- Nic na to nie poradzę, po prostu lubię jeść. Przez to jeszcze w tym roku ważyłem 91 kg. Teraz 82. Ale nawet jak ważyłem 87, skoczyłem 5,50 m. Jak zapach pizzy się rozniesie... - Najbardziej lubię takie z prosciutto, rukolą i parmezanem w płatkach.
Kebaby też uwielbiam. Jest taka budka z kebabami 300 metrów od mojego domu. Jak nikogo oprócz mnie nie ma w domu, a chce mi się jeść, odpalam auto i jadę. Jak kebab nie starczy, to dokupuję hamburgera.
No i czekoladki. Też mam słabość. Sprzątanie w aucie zawsze było straszne, kiedy trzeba było wynieść te wszystkie butelki, papierki po snickersach i czekoladach. Strasznie milkę lubię.
- Nie wiem. Zawsze dużo jadłem i nic. Po dłuższej przerwie wszedłem na wagę. I wtedy przestałem jeść. A już wcześniej dostałem do zrozumienia nie tylko od trenera. Przychodzili i inni trenerzy do mnie na zawodach, mówili: "Paweł, zrób coś z sobą, bo słabo wyglądasz".
Za pierwszym razem to się uśmiałem, ale jak ktoś tak powiedział za trzecim... Zacząłem się zdrowiej odżywiać. Mniej coli - bo też wjeżdżała na stół często zamiast herbaty - mniej kebabów...
- Nie, naprawdę jestem niesamowitym łakomczuchem. Człowieku, jak ja się cieszyłem, kiedy mogłem po tym finale kupić sobie pięć twixów i je wszystkie jednego dnia wciągnąć! W takim jednym dużym pudełku zapakowanych...
Teraz może nie jem samej sałaty, ale przynajmniej jem regularnie. Nawet nie szukałem dietetyka, bo stwierdziłem, że wystarczy rzucić snickersy i kebaby.
Paweł Wojciechowski ze złotym medalem [GALERIA]
Wojciechowski w czołowej dziesiątce lekkoatletów na MŚ w Daegu ?