Tomasz Majewski: Płaczę na filmach, jak każdy

PRZEGLĄD PRASY. Tomasz Majewski nie uronił łzy na olimpijskim podium, jednak zdarza mu się płakać... na filmach. Jakich? - Raczej na starszych. "Braveheart", "Pluton" - mówi mistrz olimpijski w pchnięciu kulą w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".

Złoto w Pekinie zmieniło życie Tomasza Majewskiego. Zaproszenia na gale, przyjęcia, do talk-show. Zainteresowanie ze strony mediów nie zmieniło jednak samego zawodnika. - Zaproszenia do Kuby Wojewódzkiego nie przyjąłem., bo mi formuła nie pasuje. To trochę głupie iść do programu którego się nie ogląda - tłumaczy Majewski.

Jeszcze bardziej zaskakująca propozycja przyszła ze strony MTV. Mieszkanie mistrza olimpijskiego miało gościć w cyklu MTV Cribs, programu prezentującego jak mieszkają gwiazdy. - Widziałem jak np. Tomasz Iwan oprowadzał ich po swojej willi. A ja mam wynajęte mieszkanie na Ursynowie. Najbardziej się śmiałem na myśl że zaprowadzę ich do wagonu metra i powiem "A to jest moja fura" - żartuje kulomiot, nie posiadający dotąd prawa jazdy.

Majewskiego nie ciągnie też do kina. Władysław Komar grał u Polanskiego, Rafał Kubacki w u Kawalerowicza. Co na to nasz mistrz olimpijski? - Kto oglądał "Quo vadis?" Ja nie byłem w stanie wytrwać do końca. Pojawiłbym się tylko w takim który sam chcę obejrzeć.

A filmy Majewski oglądać lubi. Tarantino, Lynch, Burton - wymienia swoich ulubionych reżyserów. Przyznaje się też do chwili wzruszeń. - Zdarza się. Na jakich filmach? A na jakich faceci mogą płakać? "Braveheart", "Pluton" - wyznaje ważący 140 kilo zawodnik.

Ministerstwo sportu planuje wprowadzenie nowego systemu, według którego faworyci tdo medali podpisywaliby z ministerstwem specjalne umowy i dostawali więcej pieniędzy na przygotowania. Majewski zyskałby na takim rozwiązaniu, jednak nie popiera go. - Warunki, które mam teraz, w zupełności mi wystarczają. Jak dostanę dwa razy więcej pieniędzy, to co ja z nimi zrobię? Najdroższa kula na świecie kosztuje osiem stów i wystarcza na 30 lat - komentuje zawodnik. Choć nie zawsze było dobrze. -Nie zapomnę jak z Piotrkiem Małachowskim jedliśmy przez miesiąc chińskie zupki na obiad, bo na nic lepszego nas nie było stać. Jak chodziłem codziennie do bankomatu sprawdzać, czy mi stypendium wpłacili. ale dalej ciężko trenowaliśmy i zostaliśmy medalistami olimpijskimi - kończy Majewski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.