Lekkoatletyczne ME. Krystian Zalewski srebrny po dyskwalifikacji Francuza

Francuz Mahiedine Mekhissi-Benabbad wygrał bieg na 3000 metrów z przeszkodami podczas mistrzostw Europy, ale został zdyskwalifikowany za zdjęcie koszulki na ostatniej prostej. Skorzystał na tym Krystian Zalewski, który na mecie był trzeci. Polak nie przejął się zachowaniem zwycięzcy, ale o dyskwalifikację wystąpili Hiszpanie.

Mieli w tym swój interes, bo czwarty na mecie był ich zawodnik, Angel Mullera. Teraz to on ma brąz. Złoto pozostało dla Francji, bo jako drugi finiszował Yoann Kowal i to on stanie na najwyższym stopniu podium.

"Artykuł 125.5 na podstawie, którego Francuz dostał żółtą kartę dopuszcza też dyskwalifikację. Pewnie na to liczą Hiszpanie" - pisał na Twitterze Tomasz Wieczorek, członek Komisji Sportowo-Technicznej Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.

"Oczywiście Francuzi się będą jeszcze od tej decyzji odwoływać, ale wydaje mi się, że nie mają dużych szans" - dodał.

Mekhissi-Benabbad był liderem tegorocznych list w Europie i faworytem biegu. Ku zdziwieniu wszystkich finiszując zdarł z siebie koszulkę i minął metę półnagi. - Nie skupiałem się na tym co robi Francuz, ale nie było to odpowiednie zachowanie u takiej klasy zawodnika - skwitował Zalewski, który nie wydawał się zbytnio poruszony zachowaniem rywala. Nic dziwnego, brąz był jego życiowym sukcesem.

Fatum nad przeszkodami

25-letni Zalewski miał w tym roku drugi wynik spośród startujących w Zurychu, ale ciążyło nad nim podwójne fatum.

Po pierwsze Polacy po licznych sukcesach Jerzego Chromika, Bronisława Malinowskiego oraz Bogusława Mamińskiego od 32 lat nie mogli stanąć na podium mistrzostw Europy. - Udało się wywalczyć medal i przełamać złą passę polskich przeszkodowców. Jestem bardzo szczęśliwy - mówił na mecie.

Drugie dotyczyło bezpośrednio Zalewskiego. Rok temu w Moskwie został zdyskwalifikowany, a na drużynowych ME w Brunszwiku potknął się i zajął dalsze miejsce. - Mistrzostwa świata w Moskwie były pechowe, ja do dzisiaj jestem zdania, że nie popełniłem żadnego wykroczenia. Zaakceptowałem decyzję sędziów, wróciłem dwa razy mocniejszy - komentował. - Jestem odporny na stres, nie jestem młokosem, nie boję się walki z lepszymi zawodnikami - dodał.

Pokonać Kenijczyków

W czwartek Zalewskiego wyprzedził tylko Mekhissi-Benabbad i jego rodak Kowal. Mateusz Demczyszak przybiegł jedenasty. - Podświadomie chciałem walczyć o złoty medal, niestety, dwaj Francuzi byli lepsi. Mam nadzieje, że kolejne imprezy pokażą, że nie jest to przypadkowe miejsce na podium i spróbujemy odwrócić tę kolejność - zapowiadał Zalewski.

Poszedł nawet dalej. - Biali zawodnicy pokazują, że można walczyć z Kenijczykami i Etiopczykami. Będę mocno trenował, by pokonać ich w bezpośredniej walce na najważniejszych imprezach - obiecał.

Sam też trenuje w Afryce, wzorem 800-metrowca Marcina Lewandowskiego. - W tym roku podjęliśmy nową ścieżkę i pojechaliśmy do Kenii. Mam nadzieje, ze jeszcze wiele razy tam pojedziemy, bo przynosi to efekt - zachwalał.

Tradycyjnie jako nowy medalista musiał się też przedstawić. - Mieszkam z narzeczoną w Goleniowie. Lubię czytać książki, fantastykę Andrzeja Pilipiuka, choć tu czytałem akurat Wilka z Wall Street. Słuchałem też muzyki, dziś przyświecała mi nuta "Przekazu w mieście".

 

Brąz Zalewskiego to już trzeci krążek Polaków w Zurychu. Wcześniej także trzeci byli Tomasz Majewski w pchnięciu kulą i Robert Urbanek w rzucie dyskiem.

Więcej o: