Haratyk przez pandemię wydał 45 tysięcy złotych. Teraz nie żałuje. "Mówiłem ostro o rządzie, co niektórych oburzało"

- Joe Kovacs niedawno wrzucił zdjęcie, na którym można było policzyć kilogramy na jego sztandze. Wyszło 270, a Kovacs nie wyglądał na zmęczonego chłopa, tylko na takiego, który sobie robi zwyczajny, spokojny trening. Mnie się niedawno udało wycisnąć 200 kilo. To jest śmieszne - mówi Michał Haratyk. Mistrz Europy w pchnięciu kulą wie, co zrobić, by za rok na igrzyskach olimpijskich w Tokio rywalizować z mistrzem świata Kovacsem i zbliżającym się do rekordu świata Ryanem Crouserem.

Justyna Święty-Ersetic i Karol Zalewski w biegach na 400 metrów, Norbert Kobielski w skoku wzwyż i Konrad Bukowiecki w pchnięciu kulą - to reprezentanci Polski na czwartkowy mityng Diamentowej Ligi w Rzymie. - Próbowałem namówić Michała Haratyka, żeby też wystartował, ale za kilka dni czekają go operacje gardła oraz łokcia i dostał zalecenie, żeby przed zabiegami nie wyjeżdżał już z kraju. Dla Michała sezon 2020 się skończył - mówi nam Czesław Zapała, menedżer najlepszego polskiego kulomiota.

Zobacz wideo Justyna Święty-Ersetic: Sezon na wariackich papierach. Dopiero się zaczął i już się kończy

Łukasz Jachimiak: "Do wyniku 21,88 mogę dołożyć co najmniej pół metra" - twierdziłeś przed Memoriałem Kamili Skolimowskiej. Dlaczego jednak nie przekroczyłeś 22 metrów i przede wszystkim ile pchasz na treningach, że deklarujesz takie rzeczy?

Michał Haratyk: Na treningach wszystko wygląda fajnie, 18-19 metrów pcham.

Śmiejesz się, bo to żart?

- Nie, w tym roku nie napalałem się w ogóle na treningi. Miałem totalny spokój, pchałem sobie po 18 metrów, bo robiłem wszystko, żeby się idealnie technicznie ułożyć. Nie było żadnej presji, że muszę na treningu pchać daleko, bo już jestem na tyle doświadczony, że w zawodach zawsze swoje zrobię. Zawsze przyjeżdżam na start i pcham ponad 21 metrów. A nawet jeszcze w serii próbnej się do takiego wyniku nie zbliżam.

Dlaczego pchasz po 21 metrów, ale jeszcze nie po 22?

- Bo mam taki techniczny mankament, że jeszcze nie jestem w stanie odpowiednio biodra wyprowadzić. Ale w zeszłym roku, żeby pchnąć 21,80, to już musiałem wszystko ładnie zgrać technicznie, a w tym roku był kasztan techniczny, a i tak kula leciała 21,80. Czyli jak wreszcie wszystko zgram technicznie, to poleci znacznie dalej.

Mistrz olimpijski Ryan Crouser miał niedawno konkurs, w którym we wszystkich sześciu kolejkach pchnął grubo ponad 22 metry, co Konrad Bukowiecki skomentował, zauważając, że on w całym swoim życiu 22 metry przekroczył tylko dwa razy. Ty liczysz swoje dwudziestki dwójki?

- Nie, bo nie lubię statystyk i nigdy w nie nie patrzę. Ale kilka razy 22 metry na pewno przekroczyłem. Choćby w 2019 roku w Cetniewie cztery razy w jednym konkursie to zrobiłem, z czego dwa razy spaliłem, a dwa pchnięcia były utrzymane, mierzone. Do takiego regularnego pchania brakuje mi jeszcze nie tylko techniki, ale i siły. Na 21 metrów w każdym pchnięciu umiem się przygotować, a w tym roku kombinowałem jak pójść o krok dalej i być gotowym na ustabilizowanie się na 22 metrach.

Na czym te kombinacje polegały?

- Żeby nauczyć się pchać dobrze technicznie, postanowiłem wszystko spowolnić. Jakimś czas temu im wolniej robiłem w obrocie wszystkie techniczne sprawy, tym lepiej trafiałem w kulę i ona dalej leciała. A w końcu wszystko zacząłem przyspieszać, żeby z lepszą techniką wrócić do swojej normalnej prędkości. Generalnie jestem szybki, tylko ostatnio specjalnie wszystko robiłem wolno, żeby sobie zakodować dobrą technikę. Koronawirus się przydał do takiego kombinowania, bo przecież wielkich imprez nie było i nie trzeba się było spinać na wielkie wyniki.

A propos siły, opowiadałeś mi kiedyś, że jesteś jednym z najsłabszych zawodników, że rywale dźwigają znacznie cięższe sztangi. To aktualne?

