Bieg Lewandowskiego miał emocjonujący finisz. Na metę niemal równo wpadło siedmiu biegaczy, a pewna awansu mogła być tylko najlepsza "szóstka". - Taktyka była idealna. Jakob Ingebrigtsen [zwycięzca serii, mistrz Europy] zrobił to samo, co ja. Jesteśmy takimi zawodnikami, że możemy sobie pozwolić na to, żeby biec z tyłu i wszystko kontrolować - mówi Lewandowski. - Z Tomkiem [to brat i trener Lewandowskigo] podjęliśmy decyzję, że jeśli będzie wolny bieg, to będę mógł biec po drugim torze, żeby mieć na finiszu otwartą drogę. Gdyby prędkość była większa, to wtedy oczywiście bieganie po drugim torze byłoby tragedią, traciłbym niepotrzebnie siły na nadkładanie dystansu - tłumaczy nasz utytułowany biegacz.
Złoty Paweł Fajdek. Sypnęło medalami dla Polaków [WIDEO]
- Bieg wiele mnie nie kosztował. Wpadliśmy wszyscy razem, może się komuś wydawało, że zabrakło mi sił, ale tak nie było. Wszystko miałem całkowicie pod kontrolą, pod koniec się rozejrzałem, zobaczyłem, że jestem na bezpiecznej pozycji, więc na ostatnich 10 metrach się rozluźniłem i zwolniłem. Zrealizowałem plan, którym było wejście do półfinału z jakim najmniejszym zużyciem energii - mówi Marcin Lewandowski.
- Gdyby trzeba było tu pobiec życiówkę, to pobiegłbym na życiówkę i później bym się zastanawiał, jak się zregenerować na półfinał - dodaje Polak. Taka postawa może być konieczna w piątek. - W półfinale na pewno będzie trudno, tam każdy będzie gryzł trawę, żeby wejść do finału. Jeśli będzie trzeba, to ja też tak zrobię, zużyję całą swoją energię, zostawię na bieżni serce, a później będę się martwił regeneracją na finał. Nieważne jakim kosztem, ale muszę być w finale - mówi Lewandowski.
Pytany o cel na te mistrzostwa halowy mistrz Europy mówi tak: - Wiadomo, że przyjechałem tu myśląc o medalu, ale na razie naprawdę nie mam go przed oczami. Najpierw trzeba awansować do finału. Co mi teraz przyniesie myśl o zdobyciu złota, jeśli przez taką myśl miałbym nie wejść do finału?
Lewandowski przyjechał do Dauhy z Sank-Moritz, ze zgrupowania w górach. - To jest mój stary numer, zawsze tak robię i to mi służy. Tutejsza pogoda jest bardzo trudna, ale wszyscy siedzimy w klimatyzowanych pomieszczeniach, a na stadionie są rewelacyjne warunki, więc pogoda mnie nie zabija - mówi. - Tak samo jak zrobił Centrowitz, mistrz olimpijski. Obaj przylecieliśmy najpóźniej. Skoro tak doświadczony gość ma podobny pomysł, to chyba wiemy, co robimy - dodaje.
Lewandowski odnosi się też do plotek mówiący, że wkrótce razem z nim i z jego bratem będzie trenował Adam Kszczot. - To tylko plotki, nic o tym nie wiem. Może to się odbywa za moimi plecami, ale nie sądzę. Nie wiem czy by to było dobre, czy niedobre. Za niedługo są igrzyska, ale znam zawodników, którzy w ostatniej chwili zmieniali trenerów i odnosili duże sukcesy. Z mojej strony drzwi dla Adama są jak najbardziej otwarte. Zwłaszcza teraz, gdy ja trenuję do 1500 m, a on do 800 m i nie ma żadnego konfliktu interesów - mówi Lewandowski.
Na koniec nasz mistrz kilka słów poświęca zawieszonemu trenerowi wielu znakomitych biegaczy, Albertowi Salazarowi. - Świat lekkiej atletyki będzie lepszy bez niego. Niech odejdzie. Nienawidzę oszustów, a on jest wielkim oszustem. Jeszcze gorzej jest kiedy trener podaje zawodnikom koks niż gdy sam zawodnik bierze. Musi być kara niewybaczalna. Ja bym Salazara wysłał do kamieniołomów.