ME Lekkoatletyka 2018. Paulina Guba: Jest moc. Wytrenować głowę to też jest sztuka

Paulina Guba i Klaudia Kardasz awansowały do finału pchnięcia kulą na ME w Berlinie. Polki miały w eliminacjach trzeci i czwarty wynik. Medalowe nadzieje wiążemy z Gubą, która w bieżącym sezonie jest drugą najlepszą Europejką. - Podjęłam współpracę z psychologiem i naprawdę dobrze nam idzie. Wytrenować ciało to jedno, ale wytrenować głowę to też jest sztuka - mówi Guba, zapewniając, że nie usztywnia jej presja. Finał w środę o godz. 20.15. Relacja na żywo w Sport.pl

Guba ma 26 lat i widoki na pierwszy duży sukces na arenie międzynarodowej. Jeszcze przed rokiem nie zakwalifikowała się do finału mistrzostw świata. Na mistrzostwach Europy w Berlinie jest typowana do srebra. Złoto wydaje się być zarezerwowane dla Christiny Schwanitz. Do Niemki należy pięć najlepszych tegorocznych wyników w Europie. Guba ze swoim pchnięciem na 19,38 jest na Starym Kontynencie druga, do najlepszego rezultatu faworytki brakuje jej 40 cm. Trzecia Aliona Dubicka z Białorusi ma wynik 19,21. W poniedziałkowych eliminacjach Schwanitz uzyskała 18,83 m, Dubicka 18,67, a Guba 18,66. Reszta stawki była już wyraźnie z tyłu. Czwarta Klaudia Kardasz miała wynik 18,00.

ME Lekkoatletyka 2018. Terminarz Mistrzostw Europy w Berlinie

Łukasz Jachimiak: Wystarczyło pchnąć w eliminacjach 17,20, żeby awansować do finału, a Ty weszłaś do koła i machnęłaś 18,66, pokazując moc. Taką na medal?

Paulina Guba: Czy jest moc? Myślę, że jest. Eliminacje chciałam przejść lekko i szybko. No i tak zrobiłam.

Praktycznie równo z Tobą o kwalifikację walczył Piotr Małachowski. Odpadł i mówił nam, że przegrał ze stresem. On, wielki mistrz. A Ty się nie stresowałaś?

- Stres był, pewnie, że tak. Eliminacje to jest dla sportowca najbardziej stresująca rzecz. Myślę, że każdy się nimi stresuje.

Z Twoimi plecami jest już dobrze?

- Tak, wszystko jest okej. Nawet tak myślałam, że wszystko minie w niedzielę albo w poniedziałek, tuż przed startami. Ale po kwalifikacjach idę się trochę poruszać na siłowni, żeby nie było tak, że miałam za długą przerwę.

Nie ukrywajmy, że w środę będziesz poważną kandydatką do medalu. Jak się z tym czujesz?

- Bardziej stresowałam się eliminacjami. Naprawdę. Niby Q było wyznaczone na 17,20, ale to też trzeba pchnąć. Dopiero po próbnym pchnięciu pomyślałam „O, dobrze mi idzie”.

Piotr Małachowski odpadł w kwalifikacjach i nie obroni złota z Amsterdamu

Ile trzeba będzie pchnąć, żeby mieć medal?

- Pod 19 metrów. Myślę, że brąz będzie nawet poniżej 19 metrów.

Ty pchasz już znacznie powyżej 19 m, z wynikiem 19,38 jesteś druga wśród Europejek w bieżącym sezonie. Czyli medal to dla Ciebie cel może nie łatwy, ale jak najbardziej realny?

- Czuję się dobrze.

Stać Cię nawet na rekord Polski [19,58 Ludwiki Chewińskiej z 1976 roku]?

- Nie, nie. Ja tu nic nie zakładam. Idę wystartować jak najlepiej. A jeżeli to przyniesie coś fajnego, to super.

Dzięki czemu zrobiłaś taki postęp i przeżywasz właśnie najlepszy sezon w karierze?

- Znacznie zmieniło się moje przygotowanie motoryczne. Myślę, że to mnie popchnęło.

Na czym polegają te zmiany?

- Robię dużo różnych rzeczy, których inni lekkoatleci nie robiliby w takim okresie przygotowań, w którym ja je robiłam. Ale szczegółów nie będę zdradzała.

Masz tu na trybunach rodzinę, przyjaciół?

- Nie, rodzice na szczęście są w domu, tam mi kibicują i się denerwują.

Dlaczego „na szczęście”? Ich obecność by Cię usztywniała?

- Moim zdaniem to jest dodatkowy stres. Przyzwyczaiłam się, że przyjeżdżają na mistrzostwa Polski. Ale mistrzostwa Europy? Nie przesadzajmy, niech kibicują przed telewizorem.

Piotr Małachowski: Jestem bardzo zły. Sport jest brutalny

To jak to jest z tym Twoim stresem? Kilka dni temu Robert Korzeniowski w rozmowie ze Sport.pl stawiał Ciebie za wzór właśnie pod tym względem.

- Tak? Nawet nie wiedziałam, że się tak dobrze znamy, ha, ha.

Wspominał o swoim wyjeździe na Wasze zgrupowanie i stwierdził, że Ty idealnie podchodzisz do startów, że się koncentrujesz jak trzeba.

- Podjęłam w tym roku współpracę z psychologiem i naprawdę dobrze nam idzie. Wytrenować ciało to jest jedno, ale wytrenować głowę to też jest sztuka. Bo mogę sobie pchać daleko na treningach, ale trzeba to umieć zrobić w zawodach.

Pomaga Ci doktor Jan Blecharz?

- Nie, Dariusz Nowicki.

Michał Haratyk mówił, że w ramach relaksu przed finałem będzie grał na telefonie. Jaki Ty masz plan?

- Nie zastanawiałem się nad tym, bo nie wiedziałam czy przejdę eliminacje. Dopiero teraz pomyślę.

Masz jakieś talizmany, które zabierasz na start, jakieś przyzwyczajenia, rytuały?

- Nie, zupełnie nic. Od mojej trenerki motorycznej dostałam bransoletkę na szczęście i poza tym nie mam nic. Nie wierzę w takie rzeczy. Zapomnę jakiegoś przedmiotu i co? Nie pchnę?

Wielką faworytką jest Christina Schwanitz. Jest nie do pokonania?

- Moim zdaniem jest nie do pokonania. I ja jej kibicuję, bo to jest naprawdę fajna dziewczyna.

Co możesz zrobić, żeby może już za rok była do pokonania?

- Muszę się poprawić na siłowni. To jest moja pięta achillesowa. Jestem zawodniczką, która nie lubi chodzić na siłownię, ale muszę się tam poprawić.

Masz jeszcze duże rezerwy?

- Myślę, że tak. Patrząc na to na jakich ciężarach rozruch robią koleżanki, uważam, że jestem jeszcze daleko w lesie.

ME Lekkoatletyka 2018. Najliczniejsza ekipa Biało-Czerwonych w historii

Więcej o: