W Monako poza Lewandowskim Polskę reprezentować będą jeszcze Justyna Święty-Ersetic i Sofia Ennaoui. "Lewy" pobiegnie na swym koronnym dystansie 1500 metrów, na którym jest aktualnym brązowym medalistą MŚ i halowym mistrzem Europy oraz wicemistrzem Europy na stadionie. Święty-Ersetic wystartuje na również klasycznym dla siebie dystansie 400 metrów. A Ennaoui zobaczymy w przedostatniej z 14 zaplanowanych konkurencji - biegu na 1000 metrów.
Marcin Lewandowski: Dojechałem bez problemu, bo podróżowałem samochodem ze szwajcarskiego Sankt Moritz. Wracał będę samolotem, więc pewnie będzie trudniej. Będę leciał stąd do Berlina, bo tam jest najbliższe lotnisko od mojego miejsca zamieszkania. Z Niemiec pod Police dojadę autem. Może mimo pandemii wszystko pójdzie sprawnie. Mam nadzieję.
- Tak, trzeba było wykonać test na własną rękę. Zrobiłem go w Szwajcarii i wysłałem potwierdzenie, że jest negatywny. To przepustka do przyjazdu do Monako. Ale jeszcze nie do startu. Tu, na miejscu, organizatorzy robią jeszcze jeden test, żeby mieli całkowitą pewność.
- Nie dostajemy go. Gdyby było coś nie w porządku, to byśmy się dowiedzieli. A jak nikt nic nie mówi, to znaczy, że jest dobrze.
- To było pewne, że w końcu do zakażeń dojdzie. Cetniewo to kierunek oblegany przez turystów, a przecież sezon wakacyjny jest w pełni. Już wiosną, kiedy się COS-y otwierały, było jasne, że się do żadnego z nich nie wybiorę. Unikam takich zgrupowań. I to nie tylko ze względu na ich masowość, ale przede wszystkim przez wysokość. W Polsce nie ma ośrodka położonego odpowiednio wysoko. W Sankt Moritz trenuję na wysokości 1800 metrów nad poziomem morza.
- Jeszcze w nią nie spojrzałem. Mocny skład jest?
- O! Super! Zawsze fajnie jest biegać z najmocniejszymi rywalami. Nawet jak się myśli tylko o swoich zadaniach. Ja tak właśnie mam. Chcę zrobić swoje, dlatego jeszcze nawet nie spojrzałem na listę startową.
- Chcę się upewnić, że mocno przepracowany obóz w Sankt Moritz zaprocentował. Przed biegiem pogadam jeszcze z trenerem, ustalimy taktykę i po prostu mocno powalczę.
- Nie, sam jestem. Pogadamy przez telefon, jak zazwyczaj.
- Nie. Z trenerem Piotrem Rostkowskim, z Angeliką Cichocką, z fizjoterapeutą, był też Mateusz Borkowski ze swoim trenerem, a na ostatni tydzień dojechał jeszcze psycholog Darek Nowicki. Mocna ekipa. A z bratem pracowałem zdalnie, tak samo jak wcześniej podczas zgrupowania w Jakuszycach.
- Zgadza się. Mieliśmy z Adamem trochę wspólnych treningów. Mimo problemów w końcu stworzyliśmy team u jednego trenera, mojego brata. Dajemy radę, robimy swoje. W Jakuszycach była bardzo solidna podbudowa, a z Sankt Moritz wyjechałem naprawdę zadowolony z 25 dni bardzo mocnej pracy.
- Taki obóz miałem mieć przed igrzyskami w Tokio. Igrzyska przesunięto na przyszły rok, a obóz został. Uznaliśmy, że nie ma sensu eksperymentować. Trzeba iść do igrzysk swoją sprawdzoną drogą. Nieważne, że zmieniono ich termin.
- Nie mam nic pewnego, jeśli chodzi o zagraniczne starty. Nie wiem, czy będą Diamentowe Ligi w Sztokholmie, Brukseli, Rzymie czy Dausze. A jeśli będą, to czy w programie znajdą się biegi na 1500 metrów. Na razie wiem tyle, że 19 sierpnia pobiegnę w Bydgoszczy na Memoriale Ireny Szewińskiej i spróbuję pobić rekord Polski na 2000 metrów. Później 25 sierpnia mam Memoriał Kusocińskiego, w ostatni weekend sierpnia będę na mistrzostwach Polski we Włocławku, a 6 września wystartuję w Memoriale Kamili Skolimowskiej.
- I nawet jeszcze na 5000 m.
- Nie.
- Nie no, nie ma co kłamać kibicom: tak nie będzie. Po prostu szukam jeszcze trochę nowych bodźców w treningu. Na 800 jest szybkość, na 5000 będzie wytrzymałość. Przyda się jedno i drugie, żeby być jak najlepszym na 1500.