Chińska republika dopingowa? "Państwo nalegało, żeby dopingować wszystkich. Nawet dzieci"

- Medale zdobyte przez Chiny w latach 80. i 90. trzeba zabrać. Są skąpane w dopingu. Przychodzili do mnie po pomoc: "Co robić? Chłopcom rosną piersi" - mówi była lekarka chińskich sportowców. Światowa Agencja Antydopingowa zapowiada dochodzenie.

"Babcia jest już w domu" – takie było hasło, którym chińskich sportowców informowano, że są już wypłukani z dopingu i mogą jechać na międzynarodowe zawody bez ryzyka wpadki. Kontrole antydopingowe w Chinach robiono im tylko w tym celu: nie po to, żeby złapać nieuczciwych i zdyskwalifikować, tylko żeby sprawdzić, kto jeszcze ma ślady dopingu i nie można go na razie wysyłać zagranicę. Zresztą, jak można było uznać dopingujących się za nieuczciwych, skoro władze państwowe uważały szprycowanie się za patriotyczny obowiązek.

Kto nie bierze dopingu, ten szkodzi ojczyźnie

- Władze wierzyły tylko w doping. Nalegały żeby doping podawać wszędzie, w każdym sporcie. To musiało być ponad 10 tysięcy dopingowanych. Doping to było stawanie w obronie ojczyzny. Kto był przeciw dopingowi, ten szkodził ojczyźnie. Złote, srebrne, brązowe: wszystkie międzynarodowe medale Chin z dawnych czasów trzeba by zabrać – opowiada w reportażu niemieckiej telewizji ARD Xue Yinxian, 79-letnia była lekarka chińskich sportowców. U szczytu kariery nadzorowała jako główny lekarz reprezentacje Chin w 11 sportach. Opiekowała się między innymi Li Ningiem, legendą chińskiego sportu, potrójnym złotym medalistą igrzysk 1984 r. w Los Angeles w gimnastyce. Teraz jej rewelacje z reportażu przygotowanego wspólnie przez telewizję ARD i "Sueddeutsche Zeitung" mogą sprawić, że cały chiński sport będzie na cenzurowanym.

Czy system oszustwa trwał również po latach 90.?

Reportaż został opublikowany w niedzielę 22 października, dzień później Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) zapowiedziała w oficjalnym komunikacie, że zleci swojemu pionowi śledczemu zbadanie sprawy. Nie chodzi oczywiście o medale z lat 80. i 90., o których opowiada Xue Yinxian, bo ich już zabrać nie można, jurysdykcja WADA tak daleko wstecz nie sięga. WADA ma spróbować ustalić, czy ten system oszustwa trwał też w następnych dekadach.

Doping systemowy jak w Rosji. Ale bez tak mocnych dowodów

Ale to będzie znacznie trudniejsze dochodzenie niż to, które dotyczyło wspieranego przez państwo dopingu w Rosji i oszustw podczas igrzysk zimowych w Soczi w 2014. Bo Xue Yinxian, w przeciwieństwie do Grigorija Rodczenkowa, byłego szefa rosyjskiej komisji antydopingowej, który uciekł do USA i tam zaczął sypać - nie ma dowodów na oszustwa z ostatnich lat. Dokumentowała doping w swoich zapiskach tylko do końca lat 80. Wówczas została odsunięta od pracy z reprezentacjami, po tym jak odmówiła podania dopingu Li Ningowi przed igrzyskami olimpijskimi w Seulu w 1988. Potem nie mogła już pracować w Chinach ze sportowcami z kadry narodowych, tylko na niższym szczeblu. Nie będzie więc w tej sprawie tak mocnych dowodów jak te, których dostarczył Rodczenkow.

