Moje treningi przed paraolimpiadą

Z boku wiele dyscyplin sportowych wygląda bardzo prosto. Weźmy takie biegi - w teorii wystarczy przecież pobiec. Z kolei w skoku wzwyż wystarczy po prostu skoczyć. Kluczem jednak jest bycie lepszym niż inni i tu już sprawa się komplikuje.

Nie wystarczy pobiec, nie wystarczy skoczyć - trzeba zrobić to lepiej niż wszyscy pozostali. Jak dąży się nad byciem najlepszym? W jaki sposób przekracza się kolejne swoje granice? Przede wszystkim, najzwyczajniej na świecie, bardzo ciężko się pracuje.

Sportem na poważnie zajmuję się mniej więcej od 18 roku życia. Wcześniej również byłem bardzo aktywny, jednak sport zawodowy wymagał ode mnie całkowitej zmiany trybu życia. Przed paraolimpiadą w 2012 roku w Londynie sześć lat spędziłem na naprawdę ciężkiej pracy i niezliczonych treningach, które zaowocowały złotym medalem.

Za chwilę zacznie się moja druga paraolimpiada. Przygotowuję się do niej naprawdę sumiennie. W tym momencie trenuję tak często, jak tylko mogę, bez żadnych wymówek. Każdą wolną chwilę staram się spędzać z rodziną, jednak większość mojego czasu obecnie pochłania sport.

Najbardziej skupiam się na pracy nad moją szybkością. I oczywiście siłą. Bez stałego polepszania tych dwóch elementów nie da się skakać coraz wyżej. Pozostaje jeszcze, nie mniej ważna, praca nad samą techniką skoku. W moim Gorzowie nie ma jednak niestety stadionu lekkoatletycznego. W związku z tym na treningi techniczne muszę za każdym razem wybierać się aż do Słubic, 80 kilometrów w jedną stronę. Jak widzicie, sport zawodowy to walka nie tylko z ograniczeniami własnego organizmu, ale też z tak zwanymi czynnikami zewnętrznymi.

Stałym już elementem moich treningów jest też siedzenie w internecie. Na bieżąco śledzę postępy innych skoczków, konfrontując ich formę z moją. Trzeba przyznać, że, wraz ze wzrostem zainteresowania igrzyskami paraolimpijskimi, coraz bardziej rośnie także poziom niepełnosprawnych sportowców - dotyczy to też skoczków wzwyż. Każda moja wygrana to jeszcze więcej pracy, jeszcze więcej treningów, jeszcze wyżej ustawiona poprzeczka.

Pewnie zastanawiacie się teraz, po co mi to wszystko. Cały ten wysiłek, nieustanne zmęczenie, brak czasu, wyjazdy. Cóż, dla mnie sport jest po prostu tym, co sprawia, że jestem szczęśliwy. Ból, wszystkie rozczarowania i frustracje momentalnie mijają, gdy uda mi się odnieść kolejny sukces. Ze sportem jestem związany już na całe życie. Kiedy skończę startować, mam zamiar trenować młodsze pokolenia. Na razie jednak wszystkie swoje siły wkładam w drugi już sprawdzian paraolimpijski, który zbliża się wielkimi krokami.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.