Trzech polskich czterystumetrowców w półfinale MŚ

Jestem bardzo zadowolony. Zdrowie się przetarło - mówił po eliminacyjnym biegu na 400 m pierwszy ze startujących na torze Polaków Robert Maćkowiak.

Trzech polskich czterystumetrowców w półfinale MŚ

Jestem bardzo zadowolony. Zdrowie się przetarło - mówił po eliminacyjnym biegu na 400 m pierwszy ze startujących na torze Polaków Robert Maćkowiak.

On, Piotr Rysiukiewicz i Piotr Długosielski awansowali do półfinałów zajmując w swoich seriach trzecie miejsca. Maćkowiak biegł w najmocniejszej serii, której zwycięzca Avard Moncur z Bahama uzyskał najlepszy czas dnia - 44,88 s. Polak został sklasyfikowany na ósmym miejscu (45,27), Rysiukiewicz był 24. (45,92), a Długosielski 37. (46,49).

- Mieliśmy dużo przerwy między startami. Zawsze wtedy przed pierwszym biegiem jest trochę bojaźni - mówił Maćkowiak. - Tu poza tym było trudniej. W tegorocznych MŚ ograniczono liczbę biegów do trzech. Kiedyś awansowało się najpierw do ćwierćfinału. Pierwszy bieg był spacerkiem. Teraz trzeba się ścigać od początku.

Maćkowiak zaczął bieg fatalnie. Na półmetku był daleko z tyłu. Odrobił jednak straty wspaniale pokonując wiraż.

- To nie była taktyka tylko senność. Za wcześnie musieliśmy biegać. Dobrze, że szybko doszedł mnie rywal z drugiego toru. Mogłem się go uczepić i pociągnąć za nim.

Rysiukiewicz nie wygląda w tym sezonie jak kiedyś. Nie mdleje na mecie, nie wyjeżdża ze stadionu na noszach. W Edmonton miałby zresztą ciężko, bo każdy z zawodników - nawet wykończeni do cna maratończycy - musi pokonać długi labirynt pod górę, przejść wokół obszernej strefy mieszanej, gdzie czekają żądni wywiadów dziennikarze, by dostać się do swoich rzeczy i wyjść ze stadionu. W sumie dobrych 150 m.

W sobotę rano "Rysiu" wszedł swobodnie po tej swoistej drodze przez mękę. Nie słaniał się jak większość rywali Polaków. Nie wypowiadał się też jak inni, leżąc na podłodze. - Dziś odrobiłem te ostatnie 50 m z czterysetki z mistrzostw Polski, podczas której złapałem kontuzję. Dobiegłem wreszcie w pełnym zdrowiu. Doskonale potrenowaliśmy w St.Moritz i czuję tego efekty. Jestem bardzo zadowolony - oświadczył rzeczowo.

- A ja troszkę narzekam na ścięgno Achillesa - powiedział Piotr Długosielski. - Dwa tygodnie temu, w Ottawie, próbowałem nowe kolce i naciągnąłem sobie ścięgno. Cieszę się, że mogłem wystartować w MŚ chociaż na finał nie liczę. Dziś może dowiemy się w jakim składzie pobiegniemy w sztafecie. Trener zarządził dla pozostałych chłopaków sprawdzian. Walka o miejsce w składzie trwa.

Pewne miejsce w składzie sztafety, z tymże 4x100 m, ma Piotr Balcerzak. Polski sprinter startował w sobotę w pierwszej rundzie na 100 m awansując do następnej - wygrał ją Ato Boldon (10,13 s).

- To był plan minimum - powiedział Balcerzak na mecie. - Z czasu (10,45 s) nie mogę się cieszyć, ale nasza seria biegła pod wiatr. Mam świadomość, że są lepsi ode mnie. Ale postawię wszystko na jedną kartę. Może ktoś inny będzie miał chwilę słabości? Albo może mnie powieje wiatr w plecy? Rano zrobiłem błędy. Po 50 m nie wyprowadziłem w górę bioder i nie usztywniłem barków. Jak się tego nie zrobi to uaktywniają się mięśnie anatagonistyczne do tych, ktore pracują i przeszkadzają. My, biali musimy ten element długo ćwiczyć. Murzyni rodzą się i już to umieją.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.