Lekkoatletyczne MŚ w Pekinie. Gatlin vs Bolt, czyli walka ciemnej strony mocy z jasną

Niedzielny finał na 100 m będzie pojedynkiem Amerykanina Justina Gatlina i Jamajczyka Usaina Bolta. Wracającego dopingowicza i najszybszego sprintera sezonu z czystą ?Błyskawicą?, najlepszym sprinterem w historii.

Bolt właśnie tu, w Pekinie, podczas igrzysk olimpijskich w 2008 roku zaczynał bieg po sławę. A nawet więcej niż sławę - po miano "Błyskawicy", superbohatera o nieludzkiej szybkości, mutanta stworzonego do bieżni. To tu złamał rekordy świata na 100 m, 200 m i w sztafecie 4 x 100 m. Pierwszy i drugi - 9,69 s i 19,30 s - wydawały się nie do pobicia, a przetrwały zaledwie rok. Jamajczyk zachwycał w Pekinie elegancją biegu, łagodną dzikością, naturalną mocą.

I czystością, bo Bolt nigdy nie miał najmniejszej przygody z dopingiem, nikt go nigdy nie złapał choćby na dezinformowaniu agentów antydopingowych co do miejsca pobytu. Chociaż niestety nie oznacza to automatycznie, że nigdy nie brał. To jest w końcu lekkoatletyka.

Tuż przed mistrzostwami świata na jego wizerunku pojawiła się rysa, naprawdę drobniutka, bo Bolt ominął zgrupowanie reprezentacji Jamajki w Japonii. Taki sam obóz aklimatyzacyjny mieli również Polacy, tylko że u nas obowiązku przyjazdu nie było. U Jamajczyków - tak, więc można było powziąć podejrzenie, że Bolt nie chce być badany i dlatego omija szerokim łukiem miejsce znane i łatwo dostępne dla agentów. Ale w Pekinie od testu nie ucieknie, bo mimo że Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyki (IAAF) zapowiedziała, iż przebada tylko 600-700 sportowców, to będzie w niej cała światowa czołówka. A w tej jest, rzecz jasna, Bolt.

Nawet pomimo tego, że nie biega dziś rewelacyjnie. Jamajczyk od sześciu lat się nie poprawia. W swoim najszybszym tegorocznym biegu, w Londynie, miał na 100 m 9,87 s - nie wyglądał dobrze. Tłumaczy go to, że wcześniej zmagał się z kontuzją.

Jeszcze wcześniej, gdy Bolt budował swoją legendę, Gatlin był w trakcie czteroletniej dyskwalifikacji. Wrócił w 2010 roku o 12 kg cięższy i z zamiarem próby załapania się do futbolowej NFL. Ale zaczął też odbudowywać karierę sprintera - dziś ma 33 lata i nigdy w życiu nie biegał szybciej. To samo w sobie jest niezwykłe. Gdyby w niedzielę w Pekinie Gatlin zdobył tytuł, zostałby najstarszym mistrzem w historii.

Ale cóż, badania naukowe potwierdzają, że efekt dopingu zostaje na długie lata. Że zawodnik, który dzięki dopingowi wszedł na określony poziom, już z niego nie zejdzie. Mało tego dyskwalifikacja pozwala na schowanie się przed radarami kontroli antydopingowych, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie będzie badał przez cztery lata Gatlina - bo może wróci, kto go wie, a może nie.

Gatlin nie jest jedynym, który w finale będzie miał swoje za uszami. Jego rodak Tyson Gay wrócił po rocznej dyskwalifikacji za doping i jest jedynym obok Bolta sprinterem na świecie, który zszedł poniżej 9,7 s. Jamajczyk Asafa Powell, który cztery razy bił rekord świata, wrócił na bieżnię po półrocznym wykluczeniu.

Ale to Gatlin jest w tym roku najszybszy. Na mityngu Diamentowej Ligi w Ad-Dausze pobiegł na setkę 9,74 s, a do tego dwa razy udało mu się to w czasie 9,75 s i raz 9,78 s. To on w Pekinie jest faworytem.

- Sport potrzebuje zwycięstwa Bolta - powiedział Sebastian Coe, jeszcze jako podwójny mistrz olimpijski, a nie szef IAAF, którym został w środę. - Gatlinowi należy się uznanie za to, że startuje w mistrzostwach. Ale nie mogę powiedzieć, że nie rusza mnie zdobywanie medali przez osoby wcześniej ukarane za doping, wręcz przeciwnie - powiedział Coe.

Początek niedzielnego finału na 100 m - o 15.15 czasu polskiego.

Niedzielne finały MŚ: młot mężczyzn (12.30); kula mężczyzn (13.30); 100 m mężczyzn (15.15).

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.