Nie będę tu streszczał, jak Daniel Coyle redefiniuje pojęcie talentu i jak najwięksi nauczyciele/trenerzy ów talent rozbudzają. Chcę tylko przywołać jedno drobne odkrycie autora, które wydało mi się zbyt zaskakujące i atrakcyjne, by je przed czytelnikami zataić.
Otóż Coyle zauważył, że wśród czworga jego dzieci najszybciej biega/chodzi najmłodsze, siedmioletnia córka Zoe. Nie miał pojęcia dlaczego - czyżby najzwyczajniej zapisane w genach predyspozycje? - więc zaczął badać, jak jest w rodzinach jego znajomych. I odkrył regułę. Zawsze najszybsze było dziecko urodzone najpóźniej.
Wtedy wziął listę dziesięciu ostatnich rekordzistów świata w sprincie na 100 m i przeanalizował ich sytuację rodzinną; dane zebrał więcej niż uderzające:
+ Usain Bolt, drugie z trojga dzieci
+ Asafa Powell, szóste z sześciorga
+ Justin Gatlin, czwarte z czworga
+ Maurice Greene, czwarte z czworga
+ Donovan Bailey, trzecie z trojga
+ Leroy Burrell, czwarte z pięciorga
+ Carl Lewis, trzecie z czworga
+ Leroy Burrell, j.w.
+ Carl Lewis, j.w.
+ Calvin Smith, szóste z ośmiorga.
Wśród rekordzistów nie ma jedynaków, nie ma też pierworodnych - są wyłącznie członkowie rodzin wielodzietnych urodzeni jako ostatni lub prawie ostatni (średnio czwarci spośród 4,6-osobowego rodzeństwa). Co więcej, regułę potwierdziło badanie wśród najszybszych graczy futbolu amerykańskiego (statystycznie rodzili się jako 3,2. dziecko, spośród 4,4-osobowego rodzeństwa).
Schemat aż bije po oczach, a Coyle wyciąga z niego wniosek - wywiedziony także z obserwacji własnej córki - że brzdąc, który musi od początku gonić za starszymi, nawet bez dodatkowego treningu wytrenowuje szybkość. Nie umiem rozstrzygnąć, czy to słuszne stwierdzenie, w końcu z korelacją "najmłodszy - najszybszy" może wiązać się jakaś inna prawidłowość, dotąd niewykryta, lecz silniej wpływająca na klasę przyszłego sprintera. W każdym razie tezy Coyle'a całkiem zignorować nie sposób. Grupę badawczą miał mikroskopijną, ale jak wyselekcjonowaną!
Zaintrygowany sam sprawdziłem rekordzistów na 200 m. Aktualnym jest Bolt, który poprawił osiągnięcia Michaela Johnsona - jednego ze sprinterów wszech czasów. Tak, zgadliście, Amerykanin urodził się jako ostatni z pięciorga rodzeństwa. Jego poprzednik Pietro Mennea? Trzeci w piątce. Tommie Smith, którego prześcignął Włoch? Siódmy w dwunastce...
A może interesuje was Florence Griffith-Joyner, absolutna królowa sprinterek, posiadaczka rekordu świata od 27 lat? Siódma wśród jedenaściorga rodzeństwa!
Temat arcyzłożonej, nieprzeniknionej rzeczywistości, w której nie sposób rozszyfrować wszystkich przyczyn większości zdarzeń - czynników i zależności jest zbyt wiele, ponad wyporność umysłów naszych i elektronowych - fascynuje mnie od zawsze (wszystkim podzielającym moją ciekawość i zarazem uzależnionym od literatury pięknej polecam "Katar" Lema i "Kosmos" Gombrowicza). A przywołana teza dodatkowo mnie jeszcze rozbawiła, bo polemizuje z innymi statystykami, z których wynika, że pierworodnemu powodzi się zazwyczaj w życiu najlepiej - co logiczne, tylko jemu rodzice poświęcają sto procent uwagi, potem muszą ją już dzielić.
Tak czy owak - jeśli wychowujesz gromadkę, pędem sprawdzaj, czy w najmłodszym nie kryje się przyszły rekordzista Polski w sprincie...
Polskie lekkoatletki na HME w Pradze: szybkie, zwinne i śliczne [ZDJĘCIA]
źródło: Okazje.info