Pekin 2015. Przedziwne wzloty i upadki lekkoatletycznych potęg

Kenia zawsze była potęgą w lekkoatletyce, ale teraz imperium się rozszerza poza biegi średnie i długie. Julius Yego wygrał rzut oszczepem, a Nicholas Bett bieg na 400 m ppł. Amerykanie na półmetku mistrzostw mieli zaledwie jeden złoty medal, po czwartku wciąż tylko trzy, a Rosja w ogóle tylko jeden medal - srebrny.

Szokujący i imponujący jest przypadek Kenii. Ma na półmetku sześć złotych medali. Po aferze związanej z podejrzeniami o powszechny doping, z dwoma środowymi wpadkami biegaczek już tu w Pekinie, okazało się, że Kenijczycy znów zabłysnęli, tylko zupełnie nie tam, gdzie się spodziewano. Wśród oczywistych triumfów na długich dystansach i w biegu z przeszkodami (komplet medali u mężczyzn, plus czwarte miejsce) są bowiem zaskakujące zwycięstwa Yego i Betta.

- To pojedyncze przypadki. Obaj zawdzięczają sukces Finlandii, a niczego kenijskiemu związkowi atletycznemu. Żaden system rozwoju lekkoatletyki w Kenii nie istnieje - mówi dziennikarz "The Star" David Gichone.

- Yego zaczynał na zawodach szkolnych w podstawówce. Organizuje się takich w Kenii mnóstwo. Są też na nich rzuty i skoki. W Kenii nie tylko się biega - mówi Gichone. - Yego w podstawówce rzucał dzidami takimi jak masajskie, jak reszta dzieci. Potem zostawia się dzieciaki samym sobie.

Trening przez internet

Młody chłopak jest jednym z siedmiu rodzeństwa z wiejskiego regionu Nandi, tuż obok jest królestwo biegów - Eldoret, Iten, Nandi Hills. Ale Juliusa rzut oszczepem wciągnął. Zaczął poważnie traktować rzut oszczepem, gdy został pracownikiem policji w Nairobi.

Oglądał na YouTube Jana Żeleznego i Norwega Andreasa Thordilskena. - W ogóle jego głównym narzędziem treningowym jest internet. Z trenerem głównie kontaktuje się w ten sposób - mówi Gichone. Bo trenerem Yego jest Fin Petteri Pironen. Kiedy za pieniądze programu solidarnościowego IAAF pojechał pierwszy raz do Finlandii po naukę, panowały tam mrozy -30 stopni. W 2013 Pironen opowiadał, że gdy bez technicznego przygotowania Yego na pierwszym treningu machnął 78 metrów, uznał, że ma przed sobą wielki talent, choć jak na oszczepnika małego wzrostem (175 cm, 91 kg). Jako jedyny reprezentant Kenii w konkurencjach technicznych startował na igrzyskach w Londynie. Pobił tam rekord Kenii i był 12. - Teraz wyjeżdżają razem z Egipcjaninem Ihabem el Sayedem, którego również trenuje Pironen, na obozy do RPA za pieniądze IAAF - mówi Gichone. Tu zresztą widać, że Pironen ma dobrą rękę - Egipcjanin zdobył srebro.

Gichone mówi, że dopiero dwa tygodnie przed mistrzostwami kenijski związek przydzielił Yego trenera Josepha Musonika, i to on jest z oszczepnikiem w Pekinie.

Również Bett jeździ na szkolenie z płotków do Finlandii. I on ma fińskiego trenera, z którym współpracuje przez internet, trenując na narodowym stadionie Kisangani w Nairobi. - Dzięki nim okazuje się, że Kenijczycy są utalentowani nie tylko w biegach. Związek musi to zobaczyć i wspomóc - mówi Gichone.

Obaj są ubocznym efektem biegania. Obecnie w Kenii jest tak dużo biegaczy, że tylko niewielki procent z nich ma szansę startu w biegach ulicznych czy międzynarodowych zawodach i zapewnić sobie byt. Ciśnienie szuka jakiegoś ujścia. Są nim inne, niezajęte jeszcze konkurencje. Oraz doping. - Z powodu tak ostrej rywalizacji i walki o pieniądze zawodnicy są gotowi na wszystko, w tym również na doping - mówi Moses Kiptanui, trzykrotny mistrz świata w przeszkodach. W tej chwili 13 Kenijczyków jest ukaranych za doping, ale jest to tylko wierzchołek gigantycznej góry lodowej, 37 było lub jest ukaranych w ostatnich 3 latach.

