W poniedziałek Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) ma zdecydować, czy będzie to możliwe. Spór od lat jest ten sam: czy protezy dają niepełnosprawnym sportowcom przewagę nad tymi zdrowymi. Naukowcy wciąż się spierają. World Athletic, która jest przeciwko wspólnym startom, prosi o opinię uczonych i udowadnia, że protezy dają przewagę. Niepełnosprawni sportowcy - jak Leeper czy wcześniej Oscar Pistorius - pytają innych profesorów i dostają gwarancję, że protezy jednak nie dają im przewagi. Zależy, kto pyta i kto odpowiada. Między sprawą Pistoriusa a Leepera zdążyły się zmienić przepisy. Wcześniej to światowa organizacja musiała wykazać, że niepełnosprawny sportowiec zyskuje w ten sposób przewagę. Teraz to sportowiec musi udowodnić, że tej przewagi nie ma. - Uważamy, że samo przeniesienie tego ciężaru udowadniania jest dyskryminujące - mówi "Die Welt" prawnik Leepera Jeffery Kessler. Ten sam, który reprezentował Pistoriusa.
Blake Leeper obiecuje, że pewnego dnia, najpewniej już po zakończeniu kariery, zrobi film, opowiadający jego niesamowitą historię. Zacznie się w szpitalu, gdy rodzice zobaczą, że nogi ich synka kończą się zaraz za kolanem. Do sali wejdzie lekarz i powie im, że chłopiec nigdy nie będzie samodzielnie chodził. Ale po chwili na ekranie pojawi się napis: "dziewięć miesięcy później". Blake po raz pierwszy stanie na malutkich protezach. Będzie też scena, gdy jako nastolatek biegnie z piłką do koszykówki, rodzice na trybunach, a jemu, niedaleko kosza, w kluczowym momencie, odpada jedna z protez. - Zapamiętałem ten moment. Pozbierałem się wtedy i podniosłem tę protezę. Już jako dzieciak nauczyłem się walczyć z niepowodzeniami - mówił w wywiadzie dla "The Telegraph". Następnie przez film przeleją się litry wódki. - Piłem już jako nastolatek. Z czasem coraz więcej. Piłem, gdy chciałem świętować sukces. I gdy trzeba było zapomnieć o porażce. Piłem, jak się nudziłem - wyznał.
Dziewiętnastoletni Leeper będzie przełączał kanały, żeby znaleźć transmisję meczu NBA. Koszykówka była wtedy jego największą pasją. Przypadkowo trafi jednak na transmisję igrzysk paraolimpijskich w Pekinie i zobaczy w akcji Oscara Pistoriusa. Sprintera z protezami. Przyklei jego plakaty nad łóżkiem i zapisze się do lekkoatletycznego klubu. A postępy przyjdą tak szybko, że już w 2012 roku na paraolimpiadzie w Londynie będzie stał z idolem na jednym podium po wyścigach na 200 i 400 metrów. Obok przyszłego zabójcy będzie stał funkcjonujący alkoholik. Za szerokim uśmiechem skryje mnóstwo problemów. Zresztą, tym uśmiechem będzie oszukiwał trenerów i swoich najbliższych jeszcze przez kilka lat.
Film będzie miał punkt zwrotny, gdy narracja dojdzie do 2015 roku. Wtedy testy antydopingowe przed Mistrzostwami Paraolimpijskimi Stanów Zjednoczonych wykażą obecność benzoiloekgoniny. Będzie jasne, że Leeper nie tylko pije, ale i zażywa kokainę. - Cóż, jestem osobą bardzo podatną na uzależnienia - stwierdzi po latach. Międzynarodowa federacja lekkoatletyczna zawiesi go na dwa lata, później amerykańska agencja antydopingowa skróci wyrok do roku, ale igrzyska w Rio i tak mu przepadną. Straci sponsorów, nie będzie miał pieniędzy na specjalistyczne sportowe protezy. W czasie zawieszenia przewartościuje swoje życie: odstawi używki i zacznie trenować ciężej niż kiedykolwiek. Będzie biegał szybciej niż jakikolwiek niepełnosprawny sprinter. Szybciej niż kiedyś Pistorius. Pobiegnie 44,38 na 400 metrów w mistrzostwach USA (rekord Pistoriusa to 45,07 s) i dostanie się do kadry na igrzyska. - Samo zwieszenie było kluczowe. Na nowo zobaczyłem swój cel. Zacząłem wykorzystywać swoje skłonności do uzależnień w dobrym celu: zamiast alkoholu, kolejny trening i kolejny. Zamiast chlać, szedłem biegać i jeszcze ciężej trenować. Uzależniłem się od treningów - opowiadał "The Telegraph". W poniedziałek sąd zdecyduje, czy Leeper będzie mógł wziąć udział w przyszłorocznych igrzyskach. Dopisze więc kluczowy fragment scenariusza.
Na razie jest sportowcem, którego nie można sklasyfikować w oficjalnych zawodach - ani dla pełnosprawnych, ani dla niepełnosprawnych. Jego protezy są nienaturalne dla World Athletic i za długie dla Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego (IPC). Dwa lata temu komitet zmienił przepisy dotyczące długości protez. Leeper się ze zmianami się nie zgadza, wciąż biega na starych, za długich, więc jego czasy nie są uznawane na międzynarodowych zawodach. Ale w tym momencie o zawodach paraolimpijskich myśli najmniej. Najważniejsze jest przekonanie sądu, że protezy nie dają mu żadnej przewagi nad pełnosprawnymi sportowcami. To przede wszystkim z nimi chce się ścigać w przyszłym roku w Tokio.
W 2012 roku, gdy Pistorius przechodził do historii jako pierwszy sportowiec po amputacji obu nóg, który konkurował z pełnosprawnymi na igrzyskach olimpijskich, Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu zastrzegał, że to indywidualny przypadek, a nie zasada. Leeper jest w podobnej sytuacji, ma tych samych prawników, ale jego sprawa też będzie rozpatrywana indywidualnie. - Przez to, że sportowiec musi teraz sam udowodnić, że nie zyskuje przewagi, wszystko staje się znacznie trudniejsze - mówi Kessler, prawnik Leepera. Niepełnosprawny sprinter poddał się badaniom na Uniwersytecie w Kolorado, broni się opinią prof. Aleny Grabowskiej. World Athletics opiera się na wiedzy naukowców z Uniwersytetu Queensland. Między uczonymi nie ma konsensusu. Zgadzają się, że protezy mają zarówno wady, jak i zalety, ale samo ich zestawienie, żeby stwierdzić, że osiągają dzięki nim przewagę, jest niezwykle trudne. Sprinterzy z protezami wolniej się rozpędzają i mają mniejszą kontrolę nad kończynami, ale za to potrafią dłużej utrzymać maksymalne tempo i wolniej się przy tym męczą.
Leeper nie dowierza, gdy ktoś próbuje udowodnić, że protezy dają mu przewagę. Opowiada wtedy o kulisach. O krwawiących co rano kikutach, o bólu towarzyszącym zakładaniu protez. - Ludziom wydaje się, że po prostu je zakładam i szybko biegam. Nie, to ciągła walka. Od urodzenia - mówi. - Ufam, że Sąd Arbitrażowy ds. Sportu uzna moje argumenty. Chcę tylko uczciwej szansy na konkurowanie. Odkąd pamiętam, marzyłem o uczestnictwie w igrzyskach olimpijskich z najlepszymi biegaczami na świecie i pokazałem, że potrafię z nimi konkurować - mówi "Die Welt".