MŚ w lekkoatletyce 2017. Piotr Lisek: nasze tyczki znalazły się na londyńskim lotnisku

- Komuś na londyńskim lotnisku w końcu zachciało się poszukać i nasze tyczki się znalazły - mówi Piotr Lisek. W sobotnie przedpołudnie kandydat do medalu MŚ w Londynie w skoku o tyczce informował, że obaj z Pawłem Wojciechowskim mają ogromny problem ze sprzętem na dzień przed eliminacjami. - Wielka ulga, że to się tak kończy. Dla Pawła jeszcze większa - mówi teraz nasz halowy mistrz Europy

Lisek i Wojciechowski mają walczyć w Londynie o medale. Ale kiedy dotarli do Wielkiej Brytanii - lecieli bezpośrednio z Polski - okazało się, że ich tyczki zgubiono.

- Obaj z Pawłem jesteśmy w megaszoku. Zgubienie tyczek przez linie lotnicze zdarza się, ale maksymalnie raz w roku, a nam się właśnie przytrafiło drugi raz i to w kluczowym momencie - mówił nam Lisek.

Drugi raz, bo sprzęt Liska i Wojciechowskiego już raz w tym roku przepadł - w połowie lipca linie lotnicze zgubiły tyczki obu Polaków w Casablance. Nasi zawodnicy odzyskali sprzęt dopiero po około dwóch tygodniach.

Lisek w Londynie był jeszcze w o tyle dobrej sytuacji, że poprosił wcześniej producenta, by na wszelki wypadek przysłał mu sprzęt z USA do Londynu. Na miejscu czekał więc sprzęt na Polaka. I choć nie był to komplet, bo brakowało tyczek do mniejszych wysokości, to Wojciechowski mógł tylko pozazdrościć koledze. On sam nie miał nic.

- W sobotnie popołudnie dostaliśmy informację, że nasze tyczki się znalazły. Komuś na londyńskim lotnisku w końcu zachciało się poszukać. Dziękujemy przedstawicielom naszej kadry, że naciskali na pracowników lotniska - mówi Lisek. - Tyczki mają do nas przyjechać w asyście kogoś z PZLA, więc jesteśmy spokojni, że kolejny raz nie zginą. Duża ulga, że je mamy, a dla Pawła oczywiście jeszcze większa niż dla mnie - podsumowuje nasz zawodnik.

Zobacz wideo