Caster Semenya cierpi na hiperandrogenizm, czyli nadmiar męskich hormonów. Zdaniem Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) Semeya powinna być klasyfikowana jako mężczyzna, bo poziom testosteronu w jej organizmie jest zbyt wysoki. Zawodniczka z RPA przez lata dominowała w biegach na 800 metrów i 1500 metrów. Jest złotą medalistką z biegu na 800 metrów z igrzysk olimpijskich Rio de Janeiro w 2016, oraz srebrną z 2012 roku. Semenya sięgała też po złote medale w biegu na 800 metrów w mistrzostwach świata w 2009, 2011 i 2017 roku.
Od 8 maja zeszłego roku biegaczki z nadmiarem męskich hormonów muszą go obniżać farmakologicznie. Dotyczy to zwłaszcza biegaczek z biegów od 400 m do jednej mili. To u nich badacze zaobserwowali największą przewagę. Na farmakologiczne obniżanie testosteronu nie zgodziła się Semenya, która twierdziła, że takie działania mogą negatywnie odbić się na jej zdrowiu.
W związku z tym pod znakiem zapytania stanął udział zawodniczki w igrzyskach olimpijskich w Tokio. "Reuters" poinformował jednak, że Semenya ma zamiar zostać sprinterką i zacząć biegać na 200 metrów. Wszystko po to, by uniknąć konieczności obniżania testosteronu.
W piątek podczas mityngu w Pretorii zawodniczka ustanowiła rekord życiowy na tej trasie, uzyskując czas 23,49. Kwalifikację olimpijską da jej czas 22,80. - To jest możliwe. Sama nazywam siebie "supernaturalną", więc jestem w stanie zrobić wszystko. To tylko kwestia ciężkiej pracy - powiedziała zawodniczka.
- Jestem w stanie biegać zarówno na 100 metrów jak i maratony. Mam siłę i szybkość, które pomagały mi na 800 metrach, jednak jako młodsza dziewczyna biegałam też na 200 metrów. Dzisiaj trochę żałuję, że nie kontynuowałam tego, co zaczęłam jako 12-latka. Kto wie, gdzie dzisiaj bym była - dodała Semenya, która jednocześnie podkreśliła, że ewentualny brak kwalifikacji do IO nie zakończy jej kariery.