Swoboda była druga w swoim biegu eliminacyjnym i – jak się okazało – uzyskała też drugi wynik eliminacji. Szybsza od niej o 0,03 s była tylko Lisa Marie Kwayie. Ale wyniki kwalifikacji nie czynią z polskiej sprinterki kandydatki do podium. Celem dla Swobody jest awans do finału.
- Z 10-15 setnych może jeszcze urwę. A jak się nie dostanę do finału, to trudno. Już się nie przejmuję tak bardzo, jak się ostatnio przejmowałam – mówi 21-latka.
Ewa Swoboda: To był taki wynik, żeby na spokojnie dostać się do półfinałów. To był naprawdę bardzo luźny bieg. Myślę, że są jeszcze jakieś rezerwy.
- Nie wiem. Ale szybko wystartowałam, potem nie widziałam nikogo obok siebie. Pomyślałam, że mogę puścić, ale niestety Niemka była troszeczkę dalej, na ósmym czy na dziewiątym torze i mnie wyprzedziła. Ale naprawdę bieg był luźny, z 10-15 setnych może jeszcze urwę.
- Nie. Jest za miękka, w ogóle nie oddaje. Nie odbija się od niej. Nie wiem jak tu Bolt zrobił rekord świata. To jest niemożliwe.
- Już się nie przejmuję tak bardzo, jak się ostatnio przejmowałam, bo to tylko psuje humor, psuje wszystko. Staram się myśleć o tym, co jest tu i teraz. Nawet jeśli mi źle pójdzie i się nie dostanę do finału, to trudno. Pomyślę, że dałam z siebie wszystko, więc muszę być zadowolona.
- We wtorek chyba wszyscy będą walczyć nie ze sobą, tylko z pogodą. Będzie ponad 30 stopni. Myślę, że w takim upale to będzie raczej gra charakteru niż gra tego, co się ma w nogach.
- No!
- No niby mięśnie są lepiej dogrzane, ale mi jest za ciepło. Dla mnie jest co najmniej o 10 stopni za dużo. Wolałabym, żeby było 20 stopni, żeby wiało, żeby było rześko. Nawet by mogło padać.
ME Lekkoatletyka 2018. Michał Haratyk: Mogę tu wygrać. Plan? Pogram w grę i pójdę spać