Pekin 2015. Amel Tuka - królik z kapelusza na drodze Kszczota

Prawdopodobnie pokona Davida Rudishę, i może stanąć na drodze Adama Kszczota do złotego medalu mistrzostw świata na 800 m. Zawodnik, o którym nigdy nie słyszeliście. Niesamowita historia Amela Tuki. Relacja na żywo z finału we wtorek o 14.55 w Sport.pl, transmisja w Eurosporcie.

W niedzielę Adam Kszczot w fantastycznym stylu wygrał półfinał 800 m i awansował do finału. Nie pozwolił przypadkowi na wzięcie spraw w swoje ręce, przejął kontrolę. Reagował natychmiast na każdą próbę ataku przeciwników. Wydawało się, że na ostatnich 50 metrach traci siły, ale sam później powiedział, że trzymał rękę na pulsie. U bukmacherów jest czwarty pod względem szans na zwycięstwo w finale. Ale ma realne szanse na znacznie więcej. Od czasu niezapomnianego Pawła Czapiewskiego na mistrzostwach świata w Edmonton w 2001 roku, na podium nie było Polaka, zresztą ten szalony finiszer pozostaje jedynym w historii, który medal na 800 m zdobył.

Numerem 1 jest jednak 24-letni Bośniak Amel Tuka. Zupełnie niebywała jest historia jego ataku szczytowego w jednej z najtrudniejszych, najbardziej wymagających konkurencji lekkoatletycznej. Jeszcze dwa lata temu Amel biegał na 800 m 1,51 min, czyli tyle, co dobrzy juniorzy. Ba, w zawodach dziennikarzy zdarzają się zawodnicy, którzy mieliby dwa razy mniejszą stratę do Bośniaka niż on wtedy do czołówki.

Ale Amela zauważyli włoscy menedżerowie, którzy rejony byłej Jugosławii po prostu skanują. Bośniak pojechał do grupy słynnego włoskiego trenera Gianni Ghidiniego, który otworzył ośrodek między Weroną a jeziorem di Garda, w Bussolengo.

Ghidini jest jednym z kilku włoskich szkoleniowców, którzy zarabiają na przerabianiu zawodników, głównie afrykańskich w rekordzistów, organizują bazy w swoich domach, w których mieszkają całe tuziny biegaczy. Rychtują ich na biegi uliczne, których w Europie są tysiące i na których można zarobić na godne życie w Eldoret, czy Kapsabet. Ghidini i np. Renato Canova są najwyższą półką takich trenerów. Canova wyćwiczył tylu mistrzów świata, rekordzistów świata, mistrzów olimpijskich, że naszych palców u rąk i nóg nie starczyłoby do policzenia. Co dla nas najbardziej niesamowite, wytrenował fantastycznego Saifa Saeda Shaheena, króla przeszkodowców. Ghidini ma za sobą współpracę między innymi z Wilfredem Bungeiem. To było imponujące dzieło - Bungei. Ghidini bowiem doprowadził go do tytułu mistrza olimpijskiego w Pekinie w 2008 roku.

U obu trenerów - jak mawiają zawodnicy - "nie ma, że nie mogę". Olbrzymi kilometraż, sprinty pod górę, tylko tempo wyścigowe, czasem szybciej, czasem nieznacznie wolniej. Harówa, że Stachanow by się zarżnął. Nic dziwnego, że Canova jest teraz szefem szefów szkolenia średniego i długiego dystansu w reprezentacji Chin.

W tych pięknych okolicznościach przyrody kwiat talentu Amela rozkwitł. Dzięki pracy w Bussolengo, z miesiąca na miesiąc biegał szybciej. Jak napisaliśmy, w 2013 roku biegał 1,51, ale pod koniec tamtego roku, już po przeniesieniu się do Włoch, zrobił 1,46.29. Rok temu już 1,46,12. I teraz najlepsze. Ten sezon zaczął od 1,44, potem pobiegł 1,43.84 w Madrycie, wreszcie w swoim debiucie w Diamentowej Lidze w Monaco rozbił kasyno - 1,42.51. Bieg pięknie rozegrany, z imponującym finiszem na ostatnich 200 metrach. - Nie wiem, co się stało - powiedział.

Ale ściąć tę ostatnią sekundę jest najtrudniej. I w tak krótkim czasie?

Komentatorzy w telewizji użyli nowomowy, aby powiedzieć, że podejrzewają doping: - Ten postęp w wynikach jest niemal niemożliwy.

Bośniak byłby faworytem w każdych okolicznościach, ale teraz są one korzystniejsze. Do Pekinu nie przyjechał Amerykanin Nick Symmonds, Ayanleh Soulaiman zdecydował się na 1500 m, Mohammed Aman został zdyskwalifikowany za spowodowanie kolizji w półfinale, a Nijel Amos po prostu odpadł o ułamek sekundy. Z pierwszej dziesiątki na światowych listach w finale jest tylko trzech: lider Tuka, Kszczot i Rudisha, w dokładnie takiej kolejności.

Prawda, że nikt nie miałby nic przeciwko tej kolejności w finale?

Finał 800 m we wtorek o 14.55 (20.55 w Pekinie). Relacja na żywo w Sport.pl, transmisja w Eurosporcie

Piękne siedmioboistki przy pracy. I po pracy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.