Lekkoatletyka. Prezes Skucha liczy na sześć medali w Pradze [ROZMOWA]

- Polska młodzież jest zdolna, dobrze prowadzona i nie ma kompleksów, tylko walczy z Europą - mówi w rozmowie ze Sport.pl prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzy Skucha. Halowe mistrzostwa Europy odbędą się w Pradze między 5 a 8 marca.

Polacy do Pragi wysyłają 45-osobową ekipę . Jej liderzy to Kamila Lićwinko i Piotr Lisek, którzy w tym sezonie poprawili rekordy Polski w hali w skoku wzwyż i skoku o tyczce. Na ile medali liczymy? Co cieszy, a co martwi prezesa PZLA? O tym wszystkim mówił w rozmowie ze Sport.pl przeprowadzonej podczas dnia otwartego na zgrupowaniu w Spale.

Tadeusz Kądziela: Polacy zwykle radzą sobie lepiej w sezonie letnim, ale w tym roku zaimponowali także w hali.

Jerzy Skucha, prezes PZLA: Dla mnie jest to bardzo ważne, bo można powiedzieć, że polska lekkoatletyka stoi rzutami długimi, mamy mocny rzut młotem, dyskiem. A jeśli mówimy o rzutach, których na hali nie ma, to musimy wspomnieć Tomka Majewskiego, który nie startuje po zabiegu chirurgicznym. Natomiast rzeczywiście wygląda na to, że mamy w tym roku sezon halowy bogaty w bardzo dobre wyniki, na poziomie europejskim i światowym. Bardzo liczę na to, że nasza liczna i silna reprezentacja przywiezie medale.

Wysyłamy do Pragi aż 45 osób. Czy to jest konsekwencja dobrych wyników, czy też trochę mistrzostw Europy z Zurychu, gdzie medale zdobywali także ci, na których wcześniej nikt nie stawiał?

- Minima ustanowione przez Polski Związek Lekkiej Atletyki są ustalone tak, jak to robiono dawniej, więc to nie Zurych był powodem, ale od Zurychu zaczął się rozkwit wśród młodszych zawodników. Wielu z nich nie pyta mistrzów, kiedy skończą kariery, ale pokazują, że mogą być lepsi od nich. Pierwsze przykłady to Artur Kuciapski i Joanna Jóźwik [srebro i brąz na 800 m na ME w Zurychu]. Oni poszli dalej. Artur co prawda nie startuje na hali po kontuzji ale Asia znów przechodzi samą siebie, biega znakomicie i jest kandydatką do medali. Polska młodzież jest zdolna, dobrze prowadzona i nie ma kompleksów, tylko walczy z Europą.

Jaki jest plan minimum dla tej kadry? Ile medali by pana ucieszyło?

- Ostatnio przywieźliśmy pięć, potem trzy medale, ale mam przekonanie, że tak silna ekipa może przywieźć ich więcej. Trudno jest dokładnie określić ile, ale uważam, że przy sześciu medalach uznalibyśmy występ za bardzo dobry, a każda liczba większa niż sześć to będzie ogromny sukces.

Cieszy też rozwój infrastruktury halowej w Polsce.

- Tak, choć może nie szukałbym przyczyn tych ostatnich dobrych wyników w tym, że mamy dwie piękne hale lekkoatletyczne w Polsce. Przyszłościowo jest to jednak niezwykle ważne. W tym sezonie, niezwykle bogatym, startowało w sumie ponad tysiąc zawodników. Co tydzień w Spale i Toruniu odbywały się zawody kontrolne, tego nie mieliśmy od lat, może nawet nigdy w sezonie halowym. Dzięki temu lekkoatletyka będzie się dalej rozwijać.

Toruń jest wspaniałą halą widowiskową, więc na pewno będą tam nasze główne imprezy, zarówno mityngi komercyjne, jak i mistrzostwa Polski. Spała jest za to halą typowo treningową, zawodnicy mają tu świetne warunki do odnowy, zakwaterowanie i wyżywienie. Tak więc będzie jasny podział ról dla obu tych ośrodków.

Jednym z największych talentów w polskiej lekkoatletyce jest Ewa Swoboda, co jest o tyle ważne, że sprinterki na światowym poziomie nie mieliśmy od lat.

- Tak, to bardzo ważne, jest to ogromny talent prowadzony od najmłodszych lat przez Iwonę Krupę. Ewa zaskakuje nas wszystkich - myślę, że także samą siebie - swoim rozwojem na poziomie europejskim i światowym. W zeszłym roku tylko przez falstart nie wygrała Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich. Wszystko przed nią, jest w jakimś sensie ewenementem, jeśli chodzi o sprint wśród białych ludzi.

Wydaje się też świetnie przygotowana psychicznie. W tym roku miała szereg startów w mocnej obsadzie i w żadnym nie zawiodła.

- Ja bym tego nawet nie nazwał przygotowaniem, bo Ewa to w sobie ma, to nie jest efekt pracy z psychologiem, którego nie ma i nie potrzebuje na razie. Ona po prostu to ma i to jest bardzo ważne.

Jak to zrobić, żeby tego talentu nie stracić, żeby się odpowiednio rozwinął?

- Przede wszystkim nie przeszkadzać, bo jak coś idzie, to tylko obserwować i pomagać, to jest najważniejsze. U młodej kobiety wiele różnych przeszkód może powstać, zdrowotne i różne inne, oby one ją omijały i ja myślę, że to wystarczy.

Rozwijają się też skoki. Padły rekordy halowe w skoku wzwyż kobiet i skoku o tyczce mężczyzn. Kiedy coś ruszy w skoku o tyczce kobiet?

- Nie ma w tej chwili tyczki kobiecej w Polsce, tak można w skrócie powiedzieć. Jeszcze sześć lat temu mieliśmy mistrzynię i wicemistrzynię świata - Annę Rogowską i Monikę Pyrek. Wtedy tyczka męska była w rozsypce, ale okazało się, że kilku młodych zawodników w ciągu kilku lat dogoniło świat. Zarówno Piotr Lisek, jak i Robert Sobera to są zawodnicy zupełnie świeżej krwi, bardzo dobrze przygotowani motorycznie. Specjalnie mówię o nich, bo ten trzeci to jest Paweł Wojciechowski, który poznał już smak mistrzostwa świata. Wierzę, że on też wróci po kontuzji i to będzie naszych trzech muszkieterów na światowym poziomie.

Jak te medale i sukcesy wpływają na kondycję finansową związku?

- Nie za bardzo. Środki z Ministerstwa Sportu są na podobnym poziomie co w latach poprzednich. Nie są to małe środki, to spore kwoty, natomiast nie widzimy takiego przełożenia, że jak sukcesów jest więcej, to i pieniędzy jest więcej.

Jeśli chodzi o sponsorów, to najważniejszym jest PKN Orlen. Problemem lekkoatletyki jest to, że za często jej w telewizji nie widać, a to jest najważniejsze. Jakby pojawiała się jak gry zespołowe raz w tygodniu, to mielibyśmy więcej sponsorów.

Oto najpiękniejsze tyczkarki na świecie! [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Ile medali wywalczą Polacy podczas halowych ME w Pradze?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.