Polka miała tylko spokojnie zakwalifikować się do sobotniego finału, biegnąc w bardzo silnie obsadzonym drugim półfinale. W pewnym momencie stało się jednak jasne, że to nie będzie zwykły bieg.
Święty-Ersetic ruszyła spokojnie, była za Holenderką Lieke Klaver, ale w połowie pierwszego okrążenia znalazła się już tuż za nią. Na drugich dwustu metrach ją wyprzedziła i w pełni kontrolowała bieg, mogła być już pewna i że awansuje do finału. Ale przy przekraczaniu mety tuż po wzniesieniu rąk w geście radości, na jej twarzy pojawiło się ogromne zdziwienie.
Okazało się, że Święty-Ersetic ukończyła bieg z czasem 51,34 sekundy, czyli swoim nowym rekordem życiowym, a zarazem halowym rekordem Polski. Poprawiła go o 0,03 sekundy.
- To była chwila, postanowiłam ruszyć. Za mną była Ukrainka Anna Ryżykowa, która jest nieobliczalna, więc nie chciałam czekać do samego końca. Już niejednokrotnie pałętałam się na halowych mistrzostwach na dalszych pozycjach w półfinale, potem przegrywałam walkę o medale czy jakieś fajne wyniki. Tutaj czuję się rewelacyjnie i postanowiłam zaatakować. Przede wszystkim chciałam wejść do finału z dużym "Q", żeby w sobotę dostać dobry tor. Rekord Polski? Czułam, że jestem w dobrej dyspozycji, ale nie myślałam, że już teraz poprawię swój najlepszy rezultat - mówiła po biegu Justyna Święty-Ersetic.
- To pokazuje, że jest potencjał. Może przy dobrej regeneracji i świetnym biegu uda się jeszcze coś ugrać w finale - dodała Polka. Pozostałe biegi półfinałowe wygrały Phil Healy z Irlandii (52,41) i największa faworytka do zdobycia złota w sobotniej rywalizacji - Holenderka Femke Bol (51,17). Święty-Ersetic mogła postraszyć Bol swoim wynikiem, ale ta pozostaje najlepszą zawodniczką na tym dystansie w Toruniu także w oczach Polki.
- Myślę, że niestety muszę tutaj uznać wyższość Femke. Ona jest fenomenalna w tym sezonie, dla niej bieganie 51 sekund to dużo mniejszy wysiłek niż dla mnie. Mnie kosztuje to znacznie więcej. Jak dla mnie kandydatka dla złotego medalu jest jedna, a reszta jest otwarta. Ale znacie mnie już na tyle, że wiecie: będę walczyła do końca, czy się uda, czy nie. Będę walczyła o każdą setną i zobaczymy, co to przyniesie - wskazała Święty-Ersetic.
- Wiesz, że po rekordzie Polski to chcemy jeszcze więcej? - zagadnął ją z uśmiechem jeden z dziennikarzy. - Polakom to zawsze mało, no! - śmiała się biegaczka. Sobotni finał biegu na 400 metrów na HME w Toruniu z udziałem Justyny Święty-Ersetic zaplanowano na sobotę o godzinie 20:25.