Sztafeta mieszana to nowa konkurencja na mistrzostwach świata. Za rok zadebiutuje też na igrzyskach, a awansując do finału MŚ w Dausze już zapewniliśmy sobie start w Tokio. Nie dziwi, że w młodej konkurecji padają rekordowe czasy. W eliminacjach Amerykanie ustanowili nowy rekord globu. A Brytyjczycy - rekord Europy. Odebrali go Polakom. - Czuję, że w finale ten rekord do nas wróci - mówi Małgorzata Hołub-Kowalik, która w sobotę pobiegła na drugiej zmianie. Na pierwszej wystąpił Wiktor Suwara, na drugiej mieliśmy Annę Kiełbasińską, a bieg drużyny pewnie kończył Rafał Omelko. Na luzie doprowadził polską sztafetę do mety na pierwszym miejscu.
Fabian Drzyzga komentuje występ Polaków na mistrzostwach Europy. Rozczarowany?
Polska wygrała drugi bieg. Do finałowej "ósemki" awansowaliśmy z piątym czasem. Strata do czwartych Brytyjczyków niby duża - 2,67 s. Do trzeciego Bahrajnu i drugiej Jamajki bardzo podobna jak do Wielkiej Brytanii, a do USA wynosząca 2,95 s. Ale mamy duże rezerwy i zamierzamy je wykorzystać. - Oczywiście, że jest szansa na medal - nie ma wątpliwości trener Aleksander Matusiński. Jemu można wierzyć. Sztafetę kobiet poprowadził już m.in. do złota ME, brązu MŚ i nieoficjalnego mistrzostwa świata na MŚ sztafet, gdzie pokonał nawet ekię USA.
Aleksander Matusiński: Składu nie podam. Poznają go tylko sztab i zawodnicy. Nie będziemy rywalom ułatwiać zadania. Nie chcemy, żeby łatwiej mieli ustawić swoje sztafety [już wiadomo, że trener postawił na Baumgart-Witan i Święty-Ersetic]
- Taki układ się najlepiej sprawdza. Wszystkie sztafety, które osiągnęły sukcesy w Jokohamie na nieoficjalnych mistrzostwach świata, miały na końcu chłopaka, który mocno kończył. Ale może kiedyś zmienimy układ [stanie się to już teraz, w finale - pobiegniemy w kolejności: Suwara, Omelko, Baumgart-Witan i Święty-Ersetic].
- Mamy równy skład, więc nie jest tak, że coś poświęcamy. Ale tak, tu będziemy się starali złożyć najlepszą sztafetę na finał.
- Trochę żal. Ale też szkoda, że dziewczyny nie biegają jak pani Irena Szewińska. To jest sztafeta, liczy się czwórka dobrych zawodników i zgranie. Chłopaki potrafią walczyć, sprawiać niespodzianki. I w sztafecie zawsze biegają lepiej niż indywidualnie. A tu są w dobrej formie, jestem o nich spokojny.
- Tak, bo widzę, że wszystkie są w bardzo wysokiej formie.
- Zawsze jest szansa na medal, nawet jak się przyjeżdża z 18. wynikiem w rankingu czy z jeszcze gorszym. Trzeba wierzyć w medale, w walkę. Tylko trzeba się skupić na dobrych zmianach, na każdym szczególe. Nic nie obiecujemy, ale mamy tu doświadczonych zawodników, którzy wiedzą po co przyjechali, którzy wiedzą, jak smakują medale. Na pewno nikt nie przyjechał tu po to, żeby tylko zaliczyć imprezę.
- Oczywiście. Zawsze wierzymy w medale, wierzymy w zawodników. Tylko wszystko musi nam wyjść. Każda zmiana. A to nie jest łatwe, bo chłopak z dziewczyną zmieniają się na różnej prędkości, a muszą się zmieścić w jednym torze.
- Jasne. Dużo czasu na to poświęciliśmy. Wierzymy, że w stresie, w adrenalinie się z tym odnajdziemy. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Na treningach zmienialiśmy naprawdę wiele razy i fajnie to wychodziło. Jak w starcie wyjdzie tak samo, to powinien być fajny wynijk.
- Nie jesteśmy faworytem. Zsumowanie czasów to pokazuje. Natomiast liczę, że nasze dyspozycje jeszcze rosną, a innych ekip już trochę gasną. Do tego dorzucam naszą myśl taktyczną i umiejętność zmian. Wierzę, że tym przechytrzymy rywali.
- Na zmianach można zyskać w sumie nawet z półtorej sekundy. Chcemy tak robić, żeby chłopak biegł więcej, dziewczynę będziemy wstawiać bardziej w strefę zmian, wykorzystamy do maksimum bieg chłopaka. Nawet niech on pokona o pięć metrów więcej, a ona mniej, to już coś zyskamy. Szukamy możliwości urywania ułamków sekund, bo jeśli chcemy myśleć o wysokim miejscu, to musimy sięgnąć do rezerw. Nie ma opcji, że zrobimy wszystko zupełnie nie ryzykując. Już pokazywaliśmy, że ryzyko się opłaca. A siódme czy ósme miejsca nas nie zadowalają.