Kszczot biegnie w Berlinie po trzecie z rzędu złoto ME. 29-latek był najlepszy dwa lata temu w Amsterdamie i w 2014 roku w Zurychu. Kolekcjonować krążki wielkich imprez (ma też dwa srebra z MŚ) zaczął w 2010 roku w Barcelonie, gdzie mistrzostwa Starego Kontynentu ukończył na trzecim miejscu. Miał wtedy 21 lat.
W sobotę w finale na Stadionie Olimpijskim razem z nim pobiegną 21-letni Mateusz Borkowski i 23-letni Michał Rozmys.
- Rewelacja! Po eliminacjach spodziewałem się, że chłopaki mogą wejść i dokonali tego. Bardzo się cieszę, super, że będziemy razem w finale. Już bardzo dawno nie miałem w nim dwóch kolegów z drużyny – mówi Kszczot.
Z tym „bardzo dawno” trochę przesadza. Finał ME na 800 metrów z trzema Polakami ostatnio oglądaliśmy w 2014 roku. – No mówię, że dawno. To już cztery lata! – Kszczot nie ustępuje.
Wtedy w Zurychu nie ustąpił nikomu, a tuż za nim sensacyjnie uplasował się Artur Kuciapski (piąty był Marcin Lewandowski). - Trener powiedział mi, że w półfinale pobiegłem jak Kuciapski w finale w Zurychu. Tylko że on wtedy wyszedł ze srebrem, a ja teraz byłem trzeci. Ale w finale chciałbym skończyć z brązem – mówi Borkowski.
Jego trener to Stanisław Jaszczak, który w przeszłości prowadził Kszczota. – Z trenerem Jaszczakiem pracuję od trzech lat, a ten rok jest dla mnie przełomowy, bo rekord życiowy poprawiłem o ponad sekundę, a w Berlinie biegałem drugi i trzeci wynik w karierze. Jest życiowa forma – opowiada Borkowski. A prawda jest taka, że nawet gdyby nie powiedział nawet słowa, to i tak byłoby jasne, że ma wielkie nadzieje na medal. Ten chłopak aż unosił się z radości po imponującym finiszu, dzięki któremu skończył swój półfinał na trzeciej pozycji. – Trener Jaszczak przygotował dla mnie trening pod trzy biegi. Jest dobrze. My Polacy jesteśmy bardzo wytrzymali, mamy siłę, wytrzymujemy z presją. Powalczymy – zapowiada najmłodszy z naszych finalistów.
Wielką ochotę na walkę, nawet z Kszczotem, ma Rozmys. W półfinale był drugi, za mistrzem. - Czy mogę walczyć z Adamem? Na pewno mogę. Na tej imprezie potwierdza się, że jestem w życiowej formie – mówi. - Pobiegłem mądrze, czułem, że jestem mocny. Ile siły zachowałem na finał? 100 procent – dodaje.
Rozmys mówi tak: - Liczę, że we trzech staniemy na podium. Już nieważne kto z jakim medalem, ale wierzę w to. Nie bez powodu jesteśmy w finale.
Młodzieńczy entuzjazm jest wart podziwu. Ale jak będzie, warto zapytać „profesora” Kszczota. – Ja jestem bardzo dobrze nastawiony, jak widzicie. I wypoczęty. Jestem gotowy na to, żeby trzy dni [eliminacje były w czwartek, półfinały w piątek, a finał zaplanowano na niedzielę] z rzędu ostro startować. A czy będzie powtórka z Zurychu i dwa medale dla Polski? A niech będą i trzy! Czemu nie?
No dobrze, czemu nie?