Xue Yinxian prosi o azyl

Xue Yinxian jest dziś ciężko chora, od sierpnia przebywa w ośrodku dla uchodźców w Mannheim. Poprosiła w Niemczech o azyl dla siebie i syna. W Chinach nie czuła się bezpieczna. Już od dawna mówiła za dużo o dopingu. Władze starały się ją uciszyć, skonfiskować jej notatki, które prowadziła przez lata pracy. Przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie w 2008 była regularnie zastraszana. Podczas jednej z wizyt funkcjonariuszy w jej domu doszło do przepychanek, ucierpiał mąż Xue Yinxian, który był wówczas niedługo po poważnej operacji. Trzy miesiące później zmarł.

Xue Yinxian pierwszy raz opowiedziała o dopingu zagranicznym dziennikarzom w 2012 roku (wywiad dla Fairfax Media) zdecydowała się na wyjazd do Niemiec właśnie teraz – udało jej się wydostać z Chin w czerwcu razem z synem i synową - bo w Pekinie kolejni lekarze odmawiali jej pomocy, mimo że jej stan się pogarszał.

"Powiedz, co robić? Naszym chłopcom rosną piersi"

Była doktor przekonuje, że sama nigdy nie podawała dopingu. Ale widziała, jak podawali inni, widziała efekty uboczne dopingu, zwłaszcza u kobiet. A raczej – dziewczynek, bo doping podawano również nieletnim, Xue Yinxian mówi nawet o jedenastolatkach. – Inni dawali doping, a potem przychodzili do mnie po pomoc. "Powiedz, co robić? Naszym chłopcom rosną piersi" – wspomina przypadki trzynasto- czternastolatków. "A po czym im rosną piersi? – Po tym co im dał Chen Zhanghao".

"Dopingowaliśmy. Ale nie więcej niż 50 osób"

Chen Zhanghao był najważniejszym lekarzem w chińskim sporcie. W latach 70. dostał misję sprawdzenia jak działa doping, który stosowali sportowcy z innych krajów. Sprawdził, zachwycił się działaniem i wprowadził doping na ogromną skalę. Tak twierdzi Xue Yanxian, bo Chen Zhanghao wprawdzie przyznał swego czasu, że w Chinach też stosowano doping – "jak w Ameryce czy Francji" – ale dopingowano nie więcej niż 50 osób.

Xue Yanxian śmieje się słysząc jego słowa. Wie jak to wyglądało przed igrzyskami 1984 w Los Angeles i 1988 w Seulu. Pracowała ze wspomnianym Li Ningiem, bohaterem narodowym (zapalał znicz olimpijski w Pekinie w 2008, jest właścicielem wielkiej firmy produkującej sprzęt sportowy), pracowała z Lou Yunem, mistrzem olimpijskim z Los Angeles i Seulu.

Czy WADA i MKOl będą twarde?

Lata 80. to było wejście Chin w wielki sport. Wejście spóźnione, bo wcześniej komunistyczne Chiny bojkotowały igrzyska (wyjątkiem były Helsinki 1952), w proteście przeciw uznawaniu przez MKOl Republiki Chińskiej na Tajwanie.  ChRL zaczęła swoją olimpijską historię w igrzyskach zimowych w Lake Placid 1980, a cztery lata później na igrzyska letnie w Los Angeles wkroczyła już z przytupem, ze złotymi medalami. I na wspomaganiu, jak opowiada Xue Yanxian.

Ani chiński komitet olimpijski ani tamtejsze ministerstwo sportu nie skomentowały tych rewelacji. Wątpliwe, żeby WADA doczekała się jakiegokolwiek wsparcia z ich strony podczas dochodzenia. Pytanie, jak twarde okażą się WADA i MKOl. Z jednej strony, sytuacja w chińskich ciężarach, w których wpadek i odebranych medali igrzysk było tyle, że cała federacja została niedawno zawieszona, podpowiada że warto bliżej przyjrzeć się również innym sportom. Z drugiej: Chiny to gospodarz igrzysk zimowych 2022 roku. A z gospodarzem -  zwłaszcza takim, który się zgłosił ze swoimi miliardami, gdy brakowało chętnych do organizacji igrzysk 2022 - każdy woli dobrze żyć.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA