Ikona Sportu 2016 - Głosuj! [PLEBISCYT]
Środkowy obrońca nie miał idealnego roku: przez kontuzję jesienią ominęły go trzy kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów, do tego zagrał dopiero w ostatnim meczu dotychczasowej części eliminacji MŚ 2018. Do tego nie pozwolono mu odejść z Legii, choć ofert nie brakowało. A jednak, gdy już wrócił do występów w klubie i w reprezentacji Polski, to łatwo było dostrzec jakość jaką w obu tych drużynach wnosi. Już nie liczoną w szalonych, agresywnych wślizgach, ale w spokojnych interwencjach, wymierzonych idealnie w czasie.
W 2016 roku Michał Pazdan stał się ikoną dla tych, którym najpierw przedwcześnie wróżono wielką karierę, a potem jeszcze szybciej skreślono. Został symbolem odbudowy, ciężkiej pracy, która rzadko jest spektakularna, niezbyt często doceniana. Ale wybił się, ponieważ z formą trafił idealnie na mistrzostwa Europy - turniej, który należał do środkowych obrońców. I wtedy faktycznie równał do tych najlepszych.
Mało kto wciąż rozumie, jak wiele zmieniło się w grze Pazdana od czasu słynnego kopnięcia w stylu "kung-fu" w meczu z Irlandią w Poznaniu (listopad 2013). Jak wiele kosztowało go to auto-analizy, poświęcenia i dodatkowego treningu. Rozmów z Michałem Probierzem w Jagiellonii, czasu poświęconego na każdy element po codziennych zajęciach, sprawdzania przeciwników, poprawiania własnej gry.
To taki przeskok, jaki dokonał się w całej reprezentacji. W tamtym drugim meczu za kadencji Nawałki była to drużyna z przypadku, chaosu i nie dająca nadziei, a Pazdan grał wtedy jako defensywny pomocnik. Teraz jest to jeden z ośmiu najlepszych zespołów w Europie i aspirujący do miejsca w takim gronie w skali całego świata. Z Pazdanem w roli środkowego obrońcy oczywiście. Bez niego to zupełnie inna gra, inna defensywa.