Piotr Lisek: Po takich mityngach nie kładę się wcześnie. Nie chodzi o to, że chcę celebrować wynik, bo na to będzie czas po sezonie. Teraz już myślę o niedzielnym starcie na rynku w Białymstoku. Przed własną publicznością zawsze bardzo chcę dobrze wypaść. Nie będzie to łatwe, bo jestem bardzo zmęczony.
- Kurczę, to jest coś nie do opisania! Już kiedyś raz taki wystrzał miałem, po skoczeniu 6,00. Myślę, że dzięki tamtemu wynikowi, swój nowy rekord odebrałem spokojniej. Ale pewnie, że emocje i tak poczułem ogromne. Chociaż powiem ci, że w Lozannie ciekawsza rzecz przytrafiła mi się na niższej wysokości. Nie wiedziałem, ile skoczyłem przed 6,01. Myślałem, że to było 5,91, a tu nagle patrzę, było 5,95. No kurczę, naprawdę? Nie dowierzałem. W tym konkursie miałem założone klapki na oczy, chciałem tylko robić swoje, nie rozglądałem się, nic mnie nie rozpraszało.
- Łatwo, nie łatwo, po prostu chciałem zrobić swoją dobrą robotę i zupełnie nie myślałem o wysokościach. Zadowolony jestem bardzo. Chyba nie mam powodów do niezadowolenia, ha, ha?
- No właśnie nie! Mam jeszcze dużo twardszych tyczek. Sytuacja wygląda tak, że od tego sezonu niektóre linie lotnicze wycofały się z przewożenia tyczek. I tu musiałem skorzystać z zestawu, który trzymam we Frankfurcie i który jeździ stamtąd do mnie na zawody samochodem. W tym zestawie nie ma tyczki supertwardej. Ale skoro i bez takiej się skacze sześć metrów, to myślę, że jest okej.
- Wiadomo, że jak się uda wejść na twardszą tyczkę, to można skoczyć wyżej. Ale problem jest ze zgięciem takiej tyczki.
- Na pewno mamy zupełnie różne style. I właśnie dlatego skok o tyczce jest tak bardzo emocjonujący, że każdy z nas, z czołówki, jest inny. To jedna z nielicznych konkurencji, gdzie każdy może walczyć. I walczymy, widać, że każdy z nas wkłada mnóstwo pracy w to, żeby był coraz lepszy.
- No tak, też wtedy nie wierzyłem, że 5,90 nie starcza do medalu. Teraz powoli już się przyzwyczajamy, że tak jest. Trzeba się dostosować. Staram się robić, co w mojej mocy, żeby walczyć o medale.
- Tendencja na pewno jest zwyżkowa i polecam śledzić konkurs, ponieważ wielu nas będzie miało chrapkę na tytuł mistrza świata. U mnie akurat tak się dziwnie składa, że mistrzostw Europy mam medale we wszystkich kolorach, a z mistrzostwa świata nie mam tylko złota. Będę się starał o krążek z najcenniejszego kruszcu.
- Nie, nie, planujemy dalej, idziemy torem olimpijskim. Tokio mamy założone bardzo mocno i cieszę się, że idziemy do przodu małymi kroczkami.
- Nie ukrywam, że się cieszę z tego wyniku, bo jestem w ciężkiej pracy i mam potwierdzenie, że wszystko wskakuje tam, gdzie powinno. Jestem dobrej myśli, ale też muszę zaznaczyć, że wam, kibicom, ostrzą się ząbki, że już w każdych zawodach będę skakał sześć metrów, a to nie jest możliwe.
- Mam więc nadzieję, że zrozumiecie, jeśli czasem będzie niżej. Ale już setki razy to powtarzałem i powiem jeszcze raz - skoki na 5,70-5,80 są już naprawdę bardzo wysokie, to jest światowa czołówka, a my z Pawłem Wojciechowskim i Robertem Soberą już tak was przyzwyczailiśmy do dobrego, że nawet po komentarzach w swoich social mediach widzę, że nawet 5,80 kibicom już nie wystarcza. Zawsze się staram skoczyć jak najwyżej, ale pamiętajcie, że nie zawsze się da.
- Dużo by o tym gadać. Mamy założenia wynikowe, ale to jest bardzo długi temat.
- Co się będziemy wdawać w szczegóły? Mamy założone, żeby skakać jak najwyżej. Zawsze się staramy trafić z formą, na razie nam to wychodzi i mam nadzieję, że to utrzymamy. Ja się nie martwię. Jeśli będzie zdrowie, to wiem, że mogę skakać wysoko. Myślę, że coraz częściej to udowadniam.
- Co mogę powiedzieć? Każdy chciał wygrać, bo Diamentowe Ligi są dla nas bardzo ważne. Jeśli ktoś się interesuje sportem, a szczególnie lekkoatletyką, to wie, że to są najbardziej prestiżowe mityngi. Cieszę się, że właśnie na takim udało mi się skoczyć 6,01. Od chłopaków dostałem gratulacje i jedziemy dalej z tematem.
- Widziałem, że trochę tak. Chociaż chłopaki na pewno mogli zauważyć wcześniej, że Lisek jest tego dnia w formie, że z każdym skokiem nabiera wysokości nad poprzeczką. Ale Lozannę zamykamy. Na następnych zawodach nie będzie lekko, bo oni są bardzo stabilni, a ja na taką stabilność cały czas pracuję. I tu postawmy kropkę. A nawet wykrzyknik! Po takim wyniku lepiej będzie pasował, ha, ha!