Kardiolog: Śmierć Kamili jest tragicznym wyjątkiem

- W piątek będę analizował wszystkie dawne badania Kamili Skolimowskiej, ale nie sądzę, żebym się czegoś doszukał. Jestem zdruzgotany. To straszna tragedia - mówi prof. Artur Mamcarz.

Co było przyczyną śmierci Skolimowskiej?

Sławomir Zagórski: Z jakiego powodu umarła Kamila Skolimowska?

Prof. Artur Mamcarz*: Nie mogę się wypowiedzieć autorytatywnie. Wszystko będziemy wiedzieć dopiero po sekcji. Na razie mogę wyłącznie snuć przypuszczenia.

I co z nich wynika?

- Że przyczyną zgonu najprawdopodobniej był zator tętnicy płucnej.

Na czym taki zator polega?

- W naczyniach krwionośnych - np. w łydkach, na terenie ud, a także w obrębie tzw. miednicy małej - mogą się tworzyć skrzepy. Jeśli taki skrzep nagle się oderwie i popłynie z krwią, może dotrzeć do jakiegoś ważnego dla życia naczynia i je zatkać. W przypadku Kamili najprawdopodobniej doszło do zaczopowania któregoś z ważnych odgałęzień tętnicy płucnej. Tętnica płucna to duże naczynie wychodzące wprost z serca, którym nieutlenowana krew zmierza do płuc. Tam nasyca się tlenem i wraca z powrotem do serca. Jeśli tętnica płucna ulegnie zatkaniu, może dojść do zatrzymania krążenia i oddechu, i w efekcie do śmierci. Śmiertelność nie wynosi tu 100 proc., ale jest bardzo wysoka.

Media spekulują, że być może był to zawał.

- To niewykluczone, ale jest kilka rzeczy, które wskazują na zator.

Jakich?

- Po pierwsze, Kamila leciała do Portugalii samolotem. A długie unieruchomienie sprzyja powstawaniu zakrzepów. Po drugie, jej kolega Szymon Ziółkowski wspominał, że poprzedniego dnia bolała ją łydka. A taki ból mógł być oznaką zakrzepu. Po trzecie, Kamila zasłabła, było jej duszno. Potem jakoby o własnych siłach doszła do karetki i dopiero tam zaczęła umierać. I znów - zasłabnięcie wskazuje raczej na zator niż zawał. Dla zawału bardziej charakterystyczne jest nie zasłabnięcie, lecz ból.

Jak to możliwe, że lekarze nie wykryli u Kamili skłonności do zakrzepów bądź chorego serca?

- Kamila jak każdy sportowiec wyczynowy przechodziła co 6-12 miesięcy obowiązkowe badania lekarskie. Była więc z pewnością lepiej przebadana niż przeciętny człowiek w jej wieku. Jej śmierć jest tragicznym wyjątkiem. Ona nie powinna umrzeć, ale - jak wiadomo - wyjątki potwierdzają regułę.

Nie doping, ale geny winne śmierci Kamili

Ona miała zaledwie 26 lat!

- Niestety, poważna choroba czy nagła śmierć może się zdarzyć w każdym wieku. Nie dalej jak wczoraj miałem przypadek zawału po wysiłku u młodego mężczyzny, 27 lat. Nie palił, nie miał miażdżycy, nie miał obciążeń dziedzicznych. W jego przypadku drobny skrzep zatkał jedną z tętnic wieńcowych, a więc naczyń zaopatrujących w tlen samo serce. Na szczęście udało się go uratować.

Zawał jest najczęstszą przyczyną nagłych zgonów sportowców na serce?

- Nie. Są nią groźne zaburzenia rytmu serca w przebiegu różnych, na szczęście dość rzadkich chorób, np. kardiomiopatii.

U Kamili nie stwierdzono nigdy zaburzeń rytmu?

- Z tego, co wiem, to nie.

Jakie badania musiała przechodzić?

- M.in. spoczynkowe EKG. W Polsce i Europie te badania to standard. Tymczasem np. Amerykanie wycofali się z wykonywania sportowcom EKG. Uznali, że to za drogo kosztuje, a nieprawidłowości w populacji sportowców wykrywa się stosunkowo rzadko.

Czy gdyby Kamila nie uprawiała sportu, żyłaby dłużej? Innymi słowy, czy bardzo intensywny wysiłek skrócił jej życie?

- Nie można tak powiedzieć. Mogła równie dobrze, a nawet wcześniej, umrzeć, spędzając życie na kanapie. Bezruch jest jednym z czynników ryzyka powstawania zakrzepów.

Co jeszcze sprzyja tej chorobie?

- Poza długotrwałym unieruchomieniem w czasie podróży czy np. po operacji, papierosy, otyłość, cukrzyca, przyjmowanie niektórych hormonalnych leków antykoncepcyjnych.

Kamila nie ważyła jak piórko.

- Ale za to się sporo ruszała. W jej dyscyplinie wyższa waga to był atut. Chudziutkie kulomiotki czy młociarki nie osiągają sukcesów.

Pan badał Kamilę?

- Nie. Do mnie trafiają bardziej podejrzane przypadki. Jej EKG najwyraźniej musiały być bez zarzutu. Dziś będę analizował wszystkie jej dawne badania, ale nie sądzę, żebym się czegoś doszukał. Jestem zdruzgotany. To straszna tragedia.

*prof. Artur Mamcarz - kieruje Kliniką Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, jest współautorem "Kardiologii sportowej". Opiekował się wieloma polskimi sportowcami i olimpijczykami

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.