Lekkoatletyka. Adam Kszczot zmienia trenera

Rozlatuje się jeden z najbardziej zgranych tandemów. I to z powodów, o których nikt ze środowiska nie chce głośno mówić.

Nie umiemy się powstrzymać na Facebook/Sportpl ?

O tym, że najlepiej rokujący polski 800-metrowiec zostawia po wielu latach współpracy trenera Stanisława Jaszczaka, dowiedzieliśmy kilka dni temu, ale oficjalnie nikt nie chciał się wypowiadać. W poniedziałek informację potwierdził sam Adam Kszczot, który jednak był w tej sprawie zwięzły. - Tak, rozstałem się z trenerem, ponieważ nie dotrzymał ustaleń między nami. To mój oficjalny i jedyny komentarz - mówi Kszczot Sport.pl.

Na temat tego, jakie to były ustalenia, nikt nie chce puścić pary z ust. Nieoficjalnie: szkoleniowiec nie całkiem profesjonalnie podchodził do pracy z jednym z najlepszych polskich lekkoatletów.

- A to już wiadomo oficjalnie, że się rozstali? - pyta Jerzy Skucha, szef Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. W jego głosie można było wyczuć, że rozmowa o 800-metrowcu z Łodzi nie jest mu na rękę.

- Nieoficjalnie słyszałem, że Adam już po igrzyskach w Londynie dopytywał o trenerów polskich i zagranicznych ze wskazaniem na USA. Nie chcę mówić o powodach, dla których zawodnik podjął taką decyzję. Szczerze mówiąc, czuję się niezręcznie, to delikatna sprawa. Sami zainteresowani mi o tym nie mówili, ale wiem jednak o nadużywaniu alkoholu przez szkoleniowca i domyślam się, że być może to okazało się decydujące.

Trener Jaszczak nie chciał rozmawiać. - Nie wiem, skąd pan ma takie informacje. Wcale ich nie potwierdzam. Nie rozstaliśmy się z Adamem. Nie mam zamiaru tego drążyć. Przyjdzie czas, powiem więcej. Ale nie dziś - mówi szkoleniowiec RKS Łódź.

Dla Kszczota mijający sezon nie był udany. Choć po raz pierwszy w karierze wygrał mityng Diamentowej Ligi, pokonując m.in. wicemistrza świata Sudańczyka Abubakera Kakiego, występ na igrzyskach zakończył w półfinale. W wiosennych halowych mistrzostwach świata 23-letni Polak prowadził w finale przez większość biegu, ale ostatecznie dobiegł czwarty.

A miał być to rok Kszczota, który jeszcze kilkanaście miesięcy temu poprawiał się ze startu na start. We wrześniu 2011 r. osiągnął drugi wynik w historii polskiej lekkoatletyki na tym dystansie - 1.43,30.

Także dlatego frustracja biegacza z Łodzi była coraz większa. Mimo że zwykle jest powściągliwy w wypowiedziach i zabiera głos rzadko, po igrzyskach nie zawahał się powiedzieć publicznie, że "trener przesadził z obciążeniami".

Jeśli Kszczot mówi, że to koniec współpracy z trenerem, znaczy, że to rzeczywiście koniec, bo biegacz ceni słowa.

W wywiadach jest pewny siebie, mówi otwarcie, jakie cele sobie stawia, a od swoich rozmówców oczekuje perfekcyjnego przygotowania. Wiedzą o tym dziennikarze, których niejednokrotnie przywoływał do porządku na największych imprezach. - Wiedzę, której przyjęcie jest bolesne, zapamiętuje się na dłużej - żartował, kiedy pytałem go o publiczne ruganie dziennikarzy.

- Taki jestem. Nie ma chyba nic zdrożnego w mówieniu, że jest się dobrze przygotowanym, że stać nas na dobry wynik. Nigdy nie mijam się z prawdą. Też nie o to chodzi, bym po słowach o ciężkiej pracy oczekiwał docenienia. Staram się tylko pokazać, że nie osiągam dobrych wyników "takim tam bieganiem". Że biegam wiele kilometrów, a treningi są skomplikowane. Tak jest w każdej konkurencji lekkoatletycznej. Trzeba to ludziom uświadomić - stwierdził przed igrzyskami w "Gazecie Sport.pl".

Starsi koledzy Kszczota mówią, że to właśnie jego stanowczość przesądziła o rozstaniu z trenerem Jaszczakiem. Wielokrotnie powtarzał przecież, że jest profesjonalistą i tego samego oczekuje od innych.

- Jestem zwolennikiem jak najszybszego rozwiązywania takich sytuacji, tym bardziej że obaj przeszli zarówno wiele pięknych, jak i bolesnych chwil - komentuje Artur Partyka, który z bliska obserwował współpracę Kszczota z Jaszczakiem. - Trzeba ogłosić ich decyzję jak najszybciej, a później jak po rozwodzie, zapomnieć o przeszłości. Adam jest młody, ma wielkie rezerwy, czuje głód biegania, kolejne igrzyska są dla niego wyzwaniem. Świadomość, że nie poszło w Londynie, będzie dla niego dodatkowym dopingiem. Czuję też, że zmiana trenera może okazać się punktem zwrotnym w jego karierze.

Jak dalej potoczą się losy Kszczota? Bardzo prawdopodobny jest wyjazd do Stanów Zjednoczonych i treningi w jednym z najbardziej znanych na świecie ośrodków biegowych.

- Nic na ten temat nie powiem, bo nic jeszcze w tej sprawie nie jest rozstrzygnięte. W najbliższych dniach wszystko powinno się wyjaśnić - mówi nam tajemniczo Kszczot.

Prezes Skucha dodaje: - Nie wiem, czy zagranica to dobry trop. Z drugiej strony z polskich szkoleniowców zawodnika, który wszedł na tak wysoką półkę, może trenować niewielu ludzi. Może tylko Zbigniew Król [były trener brązowego medalisty mistrzostw świata z 2001 roku i rekordzisty Polski Pawła Czapiewskiego] i Sławomir Nowak [były trener wielokrotnego rekordzisty świata na 800 m Wilsona Kipketera].

Usain Bolt ? nie chce dzikiej karty

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.