Lekkoatletyczne MŚ. Mistrzostwa świata - oby nie w dopingu

Już w sobotę w Ptasim Gnieździe, na pięknym olimpijskim stadionie, zaczną się ścigać sprinterzy, czyli największe gwiazdy mistrzostw. Tu może paść rekord świata, ale raczej nie ten, o którym myślicie.

***

Rekordem byłby złoty medal dla dwukrotnie przyłapanego na dopingu Justina Gatlina. Z Pekinu już go w tym roku wyrzucono - niespecjalnie elegancko, ale skutecznie wycofano zaproszenie dla niego na mniej znaczące zawody tego lata, mimo że Amerykanin do stolicy Chin przybył - teraz wraca, bo wyprosić z mistrzostw świata go nie można. Nie ma przepisu. Swoją karę odbył. Gatlin może wygrać z Jamajczykiem Usainem Boltem, biegaczem czystym. Ale podejrzenia są i tu.

Gatlin będzie się ścigać z rodakiem Tysonem Gayem, który też został przyłapany, który się przyznał, że brał doping, i który karę odbył.

Ktoś powie: przecież odcierpieli. Jakie tam odcierpieli! Odbierali innym medale, nagrody i pieniądze, nigdy nie zwrócili. I wciąż czerpią korzyści. Badania dowodzą, że efekt dopingu może trwać długo. Zawodnik po dyskwalifikacji za doping wraca silniejszy, niżby był, gdyby nigdy nie brał. Gatlin w wieku 33 lat bije rekordy życiowe.

Jak powiedział Tomasz Lewandowski, starszy brat i trener 800-metrowca Marcina, naszej skromnej medalowej szansy w tej konkurencji: - Żaden bankier nie wpuściłby do banku włamywacza, który okradł jego klientów. A my pozwalamy się dalej okradać.

W sobotę zaczynają również rzucać młociarze, a wśród nich Białorusin Iwan Cichan, dwukrotnie przyłapany na dopingu. Zabrano mu już za koks dwa medale olimpijskie, medal mistrzostw świata i Europy, bo nie ustawał w wysiłkach ku chwale prezydenta Aleksandra Łukaszenki, którego jest ulubieńcem. Polscy sportowcy pomogli wyprosić go z niedawnych zawodów w Szczecinie, bo to notoryczny koksiarz i kłamca. Facet jest chory jak kleptoman. Trzeba go leczyć, a nie dawać mu okazje do następnych oszustw. Przepisu jednak brak.

Minimum pozwalające mu na start w pekińskich mistrzostwach wykręcił gdzieś w Rosji czy na Białorusi. I szanse na medal ma. Pewnie Paweł Fajdek ręki mu na powitanie nie poda. Wyobraźmy sobie, że Cichan wygrywa z nim w niedzielnym finale. To byłby dla mnie kolejny rekord świata - obłudy i fałszu.

***

Będzie też rekord syfu osadzonego w płucach długodystansowców, maratończyków i chodziarzy. Płuca maratończyka w ciągu jego ponaddwugodzinnego wysiłku przefiltrowują przeszło 20 tys. litrów powietrza. Władze Pekinu kazały zamknąć największych trucicieli pod groźbą kary, ale grzywna nie jest wysoka, a kto zamknie fabrykę na dwa tygodnie? (Oprócz mistrzostw świata zakaz obowiązuje także w rocznicę zakończenia II wojny światowej w Azji). Ograniczono ruch samochodów o połowę, mają jeździć auta albo na parzystych, albo na nieparzystych rejestracjach, ale gdzie tam. Zza szyby autobusu widzę, co się dzieje - jeżdżą wszyscy. Na sam widok z okna zamglonych budynków boli mnie gardło, a właśnie chciałem pobiegać...

***

I będzie jeszcze rekord krajowy. Dziennikarze chińscy mają tu inny internet niż reszta. Tylko zagraniczni mogą korzystać z Twittera, Google'a i Facebooka. A właściwie nie, to nie krajowy rekord. To przecież też jest rekord świata - informacyjne getto dla dziennikarzy na mistrzostwach świata.

Ale i zagraniczni reporterzy są na krótkiej smyczy. Bardzo krótkiej. Wystarczy, że wyjdę za bramy stadionu, a świat Zachodu z internetu znika, nie ma go. Żegnaj, Google'u Plus!

Staram się bardzo, aby to wszystko nie przesłoniło mi sportu i sukcesów naszych.

***

Mimo wysiłków sportowców tych prawdziwych rekordów będzie jednak w Pekinie bardzo mało, o ile w ogóle. Bo w imprezach takich jak mistrzostwa świata trzeba być kunktatorem, startować taktycznie, z szacunkiem do własnych sił, bo są przecież kwalifikacje, czasem półfinały. I nie ma zająca, który dyktuje rekordowe tempo i w połowie dystansu schodzi z bieżni. Czyli inaczej niż w mityngach, na których są zwykle przekraczane granice ludzkim możliwości. Dlatego jeśli jakiś rekord świata padnie, to zapewne w rzutach lub skokach, gdzie atmosfera wielkiego wydarzenia wyzwala u sportowców dodatkowe moce.

To bardzo przyjemne, bo Polska rzuca na kolana. Młociarka Anita Włodarczyk może pobić ten prawdziwy rekord świata. Niedawno już to zrobiła.

A młociarzowi Fajdkowi i dyskobolowi Piotrowi Małachowskiemu złoty medal odebrać mogłaby chyba tylko siłą Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza - taką mają przewagę nad rywalami. Ale nawet oni rekordów świata nie pobiją. Pochodzą one bowiem z lat 80., od "świecących" miotaczy z ZSRR i NRD. "Świecący" - tak mówią o rekordzistach z ery dopingu dzisiejsi sportowcy. Jak w przyszłości nazwą dzisiejszych?

Zobacz wideo
Copyright © Agora SA