylko o biegu, a rezultat przychodzi sam - wskazała Polka.

- Myślałam, że go sobie zjem, ale niestety niejadalny. A lubię pierniki. Tylko może nie rozmawiajmy o jedzeniu, bo to znowu gdzieś za daleko zabrnie - śmiała się Święty-Ersetic, bawiąc się miniaturową wersją piernikowej maskotki halowych mistrzostw Europy w Toruniu - "Katarzynki" oraz srebrnym medalem zdobytym w sobotnim biegu na 400 metrów.

Zobacz wideo Piotr Lisek; Pusta hala? Nie ma większego znaczenia. Potrafię się zmobilizować w każdych warunkach

Obracane srebro Justyny Święty-Ersetic. "Czułam lekki niedosyt, liczyłam na szybsze bieganie"

Medalem wyjątkowym, bo z ruchomą środkową częścią, którą można obracać. - Fajny taki, trochę inny. Kiedy zobaczyłam, jakie są medale, to powiedziałam, że nieważne co zrobimy i jak, ale ja go muszę mieć. Cieszę się, że mam jeden, ale potrzebuję drugiego - dodała.

W sobotę biegaczka została pokonana przez fenomenalną Femke Bol, ale zapowiada, że w niedzielnej sztafecie będzie inaczej. - Startowałam w 2014 roku na halowych mistrzostwach świata w Sopocie, gdzie wygrywała Amerykanka, która pobiegła wynik około 51,30 (Francena McConory, czas 51,12 - przyp.red.). To świadczy o poziomie, jaki prezentuje teraz Femke Bol. Ale tuż po biegu czułam lekki niedosyt, bo wynik półfinału był rewelacyjny i liczyłam na o wiele szybsze bieganie. Jednak wszystko już zaczyna do mnie docierać. Cieszę się, bo przyjechałam tutaj trzecia na europejskich listach i udało się awansować o jedną pozycję względem tego w biegu. Jestem zadowolona, ale czekam jeszcze na niedzielny bieg i mam nadzieję, że ten kolor - Święty-Ersetic wskazuje na medal - będzie nieco bardziej złoty - zapewniła Polka

- Powiedziałam Femke, że dziś to ona ma złoty medal, ale to ja zgarnę go w niedzielę w sztafecie. Jak zareagowała? No śmiała się - mówiła z uśmiechem Justyna Święty-Ersetic.

Święty-Ersetic o biegach poniżej 50 sekund: Nie myślę o wyniku, przychodzi sam

W hali Święty-Ersetic prezentuje się świetnie, ale celem pozostaje świetna dyspozycja na stadionie, a następnie nadzieje na dobry występ na igrzyskach w Tokio. - Nowy rekord życiowy na stadionie (dotychczasowy to 50,41) to jest mój cel na to lato. Myślę, że jestem na dobrej drodze. Tam nikt już mi nie będzie mógł przeszkodzić w znalezieniu swojego miejsca i dobrego rozpoczęcia biegu. Takie bieganie w hali, które powinno dać, nawet jeszcze lepszy czas niż dało, powinno się przełożyć na dobrą formę na stadionie - oceniła Święty-Ersetic.

W Tokio do znalezienia się w finale może być potrzebne bieganie poniżej 50 sekund, do czego Polce jeszcze trochę brakuje. Takich wyników w Polsce na 400 metrów nie miał zresztą nikt od czasów Ireny Szewińskiej. - To już bardzo szybko. Ale po mistrzostwach Europy w Berlinie niewiele jest dla mnie niemożliwe. Nie przeskoczę pewnych barier i nie będę biegać 47 sekund, ale mój mąż nawet w piątek powiedział mi, że jestem nieobliczalna. Nie wiem, czy uda mi się dokonać tej sztuki pobiegnięcia szybciej niż 50 sekund, ale jestem na dobrej drodze. Staram się nie myśleć o wyniku, a o jak najlepszym biegu i rezultat przychodzi sam - stwierdziła. 

Matusiński: Justyna jest wiecznie młoda

Jak trener Aleksander Matusiński zareagował na wynik swojej zawodniczki? - Justyna spełniła moje marzenia takimi wynikami na tej imprezie. Jestem bardzo zadowolony i widzę rezerwy pod kątem lata. Jest wiecznie młoda, powiedziała, że na pewno nie skończy kariery po Tokio, a zwłaszcza jak nie będzie złota na hali. Jest złoto na stadionie, będzie jeszcze na hali, obiecuję - stwierdził i zapytał stojącej obok Justyny "Prawda? Przyznaj przy świadkach!". Ale ona nie chciała niczego zapewnić. Pewnie, żeby nie zapeszyć, bo o tym, że ją na to stać wszyscy wiemy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.