Wojciech Nowicki: Cieszę się, że udało się wygrać i że rzuciłem dwie „80”, bo jest stabilizacja formy. Przez eliminacje to się prześlizgnąłem [faktycznie minimum Nowicki uzyskał już w pierwszej próbie], ale najważniejsze, że praca, którą wykonujemy przekłada się na regularne rzuty. To bardzo mnie cieszy i napawa optymizmem do dalszej pracy.
- No dobrze, ale do ostatniej kolejki nigdy nie można być pewnym. Szczerze mówiąc myślałem, że Paweł dołoży. Nie udało się, może to wynika z temperatury, która była męcząca. Ale wszyscy musieliśmy sobie z tym poradzić i cieszę się, że mi się udało to zrobić najlepiej.
- Nie wiem, powiem za miesiąc.
- Nie, może jak dostanę medal. Na razie cieszą przede wszystkim rzuty, a później będę może myślał o tym sukcesie.
- Nie, podszedłem do tego tak, że trzeba przyjechać, zrobić swoje, a który będę to będę. Nie myślę w takich kategoriach, że ciąży na mnie jakaś presja, bo wiem, że to gubi zawodników. Chciałem rzucić minimum 80 metrów i to minimum udało mi się zrobić. Szkoda, że trochę więcej się nie udało.
- Nie wiem. Lubię to co robię, nie mogę mówić w takich kategoriach. Fajnie, że są efekty w postaci wyników i medali.
- Nie, nie. Dla mnie, szczerze mówiąc, zawsze Paweł [Fajdek] będzie tym najlepszym. Uważam, że jest utalentowanym zawodnikiem, mi wiele brakuje do niego. Bardzo się cieszę, że się do niego zbliżyłem i możemy porywalizować, ale dla mnie on zawsze będzie najlepszy. W końcu jest trzykrotnym mistrzem świata.
- No to będę uważał, że jestem na równi z nim, ale wcale nie lepszy czy gorszy.
- Nie wiem.