O ile Kenia rośnie w medalowych i dopingowych tabelach, inne tradycyjne potęgi rozpadają się na naszych oczach. Jedna z powodu dopingu. Co najmniej jedna.

W Rosji tsunami

Rosja do środy, czyli do półmetka, zdobyła zaledwie jeden, srebrny medal Denisa Kudriawcewa na 400 ppł. Imperium rosyjskie, które wygrało klasyfikację medalową w Moskwie z bilansem 7-4-6, jest teraz w jednym rzędzie m.in. z Tadżykistanem, Izraelem, Tunezją. Rosjanie przysłali 71-osobową reprezentację. Mają jeszcze szanse, np. w skoku wzwyż, może też w skoku w dal kobiet.

Rosja została pokazana palcem jako kraj nie tylko przymykający oko na dopingowanie się swoich zawodników, ale pomagający im, przez niemiecką telewizję ARD. W Pekinie rozmawialiśmy z chodziarzem Rafałem Augustynem, który wystartuje w chodzie na 50 km. Chód był jedną z najmocniejszych rosyjskich konkurencji, ale Rosja wyczyściła reprezentację z chodziarzy niemal w całości. - Wszyscy zawodnicy trenera Wiktora Czegina zostali wykasowani. Jest to mistrz podawania zawodnikom dopingu. Jedyny Rosjanin na 50 km, Aleksandr Jargurkin, pracuje z innym trenerem - mówi Augustyn.

Czegin pracował z ponad 20 chodziarzami ukaranymi za doping.

Po filmach ARD przez rosyjską federację lekkoatletyczną przetoczyło się tsunami. Obecnie kieruje nią tymczasowy szef Wadim Zeliczenok, głównym trenerem reprezentacji został były 800-metrowiec Jurij Borzakowski, o którym koledzy z bieżni opowiadają różne dziwne rzeczy. Na pewno można powiedzieć, że startował rzadko, najczęściej trenował gdzieś w głuszy.

Ale nowy szef nie zablokował startu notorycznej dopingowiczki, dwukrotnej mistrzyni świata na 1500 m Tatiany Tomaszowej, która - raz już zdyskwalifikowana na dwa lata - prawdopodobnie jest na liście najnowszej, dotyczącej wyników po 2005 roku. Tomaszowa zajęła w finale 10. miejsce. IAAF już przyznała, że około 20 procent sportowców używa dopingu krwi, wśród niż 48 procent to zawodnicy "zbójeckich" krajów, jeśli chodzi o doping, takich jak Rosja i Kenia. - Jak widzieli, że ktoś ma złe wyniki, po prostu go nie wypuszczali z kraju - mówi nam Augustyn.

Ciekawy jest przypadek dyskoboli. Z 24, którzy przekroczyli w tym sezonie 65 metrów, nie przyjechali, choć byli na liście startowej, Amerykanin Chase Madison i Rosjanin Wiktor Butenko.

Wreszcie złoto dla USA

W czwartek startowaliśmy w biegu na 800 dla dziennikarzy i wszyscy się uśmialiśmy, gdy Christa Mann odbierała złoty medal. Jeden z Amerykanów zakrzyknął: - Wreszcie złoto dla USA.

Od dnia, w którym Joe Kovacs pchnął kulą na złoty medal, Amerykanie - kraj, który pięć razy z rzędu wygrywał klasyfikacje pod względem liczby medali - do półmetka zawodów nie mają złota w poważnych zawodach. Podratowali reprezentację Allison Felix i Charles Taylor w trójskoku. Są jeszcze szanse na więcej - David Oliver startuje w płotkach, są dziesięcioboiści i sztafety. Musieliby wykorzystać każdą szansę, aby wygrać.

Amerykańska potęga karleje. Widać to było po biegach na 400 m, gdzie przez ostatnią dekadę Amerykanie zdobyli w mistrzostwach świata 10 na 15 wszystkich medali, w tym cztery na pięć złotych i wszystkie cztery srebrne, czyli były cztery duble i jeden komplet. W Pekinie był tylko jeden srebrny. Przez ostatnie 12 lat tylko raz zdarzyło się, że nie wywalczyli medalu na 400 ppł. I teraz zdarzył się taki przypadek po raz drugi. Tak więc może być najgorzej od czasu Edmonton w 2001 roku (5 złotych, w sumie 13), a kto wie, czy nie najgorzej w ogóle.

Tak Anita Włodarczyk cieszyła się ze złotego medalu MŚ! [KLIKNIJ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.