PZLA już zainwestowała w wyjazd na MŚ w Chinach. Ale pieniądze nie będą ważne, jeśli będzie chociaż 1 procent ryzyka

- W koreańskim Daegu mamy zakontraktowane zgrupowanie dla 29 osób, kupiliśmy też bilety lotnicze. Jeśli halowe mistrzostwa świata nie odbędą się w Nankinie albo jeśli nasi sportowcy nie wezmą w nich udziału, to możemy stracić zainwestowane pieniądze. Ale wiadomo, że najważniejsze jest zdrowie - mówi w rozmowie ze Sport.pl Krzysztof Kęcki, dyrektor sportowy Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. - Doktor Jarosław Krzywański mówi, że nawet jeśli ryzyko zarażenia się koronawirusem będzie wynosiło 1 proc., to nie będziemy ryzykować. Ma rację - dodaje Piotr Długosielski, dyrektor PZLA ds. międzynarodowych.

W połowie lutego na olimpijskich trasach przygotowanych już na zimowe igrzyska Pekin 2022 miały się odbyć zawody Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim.Nie odbędą się, bo na organizatorów padł strach przed koronawirusem. Z tego powodu z Nankinu do Sydney zostały też przeniesione olimpijskie kwalifikacje w piłce nożnej kobiet, również planowane na luty.

Zobacz wideo

Na razie nie ma informacji, by w Nankinie miały się nie odbyć halowe mistrzostwa świata w lekkoatletyce, które mają zostać rozegrane od 13 do 15 marca. Ale Polski Związek Lekkiej Atletyki, tak jak inne narodowe federacje, zdaje sobie sprawę z tego, że taką decyzję może wkrótce podjąć World Athletics, czyli międzynarodowa federacja lekkoatletyczna.

Czy Polska chciałaby zastąpić Nankin?

- Jestem świeżo po przeczytaniu informacji od World Athletics. Piszą, że monitorują sytuację, że są w stałym kontakcie z WHO [Światową Organizacją Zdrowia] i że będą nas informować o rozwoju wypadków - mówi nam dyrektor sportowy PZLA, Krzysztof Kęcki. - Myślę, że w ciągu tygodnia-dwóch sprawa musi się wyjaśnić. Bo jeśli mistrzostwa miałyby zostać przeniesione do innego kraju, to trzeba taką decyzję podjąć jak najszybciej - dodaje dyrektor PZLA ds. międzynarodowych, Piotr Długosielski. - Przecież każda reprezentacja sobie rezerwuje zgrupowania, żeby się zaaklimatyzować przed startem. Ale dla narodowych ekip to jeszcze i tak dużo mniejszy problem niż dla ewentualnego nowego gospodarza. W takim krótkim czasie nikt nigdy nie przejął i nie zorganizował tak dużych zawodów - dodaje nasz były czterystumetrowiec.

W 2016 roku awaryjnym organizatorem mistrzostw została Polska. Ale wtedy chodziło tylko o MŚ juniorów. I czasu na przygotowanie zawodów było o wiele więcej. - Wówczas MŚ U-20 odbyły się w Bydgoszczy w lipcu. A decyzja o odebraniu ich Kazaniowi i przeniesieniu do nas została podjęta w styczniu. Relokacja miała miejsce ze względu na zawieszenie rosyjskiej federacji za aferę dopingową - przypomina Długosielski.

Co teraz Polska odpowiedziałaby, gdyby szefowie World Athletics znów zwrócili się do niej o pomoc? - Nie chcę mówić ani "tak", ani "nie" - odpowiada Długosielski.

To zrozumiałe. Z jednej strony chcąc w najbliższych latach dostawać duże imprezy trudno byłoby nam odmówić. Z drugiej: trudno byłoby sprostać tak szalonemu zadaniu. - My się przygotowujemy do halowych ME, które zrobimy w 2021 roku. Ale skala imprezy będzie mniejsza. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, żeby World Athletics i sponsorzy światowej federacji praktycznie w całości nie sfinansowali takiej imprezy w ostatniej chwili przenoszonej w inne miejsce. Przecież nowy organizator nie miałby szans na pozyskanie środków. Niezależnie od tego, czy to by była Polska, czy inny kraj - tłumaczy Długosielski.

Już zainwestowaliśmy w wyjazd do Azji

Niestety, jeszcze trudniej wyobrazić sobie, że w przypadku przeniesienia mistrzostw z Nankinu w innych region świata World Athletics zwróci krajowym federacjom pieniądze już zainwestowane przez nie w przygotowania do zawodów w Chinach.

- Mamy porobione swoje rezerwacje. Wybieraliśmy się z dużą reprezentacją do Daegu, już mamy zakontraktowany wyjazd dla 29 osób - mówi nam Kęcki. - To zgrupowanie typowo aklimatyzacyjne. Gdyby mistrzostw miało nie być w Chinach, to nasz wyjazd do Daegu mijałby się z celem. Raz, że to daleko i podróż jest męcząca, a dwa: po co tam jechać, skoro nie byłoby tam startów? Zrobiliśmy też zbiorowe rezerwacje na loty. Niestety, odwoływanie tego wszystkiego to nie będzie dla nas dobra wiadomość od strony finansowej - tłumaczy szef działu szkolenia.

Ile PZLA straci, jeśli w Nankinie nie wystartują nasi zawodnicy? - Tego się nie da teraz oszacować. Są ubezpieczenia, więc część pieniędzy byśmy odzyskali. A też nie wiemy jak zachowałby się organizator. Z jednej strony kontrahenta nie obchodzą nasze problemy, a z drugiej może jednak wiedząc jaka jest sytuacja część zapłaty by nam umorzył. Koszty będziemy liczyć, jeśli zapadnie decyzja, że w Nankinie nie startujemy - mówi Kęcki.

Ale pieniądze to nie wszystko

On i Długosielski zapewniają, że żadnych nacisków na zawodników ze strony PZLA nie będzie. Jeśli World Athletics uzna, że Nankin może zorganizować mistrzostwa, to dla polskiej federacji i tak wiążąca będzie ocena sytuacji dokonana przez szefa naszego zespołu medycznego. - Jeśli doktor Jarosław Krzywański odradzi start, jeżeli oceni, że jest chociaż 1 proc. ryzyka, to nie będziemy tego ryzyka podejmować. Zdrowie i bezpieczeństwo są nadrzędne - zapewnia Długosielski.

- Gdybyśmy zdecydowali, że nie jedziemy do Nankinu, to żal byłoby zawodników, którzy lubią się przygotowywać do sezonu letniego przez starty w hali. I którzy zawsze dobrze startują w halowych mistrzostwach. Ale generalnie w tym roku halowe MŚ są zaplanowane tak późno, że ze względów szkoleniowych wszystkim daliśmy wolną rękę. Dawno postanowiliśmy, że kto nie chce, ten nie musi na nie jechać, tylko już w tym czasie może się szykować do igrzysk olimpijskich - wyjaśnia Kęcki.

- Natomiast jeśli Nankin pozostanie gospodarzem, a my uznamy, że nasz wyjazd nie jest ryzykowny, to na pewno i tak będziemy dmuchać na zimne. Nasz sztab medyczny wpoił nam dobre nawyki dotyczące higieny. Na przykład jak jesienią lecieliśmy na MŚ do Dauhy, to wszyscy korzystaliśmy z chusteczek antybakteryjnych. To banalna rzecz, ale na pewno warto mieć dobre nawyki dotyczące higieny - kończy Kęcki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.