Jak wielcy sponsorzy traktują sportsmenki w ciąży? "Musiałam biegać w ósmym miesiącu"

- Nie możesz zmienić czegoś, siedząc cicho - stwierdziła po wielu latach w zawodowym sporcie sprinterka Allyson Felix, sześciokrotna złota medalistka igrzysk olimpijskich. Jakiś czas temu w "New York Times" opisała to, co spotkało ją ze strony sponsora, gdy chciała mieć dziecko. Jej przypadek nie był odosobniony.

- Zawsze wiedziałam, że publiczne mówienie tego, co się myśli może zachwiać moją karierą. Starałam się nie pokazywać emocji. Robić to, czego oczekiwali ode mnie ludzie. Nie lubię nikogo oczerniać, ale nie możesz zmienić czegoś siedząc cicho - powiedziała "New York Times" Allyson Felix. Wydawało się, że karierę ma jak z bajki. Od 2008 roku z każdych igrzysk olimpijskich wracała ze złotym medalem. Triumfowała w biegu na 200 metrów i sztafetach 4x100 i 4x400 metrów. Uzbierała sześć najcenniejszych krążków, do tego dołożyła 11 przywiezionych z mistrzostw świata.

- Byłam jednym z najpopularniejszych sportowców Nike, więc jeśli nie mogłam zabezpieczyć swojego macierzyństwa, to kto może? - zastanawia się Felix.

Ósmy miesiąc i na bieżnię

Po tym jak w połowie maja jej dwie koleżanki, które miały podpisane kontrakty z Nike opowiedziały publicznie swoje historie, Felix była mocno poruszona. Chodziło m.in. o Alysę Montano, medalistkę mistrzostw świata na 800 metrów, która w 2014 roku w ósmym miesiącu ciąży wystartowała na mistrzostwach Stanów Zjednoczonych.

33-latka powiedziała, że musiała trenować ze specjalnym pasem wokół brzucha i brać udział w rywalizacji, nawet w późnym etapie ciąży, by nie stracić środków do życia. Zresztą samym macierzyństwem też nie mogła się nacieszyć. Po kilku tygodniach założyła sportowe obuwie i wróciła do poważnych treningów. Podczas dalszych wyjazdów wysłała swojej córce mleko.

Zobacz wideo Igrzyska w Tokio przełożone.

Kara Groucher (srebrna medalistka MŚ na 10 km) przyznała, że zostawiła swojego chorego trzymiesięcznego syna w szpitalu i rozpoczęła treningi do półmaratonu. Czuła presję jak najszybszych startów.

- Zrobiłam to, zamiast być z dzieckiem, jak normalna mama. Nigdy sobie tego nie wybaczę - mówiła zrozpaczona. Oczywiście szybkie starty pozwoliły zabezpieczyć jej wynagrodzenie. Obie panie dodały, że wcześniej bały się o tym mówić głośno, ale przyznały, że ich kontrakty reklamowe zakładały drastyczny spadek wpływów w przypadku zajścia w ciążę, a także po urodzeniu dziecka.

"Zaproponowano mi 70 proc. mniej"

Historia Felix była podobna. - Przez całe życie byłam skupiona na jednej rzeczy: trenowaniu i medalach. W ostatnim roku zapragnęłam jednak być profesjonalnym sportowcem i matką, choć może się to wydawać szalone. Zdecydowałam, że założę rodzinę w 2018 roku, choć przeczuwałam, że ciąża może być dla mnie jak "pocałunek śmierci". Tak to ostatnio określiła Phoebe Wright, inna biegaczka przedstawiając swoją historię w "The Times". Felix tak jak Wright rzeczywiście miała problemy. - To był dla mnie trudny czas, bo negocjowałam przedłużenie kontraktu z Nike. Ten poprzedni kończył się w grudniu 2017 roku - mówi Felix.

Sprinterka dodaje, że od początku czuła presję na sprawy związane z szybkim powrotem na bieżnię. Finalnie okazało się to mało możliwe, bo nie przeszła naturalnego porodu. Miała stan przedrzucawkowy (podwyższone ciśnienie krwi, utrata białka), które zagrażało jej i dziecku. Musiała zatem przejść cesarskie cięcie w 32 tygodniu i dłużej wracała do siebie. - Negocjacje z Nike nie szły dobrze. Mimo moich wszystkich wcześniejszych zwycięstw zaproponowano mi 70 proc. mniej pieniędzy niż poprzednio - wyznała Amerykanka.

- Nie mogłam zgodzić się na jedno. Poprosiłam Nike, by zagwarantowano mi, że w czasie macierzyństwa nie będę miała potrącanych wynagrodzeń w sytuacji gdy nie "wykonam wszystkiego, co w mojej mocy" do osiągania zakładanych wyników. Chciałam, by trochę zmieniły się standardy. Skoro ja nie miałam o nie walczyć, to kto miał to zrobić? - tłumaczyła Felix.

Wspierali kobiety. "Uwierzyłam im"

Firma nie zgodziła się na warunki zawodniczki. W sprawie nowej umowy powstał pat, a olimpijka poczuła się oszukana. - Jak na ironię losu dekadę temu jednym z czynników, przez który zaczęłam współpracę z Nike były zasady i polityka tej firmy. Gdzie indziej mogłam dostać lepsze pieniądze. Tu jednak ówcześni szefowie korporacji mówili mi o fundacji Girl Effect, którą Nike wspierało. Miała ona poprawiać życie dorastającym, biednym dziewczynom. Poprzez przyłączenie się do Nike miałam pomóc wzmocnić pozycję kobiet. "Nike wierzy w kobiety i dziewczyny", słyszałam od jednej dyrektorki firmy i w to wszystko uwierzyłam - relacjonowała Amerykanka.

- Moje rozczarowanie dotyczy nie tylko firmy Nike, ale także tego, w jaki sposób branża odzieży sportowej traktuje zawodniczki - mówi Felix. - Możemy stać za markami, które popieramy, ale musimy również być w stanie pociągnąć ich do odpowiedzialności, gdy oni przemawiają do następnej generacji sportowców i konsumentów i tworzą piękny obraz sportu - dodała.

Bo publikacji wyznań kilku lekkoatletek niektóre firmy zrobiły krok w kierunku normalizacji spraw związanych z kontraktami i ciążą zawodniczek. Marki takie jak Burton, Altra, Nuun i Brooks szybko ogłosiły dodatkowe gwarancje dla kobiet, z którymi mają zawarte kontrakty sponsorskie i które są lub będą mamami. Po pewnym czasie zmianę swojej polityki ogłosił także Nike. "Wall Street Journal" podał, że firma wprowadza do umów z zawodniczkami zapisy gwarantujące im ochronę kontraktów w czasie ciąży.

Rzeczywiście w sierpniu 2019 roku okazało się, że firma usunęła z nich punkt dotyczący obniżenia kontraktu w czasie ciąży. Nike zobowiązało się do niestosowania "obniżek kontraktów związanych z wynikami i niezrywania ich przez brak wyników sportowych w czasie ciąży i po niej". W sumie ochronę zawodniczki dostały na 18 miesięcy.

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl LiveSport.pl Live .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.