Marcin Lewandowski: Jestem przeszczęśliwy! Najbardziej się cieszę, że zrobiłem to nie jakąś boczną furtką, szczęściem, tylko normalnie, swoją mocą. Świetny wynik, rekord, medal - no kosmos! Mówiłem, że jestem mocny, znacie mnie nie od dziś i wiecie, że nie rzucam słów na wiatr. Potwierdziłem to.
- Kontrolowałem międzyczasy co "setkę", widziałem, że jest bardzo szybki bieg i wiedziałem, że nie trzeba się wychylać, że nie każdy to wytrzyma. A jednak nieźle wytrzymali i mieliśmy chyba w sumie najszybszy finał w historii. Ale mimo że wytrzymali, ja i tak dałem pokaz siły. Standardowo na 300 metrów przed metą ruszyłem, wyprzedziłem kilku rywali i utrzymałem bezpieczną, medalową pozycję do końca. Mój atak był kluczowym momentem. Obiecałem sobie przed biegiem, że go przeprowadzę, bez względu na tempo. Ono było duże, ale ja musiałem zaatakować, bo inaczej plułbym sobie w brodę. Gryzłem trawę, żeby mieć ten medal. I mam - kosmos!
- Przed biegiem się zastanawiałem czy to będzie kolejna próba od Pana Boga czy w końcu wezmę ten medal. To moje szóste mistrzostwa świata i wreszcie jestem na podium. Jestem bardzo szczęśliwy. I proszę was o minutę. Nie prosiłbym, gdybym nie zdobył medalu. Mogę? Olbrzymie podziękowania dla mojej żony. Ona nie ma ze mną łatwego życia. Po 300 dni w roku jestem na zgrupowaniach, zawodach, testach, badaniach. Nie jestem normalną osobą, ale kto z nas, sportowców jest normalny? Nikt. Kochanie, dziękuję, że ciągle na mnie czekasz z dziećmi. Skarbie, daj mi jeszcze troszeczkę czasu i w końcu będziemy się też normalnie cieszyć życiem. Zaraz po powrocie do domu ten medal zawieszę mojej żonie na szyi. Szkoda, że to nie złoto, że to tylko brąz, bo moja żona zasługuje na mistrzostwo świata. Podziękowania też dla sponsorów i oczywiście dla ministerstwa sportu i Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, bo mam zapewnione świetne warunki do treningu i mam zaufanie, trenuję z moim bratem, Tomkiem, tak jak chcemy. I to nas doprowadziło właśnie do wyczynu, jakiego w historii polskiej lekkoatletyki jeszcze nie było. A, właśnie - to jest medal tak samo Tomka jak mój. On tak samo poświęca swoje życie rodzinne. I podziękowania też dla Dariusza Nowickiego, psychologa, i dla profesora Jana Blecharza.
Paweł Fajdek z czwartym złotem mistrzostw świata! "Dla mnie, o dziwo, były to najspokojniejsze zawody w tym roku"
- Zdecydowanie. Jeszcze z takim wynikiem! Marzyło mi się to, wiedziałem, że jestem do tego zdolny, ale co innego wiedzieć, a co innego zrobić.
- Mnie też! Wycinałem się z Algierczykiem, wierzyłem, że będę drugi, ale Taoufik Makhloufi to jest trzykrotny medalista igrzysk olimpijskich [mistrz z Londynu z 2012 roku], to nie byle kto. Szkoda, że się nie udało, zabrakło 0,08 s, ale o tyle był po prostu lepszy.
- W finale już nie ma rezerw, każdy dał z siebie wszystko, każdy gryz trawę.
- Ja do Dohy przyjechałem po doświadczenie, to był cel numer jeden. A igrzyska w Tokio będą moją kluczową imprezą. Tam będę walczył najmocniej.