- Ciągle jest przepaść. Nogi wzmocniłem, korpus też mam mocniejszy, ale w wyciskaniu na ławie dopiero wróciłem do poziomu sprzed dwóch lat. Kiedy się ustabilizowałem na 21 metrach, to wyciskałem mniej, a niedawno znów udało mi się wycisnąć 200 kilo. To jest śmieszne. Nawet Konrad wyciska 250 kilo, to jest aż 50 kg różnicy.

Najmocniejsi dochodzą do 300 kilogramów?

- Takie słuchy chodzą. Joe Kovacs niedawno wrzucił zdjęcie, na którym można było policzyć kilogramy na jego sztandze. Wyszło 270, a Kovacs nie wyglądał na zmęczonego chłopa, tylko na takiego, który sobie robi zwyczajny, spokojny trening. Rywale są okropnie silni, a ja muszę znaleźć sposób, żeby zrobić większą siłę. Chociaż może nie potrzebuję, jeszcze zobaczymy.

Mówiłeś o takim plusie pandemii, że możesz spokojnie popracować nad techniką, a chyba jeszcze jeden plus jest taki, że to wszystko robisz pod domem?

- Tak, zainwestowałem we własną rzutnię i w siłownię. To jest drogie i nie chciałem wydawać pieniędzy, ale w pewnym momencie trzeba było. I teraz się okazuje, że to była bardzo dobra inwestycja.

Ile zainwestowałeś?

- Już 45 tysięcy, a ciągle jeszcze paru rzeczy mi brakuje. Przyszedł impuls, żeby sobie stworzyć warunki w domu i teraz nie żałuję.

Ale pół roku temu bardzo się wkurzałeś.

- Mówiłem ostro o rządzie, co niektórych oburzało. Ale problem był naprawdę duży. Przecież nam, sportowcom zamknęli wszystkie ośrodki treningowe, stadiony, hale, siłownie, a to się działo w momencie, w którym nie było wiadomo, że igrzyska olimpijskie w Tokio zostaną przełożone na 2021 rok. Denerwowałem się, że czas ucieka, a ja g... mogę zrobić. Czułem, że jesteśmy przez polityków skazani na porażkę. To było głupie i złe. A o tym wszystkim, co się teraz dzieje, jak podchodzimy do pandemii, to ja już się totalnie nie chcę wypowiadać.

Wróćmy do sportu - Crouser długo będzie dla Ciebie nie do pokonania?

- Nie wiadomo, to jest sport, mogę z nim wygrać.

Ale jeśli on będzie na swoim normalnym poziomie, czyli będzie pchał pod 23 metry, a może nawet ustanowi nowy rekord świata [od 30 lat niepobity jest wynik 23,12 m], to...

- On jest obliczalny, on zawsze pcha daleko i żeby go pokonać, to trzeba by go było zaskoczyć w pierwszym pchnięciu wynikiem pod 23 metry. Może wtedy by się zaniepokoił. Bo jak się pchnie 22 metry z haczykiem, to dla niego to jest pestka.

Ale pchnąć pod 23 metry jeszcze nie jesteś w stanie. Rok temu na MŚ w Dausze przegrałeś z kontuzją, ale Konrad Bukowiecki zajął szóste miejsce i był załamany. Widząc jak Kovacs uzyskał 22,91, a Crouser i Thomas Walsh po 22,90 stwierdził, że takiego poziomu możecie nigdy nie osiągnąć. Też masz takie obawy?

- Nie zamierzam się poddawać i chować w garażu. Może my też złapiemy taką formę. Rok w rok jest tak, że po dwóch miesiącach bez treningu wracamy i totalnie nie wiemy, co robić, pchamy po 15 metrów. Ciężko jest wskoczyć w normalne tory, ale przychodzi jedno pchnięcie, dzięki któremu łapie się rytm, wszystko wraca i idziemy w górę.

Chcesz powiedzieć, że nie widzisz sufitu?

- Ja sobie nie robię żadnych barier w głowie. Co prawda czasami mówię, że coś jest niemożliwe, ale to jest takie gadanie, a naprawdę sam nie wierzę w to co mówię. Są ludzie naprawdę słabi, a robią wyniki. Leonardo Fabbri niedawno pchnął 21,99, a słyszałem, że na siłowni jest słabszy ode mnie. Do tej pory myślałem, że jestem najsłabszy z całej stawki, a zrobiłem ponad 22 metry [życiówka Haratyka to 22,32 m]. Teraz okazuje się, że on jest jeszcze słabszy ode mnie, a też pcha 22 metry. Czyli nie ma rzeczy niemożliwych, po prostu. Trzeba tylko dbać o zdrowie i będzie można walczyć o swoje.

Masz ciekawy temat związany ze sportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.