HMŚ Sopot 2014. Polskie nadzieje na medal w Ergo Arenie. Sztafeta czarnym koniem?

Na Halowych Mistrzostwach Świata, które 7-9 marca odbędą się w Sopocie, wystartuje 37 lekkoatletów z Polski. Największe szanse na medal przyznaje się tyczkarzom, 800-metrowcom, Kamili Lićwinko w skoku wzwyż oraz kulomiotowi Tomaszowi Majewskiemu. Z kolei czarnym koniem imprezy może okazać się sztafeta 4x400 metrów mężczyzn.

Obserwuj autora na Twitterze - @PiWisniewski

- Dawno nie mieliśmy tak silnego zespołu. Jesteśmy w stanie wywalczyć medal - podkreśla Rafał Omelko, zawodnik AZS AWF Wrocław. W rywalizacji sztafet wystartuje dziesięć męskich drużyn. Oprócz Polaków swoje reprezentacje wystawią Stany Zjednoczone, Jamajka, Trynidad i Tobago, Nigeria, Rosji, Wielka Brytania, Japonia, Ukraina oraz Hiszpania.

W czym należy upatrywać szans polskich 400-metrowców? Omelko uważa, że głównym atutem sztafety jest bardzo wyrównany skład.

- Kiedyś mogliśmy tylko pomarzyć o nawiązaniu wyrównanej walki z Wielką Brytanią, natomiast obecnie ta reprezentacja znajduje się w zasięgu naszych możliwości. Poza tym spora grupa zagranicznych zawodników swoje najlepsze wyniki uzyskała dość dawno temu i nie wiadomo, czy udało im się utrzymać wysoką formę - podkreślił lekkoatleta.

W składzie polskiej sztafety jest także zawodnik z Trójmiasta, trenujący w SKLA Sopot Patryk Dobek. Łącznie trener Józef Lisowski (twórca sukcesów polskiej sztafety 4x400 metrów w latach 90. i pierwszej dekadzie XXI wieku) ma do dyspozycji sześciu zawodników: Dobka, Omelko, Michała Pietrzaka (AZS AWF Katowice), Kacpra Kozłowskiego (AZS UMW Olsztyn) oraz Łukasza Krawczuka i Jakuba Krzewinę (obaj WKS Śląsk Wrocław).

Krzewinę oprócz startu w sztafecie czeka również rywalizacja w biegu indywidualnym. Podobnie jak Omelko.

- Ten start jest dla mnie tak samo ważny jak sztafeta i nie ukrywam, że wiążę z nim spore nadzieje. Ze względu na mistrzostwa świata, które odbywają się w Polsce, po raz pierwszy razem z trenerem staraliśmy się wypracować tak wysoką formę w sezonie halowym. Poprawiłem też technikę biegu, dzięki czemu w hali czuję się zdecydowanie lepiej niż poprzednio. Poza tym odpowiada mi również bieżnia w Ergo Arenie. Posiada ona dość łagodne łuki, które wysokim zawodnikom, a ja mam 195 cm wzrostu, nie przeszkadzają w biegu - przyznaje Omelko.

Wrocławianin podczas niedawnych Halowych Mistrzostw Polski stanął na najwyższym stopniu podium. Co więcej poprawił także rekord życiowy, który obecnie wynosi 46,29 sekundy. Ale jak zapewnia, stać go na więcej.

- Najwyższą formę zamierzam osiągnąć podczas mistrzostw świata. Jestem przekonany, że w trakcie tej imprezy będę w stanie złamać granicę 46 sekund. W finałowym biegu mistrzostw Polski miałem jeszcze spore rezerwy. Co prawda rywalizowałem w nim z Jakubem Krzewiną, niemniej ważniejsze od uzyskania konkretnego wyniku było zwycięstwo. Poza tym we wszystkich dotychczasowych biegach to ja nadawałem tempo i nie miałem dodatkowego bodźca w postaci uciekającego rywala. A podczas mistrzostw świata będę rywalizował ze zdecydowanie silniejszymi przeciwnikami - mówi Omelko.

Jego zdaniem faworytami tej konkurencji wcale nie są srebrny medalisty ostatnich igrzysk olimpijskich Luguelin Santos (zajął również trzecie miejsce podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Moskwie) z Dominikany czy też trzeci w Londynie Lalonde Gordona z Trynidadu i Tobago, a...

- Dla mnie kandydatem numer jeden do wywalczenia mistrzowskiego tytułu jest Pavel Maslak. Może jego najlepszy rezultat o tym nie świadczy, niemniej Czech znajduje się w wybornej dyspozycji. Przekonałem się o tym w Pradze, gdzie przez dwa tygodnie byłem na zgrupowaniu i miałem okazję zobaczyć, jak Pavel trenuje. Bez żadnych problemów wygrywał też wszystkie swoje biegi. W ogóle się w nich nie przemęczał i narzucał takie tempo, żeby zwyciężyć, ale przy okazji nie pokazać wszystkich swoich atutów - podsumowuje Omelko.

Czy polska sztafeta załapie się na podium HMŚ? Podyskutuj na Facebooku Trojmiasto.Sport.pl! ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA