Paweł Czapiewski dla Gazety: Dostaję kopa

Dieta cud pomoże Pawłowi Czapiewskiemu? Nigdy w życiu nie miałem takich osiągów organizmu jak po dziesięciu dniach diety oczyszczającej w Gołubiu Kaszubskim. I teraz też tam jadę - mówi najlepszy polski 800-metrowiec

Medalista mistrzostw świata i Europy cały 2003 rok miał z głowy przez uciążliwą kontuzję prawej stopy. Ten sezon jest jednak olimpijski. 26-letni Czapiewski znalazł się na obozie w RPA, gdzie czuł się - jak sam mówi - "jak dozorca posesji". Zawodnicy przyjeżdżali i wyjeżdżali, a on wciąż tam był. W sumie dwa miesiące i trzy dni. Wrócił w sobotę. Z kontuzją tej samej stopy...

Radosław Leniarski: Czy to oznacza, że również olimpijski sezon jest zagrożony?

Paweł Czapiewski: - Nie. Teraz co prawda zrobiliśmy błąd z trenerem i ćwiczenia były zbyt ciężkie, ale w sumie w 90 proc. zrobiłem to, co zaplanowałem. Tyle że na rowerku, nie obciążając stopy.

Czy można przygotować się do biegu, nie biegając?

- Monitorujemy formę i wiem, że wyniki są bardzo dobre. Chodzi o tętno, zakwaszenie po biegu, prędkości, jakie osiągam. Teraz jednak, ze względu na stopę, musimy zmienić technikę biegu. Ja zawsze biegałem dynamicznie, mocno odbijając się stopą. Teraz muszę bardziej człapać, bo widać, ze stopa nie wytrzymuje obciążeń.

Czy to znaczy, że już nie zobaczymy zabójczego finiszu na ostatnim okrążeniu, pańskiego znaku firmowego.

- Nie, mimo wszystko mogę być szybki, ale używając innej techniki, lżej odbijając się stopą. Dlatego zrezygnowałem ze startów w hali, która wymaga twardego odbicia.

Starty w hali miały być ważnym elementem przygotowania olimpijskiego. Czym go Pan zastąpi?

- Muszę wcześniej zacząć sezon otwarty. Planuję pierwszy start pod koniec kwietnia.

To będą inne przygotowania olimpijskie niż do tej pory. Zamierza Pan więc korzystać z nietypowych metod?

- Nie. Tyle tylko że za kilka dni jadę do Gołubia Kaszubskiego na dietę oczyszczającą. Będę przyjmował po 500 kalorii dziennie [jeden ze skoczków narciarskich z Niemiec zrobił bunt, kiedy kazano mu utrzymać przez niedługi czas dietę 1200 kalorii - red.], głównie warzywa i owoce. Tam rarytasem jest jabłko pieczone, zupa przypomina wodę, jednego oka w niej nie dojrzałem, gdy byłem tam przed mistrzostwami świata w Paryżu. Jednak organizm dostaje takiego kopa w górę, cały oczyszcza się z trucizn. Po tamtym pobycie spadłem z wagą z 64 do 57 kg, czułem się fantastycznie, choć nie tylko o chudnięcie chodzi. Wyniki krwi miałem fantastyczne, biłem pod tym względem rekordy życiowe.

Musi Pan być ostrożny, ponieważ gdy okaże się, że hematokryt podwyższy się do 50 proc., może mieć Pan kłopoty z kontrolą antydopingową. Nie mówiąc o tym, że to niebezpieczne dla zdrowia...

- Po pierwsze - te zasady działają w kolarstwie. Po drugie - mój hematokryt osiąga najwyżej poziom 44, 45.

Czy przed igrzyskami też Pan pojedzie na dietę?

- Nie. To trochę zbyt ryzykowne, bowiem tak rygorystyczna dieta osłabia organizm pod względem energetycznym.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.