W mityngu w Sztokholmie Polak przybiegł na metę szósty w słabym czasie 1,48.07. Wcześniej desperacko zmagał się z kontuzją stopy. Do startu w mistrzostwach świata w Paryżu zostało 16 dni.
Paweł Czapiewski: - Oczywiście marzyłem o czymś więcej. Wydawało mi się, że biegniemy bardzo szybko. Za metą rozmawialiśmy ze sobą i wszyscy byli zdziwieni słabszymi czasami, również Jurij Borzakowski i Joseph Mutua. A mimo to ja od czterech lat tak się nie "ujechałem". Przez pół godziny dochodziłem do siebie, aż służby medyczne pytały, czy wszystko ze mną w porządku. No w porządku, tylko że mi się cukry skończyły na ostatniej prostej.
- Myślę, że to splot niekorzystnych okoliczności. Pogoda wietrzna, zimna; ja nie jestem jeszcze wybiegany. To był najdłuższy dystans, jaki biegłem w tempie startowym od 10 miesięcy, próbowałem biegać najwyżej na 500 m. Dalej, właśnie wróciłem z wysokich gór, gdzie ciężko trenowałem. Tak ciężko, jak inni na początku sezonu. Bo dla mnie to jest początek roku. Więc widać wyraźnie u mnie brak ekonomii biegu - pierwsze kółko powinienem biec szybko, ale swobodnie. Ponieważ jeśli nie ma swobody na pierwszym kółku, nie będzie szybkości na drugim. I wtedy nie ma co liczyć na sukces. Taką swobodę trzeba wyćwiczyć, startując.
Ale - żeby nie wpaść w depresję - uważam, że mimo wszystko ten start miał aspekty pozytywne - najszybszy pierwszy start w karierze miałem rok temu i był tylko nieco lepszy 1,47.50. No i nawet jak nic więcej nie da się osiągnąć w tym roku, to jednak przebiegłem te 800 metrów i sezonu olimpijskiego nie zacznę od zera.
- Liczę na to, że choć sezon jest wyjątkowy pod względem większej liczby biegających poniżej 1,45, rywale zaczną w końcu biegać wolniej. Już to widać, bo sezon jest bardzo długi. A ja mam nadzieję, że z każdym startem będę biegał szybciej i że mimo krótkich przygotowań wystarczy mi sił na trzy biegi w mistrzostwach. We wtorek pobiegłem tylko 1,48 dlatego, że właśnie skończyłem treningi wysokogórskie, a na ich pozytywny efekt trzeba poczekać trochę dłużej. Liczę na to, że mimo słabego biegu w Sztokholmie zaproszą mnie na mityngi w Berlinie, Zurychu i na to, że Polski Związek Lekkiej Atletyki przedłuży dla mnie o trzy dni termin uzyskania minimum na mistrzostwa świata. Dla nich te trzy dni to formalność, dla mnie są bardzo ważne. A jeśli nie zaproszą mnie na mityng do Berlina, to wcisnę się do Malmoe, bo przed mistrzostwami muszę jak najwięcej startować.