Lekkoatletyczne ME. Adam Kszczot: To spełnienie marzeń

- Obym się tylko nie nabawił kontuzji szyi od tego medalu - powiedział Adam Kszczot, uszczęśliwiony brązowy medalista mistrzostw Europy w prestiżowej konkurencji - biegu na 800 m. Przegrał tylko ze złotym medalistą Marcinem Lewandowskim oraz z Markiem Rimmelem z Wielkiej Brytanii. - To spełnienie marzeń - dodał.

Marcin Lewandowski (Zawisza Bydgoszcz) zdobył złoty medal 20. lekkoatletycznych mistrzostw Europy w biegu na 800 metrów. W tej samej konkurencji trzecie miejsce zajął Adam Kszczot (RKS Łódź). Po wyścigu uradowany Kszczot opowiadał:

- To był bardzo mądry bieg. Świadomie zacząłem go wolniej niż wszyscy. Próbowałem się ułożyć na pierwsza trójkę, czwórkę. Udało się znaleźć tam, czyli dokładnie stało się to, co konkretnie chciałem. Stąd brązowy medal. Nie mieliśmy z Marcinem Lewandowskim wspólnych założeń taktycznych.

- Obydwa medale są równie cenne [Kszczot jest też brązowym medalistą halowych mistrzostw świata - rl]. Był to dla mnie pierwszy medal halowy, dziś jest pierwszy medal na otwartym stadionie. Wielki sukces. Zawdzięczam go ciężkiej pracy i kupie szczęścia - dodał Kszczot.

Kszczot: Jestem prze-szczęśliwy

- Aby zacząć wygrywać z najlepszymi Afrykańczykami trzeba poczekać i popracować. Podejrzewam, że jeszcze nie są w zasięgu. Będziemy ich gonić. Ja mało startowałem w mityngach komercyjnych. Zobaczymy co pokażę w tym, które nadchodzą. Ale jeszcze nie wiem, gdzie będę biegł - mówił Polak.

- Na 40 m do mety czułem parcie z tyłu i to był najgroźniejszy moment. Był doping dla Hiszpanów, więc słychać było wrzawę, super uczucie - opowiadał.

- Miałem złe wyniki krwi i problemy z achillesem. Nie było błysku w oku. Okazało się, że mam zbyt niski poziom żelaza, co przekłada się nie na anemię, ale na to, że na ostatnich metrach brakuje siły. Ciężko wytrzymać ostatnie 200 m na prędkościach. Ale wszystko wróciło do normy - mówił Kszczot.

- Chyba tak jak Marcin nie zdecyduję się na treningi w Kenii, bo tam jest zbyt wysoko, treningi sa zbyt wyczerpujące. Trzeba stopniowo dochodzić do takiej wytrzymałości, która pozwoli na trenowanie w takich warunkach, jakie są w Kenii. Stanowczo za wysoko. Mój organizm jeszcze nie jest przygotowany do takich obciążeń. Nawet w St. Moritz było mi ciężko - zdradził Polak.

To nie jest tak, że przed startem musimy patrzeć na siebie wilkiem, bo jesteśmy rywalami. Jak było widać, nie spychaliśmy się z bieżni - zakończył Adam Kszczot.

Relacja z piątego dnia ME - wiadro medali ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.