Ikona Sportu 2016 - Głosuj! [PLEBISCYT]
W kadrze kajakarek nazywają ją "Becia". "Becia" powiedziała kiedyś żartem, że pływa tak dobrze, bo jest krótkowidzem i nie widzi mety. Ale w walce o medale nie ma z "Becią" żartów. Justyna Kowalczyk mówi, że Beata Mikołajczyk to jej sportowa siostra. Też mol książkowy, też walcząca o swoje i też dająca gwarancję medalu w wielkiej imprezie. Nieważne gdzie były igrzyska, nieważne czy polskie kajakarstwo było na fali czy nie, ona stawała na podium. Najpierw w parze z Anetą Pastuszką zdobyła srebro w Pekinie, jedyny wówczas medal dla polskiego kajakarstwa i ostatni, dziesiąty dla polskiej ekipy olimpijskiej (ówczesny prezes PKOl Piotr Nurowski zapowiedział, że jeśli nie będzie dziesięciu, zrezygnuje). A potem dwa razy z Karoliną Nają: brąz w Londynie (znów - jedyny medal polskich kajaków i dziesiąty, ostatni dla Polski) i brąz w Rio.
Karolina, młodsza od Beaty o pięć lat, ma dobry wzrok, więc to ona od początku odpowiadała w tej parze za sprawdzanie po wyścigu na tablicy, które miejsce zajęły. W tej parze Naja jest szlakową, a Mikołajczyk, jak o sobie mówi: silnikiem. - Karolina prowadzi, ona nadaje tempo, sprawdza co się dzieje na torze obok. A ja jestem tym silnikiem z tyłu. Ale decyzje podejmujemy razem. Jest jedno hasło w łódce, na jakieś 120 metrów przed metą: jedź na wydechu. Czasami ono brzmi trochę inaczej przy skrajnym zmęczeniu. Może nie będę prezentować - śmiała się Mikołajczyk w Rio po medalowym wyścigu.
Dobrze się z Karoliną Nają uzupełniają. Beata jest perfekcjonistką, która wszystko ma gotowe przed czasem. Karolina czasem woli zostawić coś na ostatnią chwilę, puścić na żywioł. Ma do sportu wybitny talent, pewnie poradziłaby sobie w każdej dyscyplinie, której poświęciłaby czas. Świadomość tego talentu ją czasem rozleniwiała, trener kadry Tomasz Kryk musiał mieć sporo cierpliwości. - Talent się szlifuje twardymi narzędziami - mówił po ich pierwszym medalu olimpijskim, wspominając te momenty, gdy musiał Karolinę wyrzucać ze swojej grupy. Potrzebowała czasu, by do naturalnych predyspozycji dołożyć radość z przełamywania własnych barier na treningu. Potraktować to jako kolejny swój dar, a nie uciążliwość.
Przed Londynem Karolina Naja wskoczyła do tej dwójki właściwie w ostatniej chwili, gdy choroba zatrzymała Anetę Konieczną (medal z Beatą Mikołajczyk zdobyła jeszcze pod panieńskim nazwiskiem Pastuszka). Jeszcze w maju Naja myślała, że Londyn 2012 jest dla niej stracony, a trzy miesiące później była medalistką olimpijską. Droga do Rio też była z przygodami, Beata Mikołajczyk w 2015 na zgrupowaniu złamała nogę niedługo przed walką o olimpijską kwalifikację, był taki moment gdy się bała, czy do igrzysk dopłynie. Ale jak zwykle dała radę. Już na trzecich igrzyskach z rzędu. A teraz zrobi sobie przerwę od kajakarstwa na założenie rodziny. Czy przerwa się zamieni w rozstanie z kajakiem na dobre, jeszcze nie przesądza.