Do tzw. strefy mieszanej na Stadionie Olimpijskim, w którym można przeprowadzać wywiady z zawodnikami, Adam Kszczot wszedł z biało-czerwoną flagę. Chwilę wcześniej zawodnik RKS Łódź robił z nią rundę honorową i szalał z radości razem z kibicami. Euforia nie opuszczała go również w „mixed zonie”. Żartobliwe rzucił do dziennikarzy: „Podobało się? Denerwowaliście? Pampersy zmienione?”. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem i mogliśmy przejść do zadawania pytań.
Adam Kszczot: - To było trudne wyzwanie. Widziałem na zegarze, że pierwsze 200 m jest szalenie szybkie. 300 metrów też w zabójczym tempie. Po 400 m pomyślałem: „Oho, powoli zaczyna chłopaków ścinać”. Takie sytuacje dają bardzo dużo do myślenia. W głowie przewijają się setki myśli: „Już teraz przyspieszać, czy może nie i zachować więcej sił. Jedyne czego żałuję, że nie byłem bliżej czołówki, w szczególności na 200 m przed metą. Grupa się rozerwała, nie zauważyłam tego i nie zdążyłem skontrować. Wtedy prawdopodobnie powalczyłbym o złoty medal, ale hej... Jestem dwukrotnym medalistą mistrzostw świata. Niewielu sportowców powtarza to osiągnięcie. Najczęściej pierwszy jest ostatnim krążkiem. Nie w moim przypadku. Piękne uczucie.
- Cholernie szybkie tempo. Takie rozpoczęcie musiało wiele kosztować. Od 150 m walczyli o to kto będzie wiódł prym za plecami Briana McBrida, który poleciał jak wariat i to go zniszczyło.
- Do złota nie było daleko. Zabrakło może trochę finezji, może za dużo było wyrachowania. Wiedziałem co robię, że będzie ich ścinać. Nie zauważyłem, że Pierre Bosse tam trochę się mnie przepychał i lepiej odnalazł w grupie. Właśnie w tym momencie przegrałem złoty medal, ale tak jak powiedziałem. To dla mnie ogromny sukces. Nie da się tego opisać, co teraz czuję.
- Tak. Nie spodziewałem się, że po półfinale jeszcze coś pokaże. Nie doceniłem go. Myślałem, że wszystkich „pościna” w tych przepychankach, a jego gdzieś nie dojrzałem.
- Szkoda, że nie zaatakowałem na 180 m do mety. Teraz jednak łatwo mówić. Wyczekiwałem najbardziej dogodnego momentu, przygotowywałem się na jeden bardzo solidny atak. Zacząłem się rozpędzać 30 metrów później. Był taki moment, że wychodziłem na zewnętrzną. Depnąłem, włączyłem turbodoładowanie i leciałem jak szalony. Na ostatniej prostej mijałem ich jak furmanki. Szkoda, że tylko jeden wagonik zachował się z przodu.
- Widziałem co robi na bieżni. Walczył, szarpał się. Podczas szybkiego biegu nie wolno takich rzeczy robić. Trzeba biec ekonomicznie. Jak w automatycznej skrzyni biegów wrzucić „N” i lecieć oraz czekać na jedną niepowtarzalną okazję do ataku.
- Zgadza się, ale stać mnie zdecydowanie szybsze bieganie. To nie jest mój maksymalny poziom w tej chwili. Jejku jak się cieszę. Ja tylko sobie wyobrażam, jak ten bieg wyglądał w telewizji. Snujący się gdzieś na końcu stawki Polak i nagle odpala petardę. Wierzyłem w mocną końcówkę. Jeżeli widać, że w przodzie się kotłują i jest bardzo mocne tempo przez pierwsze 300 m, a ja oszczędzam energię przez większą część dystansu, to efekt musi być taki, że ja będę na ostatnich metrach najszybszy.
- Europa, ale w ogóle biali zawodnicy zawsze byli przy głosie na 800 metrów. Amerykanin Nick Symmonds zdobył srebrny medal. Dwa lata później ja byłem drugi. Teraz dwa pierwsze miejsce Europejczycy. To jest dystans, w którym można naprawdę powalczyć z Afrykanami.
- Nie mogę tego obiecać. W przygotowaniach do mistrzostw świata były pewne komplikacje. O tym się nie mówiło, a pewne kłopoty były. Teraz jestem srebrnym medalistą mistrzostw świata i chcę się tym teraz cieszyć.
- Aj, przestańcie. Nie wspominajcie tamtego pófinału. Wspominamy tylko dobre rzeczy.
- Brytyjczycy kochają lekką atletykę. Pod tym względem są super. Świetnie współpracują. Macham na raz, na dwa, na trzy, a oni na trzy robią głośne „woooooow!”. Rewelacja!
- Oczywiście, że mojej ciężarnej żonce Renacie. To już końcówka, siódmy miesiąc. Mamy już imię dla synka. Będzie Ignacy.
- W czwartek. Położę się na swojej kanapie ze swoimi kotami. Położę rękę na brzuchu, czekając aż poczuję kopnięcie brzdąca. Wiecie, rutyna dnia (śmiech). Oprócz tego czeka mnie jeszcze miesiąc startów, treningów. Zobaczymy, będziemy to oceniali na bieżąco oceniali. Na pewno wynik sezonu zostanie poprawiony. Oby to pozwalało na jakieś fajne miejsca w Diamentowej Lidze i kolejnych startach.