Leszek Blanik mówi do widzenia

W sobotę ok. godz. 21 Blanik wykona swój ostatni skok w życiu. - Oddałem ich w sumie z 40 tys. i wystarczy - śmieje się mistrz olimpijski z Pekinu. Na jego pożegnalnej gali będą największe gwiazdy światowej gimnastyki

Najlepszy polski gimnastyk w historii decyzję o zakończeniu kariery ogłosił już w grudniu 2009 r. - Nie czułem już w sobie tej determinacji, co kiedyś. Do tego, co robiłem, zawsze podchodziłem na 100 proc., a teraz nie byłbym w stanie dać z siebie wszystkiego - tłumaczył Blanik. Odszedł w najlepszym dla sportowca momencie - będąc na szczycie. Zdobywając złoto olimpijskie w Pekinie, skompletował potrójną koronę. Wcześniej był też mistrzem Europy i mistrzem świata.

W sobotę podczas gali "Finałowy skok" pożegnają go znane postaci polskiego sportu. Swoją obecność potwierdzili m.in. Dariusz Michalczewski, Sylwia Gruchała, Iwona Guzowska, Irena Szewińska, Tadeusz Mytnik oraz zawodnicy, którzy przez lata rywalizowali z Blanikiem podczas największych światowych imprez.

- Udało mi się zaprosić wspaniałych gimnastyków, m.in. Łotysza Jewgienija Sapronienkę i Rumuna Mariana Dragulescu - mówi Blanik. - Z tym pierwszym na co dzień bardzo się lubiliśmy, ale kiedy wychodziliśmy na prezentację przed zawodami, stawaliśmy się największymi rywalami. Groźnie na siebie patrzyliśmy, a przez głowę przebiegała myśl "no, kolego, zobaczymy, kto będzie lepszy". Raz wygrywał on, raz ja. Z kolei Dragulescu to ikona światowej gimnastyki, zdobył całe worki medali, w swoim kraju jest bohaterem narodowym. To jedyny obok mnie współczesny zawodnik, który ma skok nazwany swoim nazwiskiem - podkreśla Blanik, który by przygotować się do gali, kilka tygodni temu wznowił treningi. - Łatwo nie było, ale kiedy w poniedziałek udało mi się skoczyć mojego "blanika" [skok-przerzut podwójne salto w przód w pozycji łamanej, zapisany pod tą nazwą w regulaminie Międzynarodowej Federacji Gimnastycznej pod nr. 332], pomyślałem, że jest nieźle. Szkoda tylko, że go nie ustałem. Wszyscy odradzają mi wykonanie tego bardzo trudnego skoku podczas gali, ale strasznie mnie korci - mówi Blanik. Oprócz Sapronienki i Dragulescu jego rywalami podczas gali będą Dymitry Kaspiarovich (Białoruś), Jeffrey Wammes (Holandia), Issac Botella (Hiszpania), Roman Zouzula (Ukraina) oraz Marek Łyszczarz - polski kandydat na następcę odchodzącego mistrza.

Sobotnia impreza to nie tylko konkurs skoków. Galę uświetnią pokazy zawodniczek i zawodników kadry olimpijskiej w gimnastyce sportowej i artystycznej oraz akrobaci, a wielką atrakcją będzie występ formacji Ocelot łączącej sztukę teatru, pantomimy, choreografii i akrobacji sportowo-cyrkowej z muzyką i światłem. - Przygotowanie gali kosztowało mnie bardzo wiele wysiłku, po niej będę miał wreszcie czas dla siebie. Najpierw, już na początku czerwca, zabieram żonę i syna na koncert Bon Jovi do Londynu. To mój ulubiony zespół - cieszy się Blanik.

Gala "Finałowy skok" odbędzie się w sobotę o godz. 19 w hali AWFiS w Gdańsku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.