Mistrzyni Europy w finale MŚ w pchnięciu kulą: Nie chcę państwa zanudzać

- Kamień spadł mi z serca. Jak dla mnie to cud, że się dostałam do finału z takim słabym wynikiem. Chcę to wykorzystać i być w "ósemce" - mówi Paulina Guba. Mistrzyni Europy w pchnięciu kulą ma bardzo trudny sezon. - Nie chcę państwa zanudzać wyliczaniem wszystkich kontuzji, jakie miałam - mówi. Finał pchnięcia kulą kobiet odbędzie się w czwartek o godz. 21.35

Wynik 18,04 m dał Gubie 12. miejsce w eliminacjach, ostatnie premiowane awansem (15. pozycję zajęła Klaudia Kardasz z rezultatem 17,79). Rok temu Guba była rewelacją mistrzostw Europy w Berlinie. Zdobyła złoto, pchając 19,33 m.

Piotr Lisek wziął w udział kosmicznym konkursie skoku o tyczce i zdobył brąz. Zobacz podsumowanie pierwszych startów Polaków w lekkoatletycznych mistrzostwach swiata

Zobacz wideo

- Kamień spadł mi z serca. Dopiero u chłopaków z telewizji się dowiedziałam, że awansowałam do finału. Na płycie stadionu tego nie wiedziałam, bo na telebimach wyświetliło się tylko dziewięć najlepszych wyników, a ja się nie spodziewałam, że z rezultatem 18,04 mogę być w "12" - mówi Guba.

- To jest zupełnie inny sezon od poprzedniego. Przez względy zdrowotne. Zdrowie się posypało, trudno było trenować. Ale do igrzysk jest jeszcze rok i mam nadzieję, że z przygotowaniami do Tokio będzie lepiej - dodaje.

Proszona o wymienienie swoich kontuzji z tego roku Paulina się uśmiecha i odmawia. - Nie będę państwa zanudzała. Sporo ich było. Oj, sporo, sporo, sporo- mówi. - Ale nie ma co płakać. Musiałam zrezygnować z występów hali, straciłam dużo czasu. Ale się nie poddałam, udało mi się wejść tu do finału, a teraz chciałabym to wykorzystać i być w "ósemce" - dodaje.

Guba po ostatnich, udanych treningach wie, że stać ją na dużo lepsze wyniki od tego z eliminacji. - Na treningach pcham już daleko, ale wiadomo, że wtedy jest łatwiej. W eliminacjach najwyraźniej nie zadziałała głowa. Powinnam sobie radzić, jestem już doświadczona. Ale jeżeli ja w sezonie pchałam tylko od 17,59 do 18,65 m, to jest to przepaść i odległościowa, i techniczna w porównaniu z ubiegłym sezonem. I przez to iść na zawody jest ciężko - podsumowuje.

- Tak się gubili, że to było żenujące. Nie powinno być w mistrzostwach świata czegoś takiego, że sędzia przegapił czyjeś pchnięcie, nie zmierzył go. Długo czekałam przez coś takiego na pierwszą próbę. Stałam gotowa, ale zabrano mi kulę, bo się okazało, że Amerykanka przede mną ma jeszcze jedno pchnięcie, bo wcześniejszego jej zapomnieli zmierzyć - opowiada Polka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.