Tomasz Majewski: Że nie siedzę i nie płaczę? Bez przesady, nie jestem tego typu człowiekiem. Rozczarowanie jest, ale przez lata w sporcie rozczarowania własną postawą już się mi przydarzały, akurat to mam wytrenowane, niestety.
Nie poszło tak, jak myślałem i planowałem, ale zdążyłem przez lata obecności w sporcie zrozumieć jego naturę. Takie są okoliczności. Niemal przez całe życie wygrywałem, a teraz nie wygrałem. Ale to nie jest odkrywanie Ameryki, to są zwykłe problemy dojrzałych zawodników. Nie ja jeden, nie pierwszy i nie ostatni to przeżywam.
Musimy się zastanowić z trenerem, jak to z powrotem postawić na nogi na sezon letni. Jest się nad czym zastanawiać, no bo w Łodzi na mityngu Pedro's Cup pchałem źle i leciało, a teraz było jeszcze gorzej i nie leciało, mimo że czułem się mocniejszy.
- Nie, ja to wszystko doskonale rozumiem. Po prostu sam sobie przeszkadzam, uniemożliwiam sobie dalekie pchanie. Technicznie. Bo czuję się doskonale przygotowany fizycznie. Więc powinno lecieć, a nie leci. Błędy są zbyt duże, aby to wszystko normalnie wyglądało.
- Mam inne warunki fizyczne, niż miałem kiedyś. Jestem starszy i wiele rzeczy się zmieniło w moim organizmie. Przede wszystkim wykonuję próbę dużo wolniej niż lata temu. Stąd biorą się zaburzenia rytmu. Wykonuję nie to co trzeba w danym momencie. Można sekwencję ruchów rozbijać na drobne, ale rzecz sprowadza się do jednego zdania: pewne elementy, z których składa się próba, robię zbyt szybko, a inne zbyt wolno. Nie jestem w stanie wykorzystać dobrego przygotowania, bo błąd techniczny jest zbyt duży.
- Tak, oczywiście. Muszę tylko popracować nad taką techniką, aby wykorzystać inne moje atuty. Pewnie, już nigdy nie będę wykonywał pchnięcia tak szybko, cudów nie ma. Młodszym łatwiej poprawić technikę, gdy tylko złapią formę. Tu coś zacerują szybkością, tam podłatają koordynacją. Ja szybkości nie poprawię. Nie jest to także kwestia siły, ona jest wystarczająca. Więcej siły nic by nie dało, poszłaby jak para w gwizdek.
- Może. Ale ja po raz pierwszy od wielu, wielu lat jestem zdrowy. Nic się nie kruszy ani nie urywa. Nic nie boli. Chciałbym to wykorzystać. W roku olimpijskim zawsze startowałem w hali, więc i teraz chciałem zrobić coś całkiem naturalnego. Zobaczymy w sierpniu, czy dobrze się stało. Na pewno muszę teraz przemeblować przygotowania. Będziemy o tym z trenerem rozmawiać. W pięknych czasach mieliśmy ustalony schemat treningów, który sprawdzał się przez wiele lat. Ale jakoś od 2013 r. przestał obowiązywać. Wtedy po raz pierwszy zauważyliśmy, że mimo iż wszystko zrobiliśmy jak wcześniej, kula daleko nie leci. I kombinujemy, jak do formy podejść z innej strony. Jestem pewien, że ona przyjdzie. Tylko że to nie będzie już taka forma jak kiedyś.
- Nie, w życiu bym nie przyjął ani nie wystąpił o dziką kartę! Nawet jakbym w niedzielę pchnął 5 cm dalej i wygrał, nie pojechałbym do Portland, bo to nie o to chodzi. Chciałem tam jechać, aby odegrać poważną rolę w zawodach, a nie męczyć się na odległościach o metr bliższych niż podium. Te dwa tygodnie, które zostały do zawodów, to za mało na poskładanie się do kupy. Ja już powinienem być poskładany.
Tyle fajnego, że w Polsce zrobiło się ciekawie. Bardzo się cieszę, że dożyłem tak ciekawych czasów, że aż sześciu zawodników - bo tylu pcha powyżej 20 m - będzie walczyć o trzy miejsca do Rio. Tyle że ja jako obrońca tytułu muszę tylko raz zaliczyć minimum [20,5 m], a oni dwukrotnie.
Teraz przede mną najcięższe miesiące trenowania. Największa robota, wszystkiego najwięcej i najciężej. Będę startował latem na tyle, na ile będę przygotowany. Jeśli będę szukał formy, to tylko raz na tydzień, a jak będę miał formę wyższą, to częściej. W mistrzostwach Europy w Amsterdamie nie wystartuję, bez żadnych wątpliwości. Mistrzem Europy już byłem i dziękuję.
- Mam tego pecha albo szczęście, że w mojej konkurencji się dzieje. Joe Kovacs zmierza ku poprawieniu rekordu świata. Gdyby nie kolano, Niemiec David Storl walczyłby z Amerykaninem na podobnych odległościach. Rywalizacja jest super.
- Tylko że miałem wtedy 27 i 31 lat. Teraz mam 35. Że co? Wyglądam na 30? No to szkoda, że za pierwsze wrażenie nie dają medali.
Poznajcie Evę Marie, rudowłosą seksbombę i zawodową... wrestlerkę! [ZDJĘCIA]