W czwartek sąd rozstrzygnie, czy Oscar Pistorius będzie mógł wpłacić kaucję i procesu oczekiwać na wolności.
Prokuratura chce, by siedział w areszcie, bo boi się, że sportowiec oskarżony o morderstwo z premedytacją Reevy Steenkamp wyjedzie za granicę, gdzie ma kilka kont bankowych, i już nie wróci.
W środę zeznawał Hilton Botha, policjant z 24-letnim stażem, który jako pierwszy przyjechał do domu Pistoriusa, gdzie 14 lutego przez drzwi do toalety śmiertelnie postrzelono 29-letnią kobietę.
Pistorius twierdzi, że wziął swoją partnerkę za włamywacza. Wstał w nocy zamknąć balkon, zasunął żaluzję, przez co zapadły ciemności, a gdy usłyszał hałas w łazience, spanikował, po omacku sięgnął po broń, podszedł do łazienki i zaczął strzelać. Nie zauważył, że dziewczyny nie było w łóżku.
Botha powiedział, że ma świadka, jednego z sąsiadów gwiazdora, który potwierdzi, że między godziną 2 a 3 w nocy słyszał nieustanne krzyki kłócącej się pary, a dopiero potem strzały. Przeczy to słowom Pistoriusa, który twierdzi, że krzyki pojawiły się dopiero wtedy, gdy zaczął wzywać pomocy.
Policjant zeznał też, że ze wstępnych badań trajektorii lotu pocisków wystrzelonych przez drzwi łazienki wynika, że Pistorius strzelał z góry na dół, a więc miał na nogach swoje protezy nóg. Wcześniej zeznał, że poruszał się bardzo powoli na kikutach i przez to czuł się dodatkowo zagrożony.
Według policji Reeva nie siedziała na desce klozetowej, ale chowała się w rogu pomieszczenia, co dowodzi, że ktoś ją ścigał.
Botha mówił też, że w domu Pistoriusa znaleziono dwa pudełka pełne sterydów anabolicznych, testosteronu i innych zakazanych substancji dopingowych. Mogłoby to wskazywać, że sportowiec się szprycował i był bardziej podatny na wahania nastrojów - ataki złości czy paniki.
Niespodziewanie jednak policjanta bardzo skutecznie zaatakował obrońca biegacza Barry Roux. Szybko wykazał, że policjant nie jest pewien, czy rzeczywiście znalazł sterydy, testosteron lub coś innego. A potem obwieścił triumfalnie zdumionej sali, że w pudełkach są dozwolone środki ziołowe, które jedynie w nazwie mają słowo "testo-enzymy".
Na pytanie adwokata, czy świadek zeznał, że słyszał konkretne głosy Pistoriusa i dziewczyny, czy "jakieś" głosy, Botha odparł, że osoba nie była w stanie ich zidentyfikować. Na sali znów dało się słyszeć szmer zdziwienia, gdy policjant powiedział, że świadek mieszka... 600 metrów dalej. Później poprawił się, mówiąc, że chodzi o 300 m. Ale wątpliwości pozostały, bo po pierwsze, to wciąż bardzo daleko, a po drugie, policjant plączący się w zeznaniach w tak prostej sprawie nie zrobił najlepszego wrażenia.
Adwokat nadal go punktował - okazało się, że współpracownicy Roux znaleźli w muszli klozetowej magazynek do pistoletu, który przegapili policyjni technicy. Botha przyznał też, że po domu poruszał się w butach, których nie zabezpieczył gumową nasadką. Zostawiał ślady. - Przyznaję, to niedopuszczalne - stwierdził.
Policja twierdzi, że znalazła cztery telefony i z żadnego nie wzywano pogotowia. Ale obrońca znów triumfował: - Nie macie telefonu Oscara, wystarczyło spytać o jego numer.
Sekcja zwłok wykazała, że Reeva miała całkowicie opróżniony pęcherz, co jest spójne z wersją Pistoriusa, że poszła w nocy do ubikacji. - Czy może pan zaprzeczyć? Czy policja znalazła cokolwiek, co wyklucza wersję przypadkowego postrzelenia? - pytał policjanta Roux. - Nie - odparł w końcu Botha.
"Guardian" napisał, że Pistorius po raz pierwszy w sądzie sprawiał wrażenie spokojnego, a jego rodzina, m.in. ojciec i siostra, uśmiechnęli się po popisach prawnika.
W czwartek ciąg dalszy.