Fotograf, który zrobił zdjęcie Bolta z piorunem: Tylko jeden procent mojej zasługi

Fotograf agencji AFP Olivier Morin, który zrobił w Moskwie słynne już zdjęcie Usaina Bolta z piorunem w tle, przyznaje, że gdyby chciał ponownie wykonać taką fotografię, to pewnie nie udałoby mu się to przez następne pięćdziesiąt lat. Więc daje sobie tylko jeden procent zasługi za zrobienie tego zdjęcia.

Morin opowiada historię efektownego zdjęcia na swoim blogu . Zdradza, że zostało ono wykonane jednym z pięciu zdalnie sterowanych aparatów, jakie ustawił wzdłuż bieżni: "Chciałem uchwycić zwycięzcę biegu z różnych kątów i perspektyw. Nie mogłem oczywiście wiedzieć na pewno, kto wygra, jednak logiczne wydawało mi się postawienie na tor Usaina Bolta" (bolt - po angielsku znaczy... piorun).

"Aparat stał około trzydziestu metrów od linii mety. Pomysł był taki, by zrobić zdjęcie zwycięzcy z uniesionymi rękoma i ze stadionem w tle. Chciałem także uchwycić trochę nieba. Z pewnością nie miała to być typowa fotografia newsowa" - przyznaje Francuz, który z pewnością nie spodziewał się, jak oryginalne ujęcie uda mu się wykonać.

"Nie spodziewałem się aż takiej reakcji"

Fotograf opowiada, że gdy Bolt już wygrał, zaczął się cieszyć dopiero chwilę po przekroczeniu linii mety. "Wtedy odpaliłem wszystkie moje aparaty, (...) te zdalnie sterowane mogą być uruchamiane za pomocą przełącznika nożnego. Pochodzące z nich zdjęcia przesyłane są do mojego laptopa. Zacząłem je kolejno przeglądać i po znalezieniu kilku przyzwoitych zdjęć z pierwszych czterech aparatów, otworzyłem fotografie z ostatniej kamery".

Morin zdradza, że początkowo nie zauważył piorunów na zdjęciach, jednak po chwili przeglądania zobaczył cztery zdjęcia z błyskawicą. Dwa z nich były bezużyteczne, gdyż chmury na nich były zbyt ciemne i błysk był ciężki do wypatrzenia. "Jednak na pozostałych - z odrobiną szczęścia - piorun jest bardzo ładny i dobrze widoczny" - przyznaje.

Zdaniem fotografa to oczywiste, że to właśnie błyskawica "tworzy" to zdjęcie: "Bez niego to nie byłoby nic specjalnego. Wiedziałem, że to było dobre ujęcie, jednak nie spodziewałem się tak ogromnej reakcji, jaką wywołało".

"Coś takiego nie przydarzyło mi się przez 25 lat kariery"

Francuz zdaje sobie doskonale sprawę, że miał ogromne szczęście, że udało mu się trafić idealnie w momencie, gdy na niebie pojawił się piorun, a obok kamery akurat przebiegał najlepszy biegacz świata. Przyznaje, że jedyną rzeczą, jaką był w stanie kontrolować, to kadr oraz moment, w którym nacisnąć przycisk migawki.

"Błysk pioruna - cóż, tego oczywiście nie da się zaplanować, nawet jeśli burzowe niebo grzmiało od dwudziestu minut, a wszyscy fotografowie próbowali uchwycić błyskawicę" - pisze na swoim blogu.

"Wydaje mi się, że to był taki jedyny moment w moim życiu. Podczas swojej 25-letniej kariery fotografa, jeszcze nigdy nie przydarzył mi się niekontrolowany element zewnętrzny, który w taki sposób wpłynąłby na zdjęcie. Mogę sobie wyobrazić, że jeśli próbowałbym zrobić coś takiego przez najbliższe pięćdziesiąt lat, to nie zdarzyłoby się to ponownie. Więc tak naprawdę daję sobie tylko jeden procent zasługi za zrobienie tego zdjęcia!".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.