Bondarenko zaczął od 2,29 m, gdy inni już mieli w nogach kilka skoków (jak Iwan Uchow - trzy, lub Donald Thomas - cztery). Skoczył 2,35 m i znów się przyczaił. Na 2,41 m strącił i zaczęła się nerwówka. W drugiej próbie jednak się udało. To zapewniło mu złoty medal mistrzostw świata - "najwyższy" w 30-letniej historii zawodów. Ukrainiec próbował jeszcze pobić rekord świata, atakował 2,46, ale nie pokonał tej wysokości. Najbliżej był w drugiej próbie, ale zahaczył poprzeczkę biodrem.
Drugie miejsce zajął Mutaz Essa Barshim trenowany przez polskiego szkoleniowca Stanisława Szczyrbę, trzecie Kanadyjczyk Derek Drouin, który pobił rekord kraju. Barshim przeniósł swoje dwie próby na 2,44, co byłoby jego rekordem życiowym (pobitym o 4 cm), ale się nie udało.
Niespełna 24-letni Bondarenko jest rewelacją sezonu. W zeszłym roku ustanowił rekord życiowy skokiem na 2,31, w tym poprawiał go już trzykrotnie, w sumie o dziesięć centymetrów. Wynik 2,41 daje Ukraińcowi trzecie miejsce w historii konkurencji i jest najlepszym rezultatem od 1994 roku! Poprzeczkę zawieszoną wyżej pokonali jedynie rekordzista Europy Szwed Patrik Sjoeberg (2,42) w 1987 i rekordzista świata Kubańczyk Javier Sotomayor (2,45 w 1993).
Bondarenko próbował pobić ich wyniki dwukrotnie, ale wszystkie próby na 2,43, 2,46 i 2,47 z Lozanny i Londynu były nieudane. Z pewnością będzie próbował kolejnych. Przy wzroście 1,97 m Ukrainiec waży zaledwie 80 kg i jest porównywany do tyczki. Przy takich warunkach fizycznych zaskakuje szybkością na rozbiegu.
W 2008 roku był mistrzem świata juniorów, ale w kolejnym roku przeszedł operację stopy, która zabrała mu dwa sezony. - Ból mi towarzyszy, ale przyzwyczaiłem się do tego w czasie ostatnich trzech sezonów - mówił po wygraniu zawodów Diamentowej Ligi w Dausze. W sumie triumfował w ośmiu z dziewięciu startów w tym sezonie.