Rio 2016. Młotem w płot. Paweł Fajdek odpadł w eliminacjach

Jadę przebukować bilet - mruknął Paweł Fajdek. To jego jedyna wypowiedź po klęsce w eliminacjach rzutu młotem. Mistrz świata, o niebo lepszy od innych, z kamienną twarzą przeszedł obok, prosto do autobusu, do wioski olimpijskiej i do Polski. Kwalifikacje wygrał Wojciech Nowicki

Michael Phelps odpada w przedbiegach 200 zmiennym, Usain Bolt przegrywa z zawodnikiem z Kirabati, Anita Włodarczyk trzy razy wali w siatkę - to mniej więcej skala sensacji odpadnięcia Fajdka w eliminacjach rzutu młotem.

Pierwszy rzut spalony, drugi 71,33 m - odległość, którą osiągnąłby na treningu kręcąc w drugą stronę, i na koniec - już z paniką w oczach - 72.00. Między rzutami młociarz rozmawiał ze swoim trenerem Czesławem Cybulskim, ale konsultacje nic nie dały. Zakończył eliminacje na 7. miejscu w swojej grupie, w drugiej po jedenastu zawodnikach spadł na 13 miejsce, poza finał. Na 12 miejsce zepchnął go notoryczny koksiarz Iwan Cichan z Białorusi, co jest po prostu groteskowe. Następnym rzucającym był Wojciech Nowicki, brązowy medalista mistrzostw świata w Pekinie i już było po Fajdku. Ostetecznie był 17. Do awansu wystarczyło rzucić 73,47 m.

Mistrz świata po ostatnim swoim rzucie położył się twarzą do dołu na płycie stadionu i leżał kilka minut bez ruchu.

Potem wstał i gdy można było zejść do szatni, zrobił to szybkim krokiem. Ominął stanowiska telewizji, radia, gazet, nie zatrzymał się przy żadnych reporterze, choć wielu próbowało otrzymać z jego ust jakieś wyjaśnienie. Trener Cybulski też nie chciał rozmawiać, kiedy razem z nerwowo palącym papierosa miotaczem, czekali na autobus ze stadionu olimpijskiego do wioski.

Katastrofa jest niezrozumiała z kilku względów.

Fajdek miał 10 najlepszych rzutów w tym roku, a ten rekordowy był o 1 m 83 cm dłuższy niż najlepsza próba dopingowicza Cichana, rzecz jasna w Grodnie, gdzie jest właściwie zabezpieczony przed kontrolami. Startował w tym roku w 11 mityngach i wszystkie wygrał. Oddał w tym sezonie na zawodach 44 czyste rzuty, tylko raz, raz jeden, rzucił mniej niż odległość, która zapewniała awans do finału. - Nie boję się tego powiedzieć. Wyglądał na treningach kosmicznie - powiedział Nowicki.

Trener Cybulski, jeszcze w Spale, przed wylotem Fajdka do Brazylii, też o tym zapewniał.

Nawet podczas rzutów rozgrzewkowych Fajdek machnął zupełnie miękko około 77 metrów. Ale podczas samych kwalifikacji był ospały i niemrawy. - Eliminacje są najgorsze. Modlę się, żebym rzucał w drugiej, późniejszej grupie. Jak wylosuję pierwszą grupę o 9.40, to będę musiał wstać o 6.00, a to tragedia - mówił dwa dni przed startem.

Fajdek ma również za sobą historię nieudanych kwalifikacji. Trzema spalonymi próbami zakończył start w debiucie olimpijskim w Londynie. Kiedy zdobywał w Pekinie tytuł mistrza świata, wszyscy mu to przypominali, zwłaszcza po trzech spalonych próbach młodego kulomiota Konrada Bukowieckiego: mówiło się Konradowi "Nie martw się, pierwsze koty za płoty, patrz: Paweł Fajdek też spalił trzy razy, a teraz jest mistrzem świata", jakby był to jeden przypadek na całe życie i zamknięta historia. Nie jest. Nawet na ostatnich mistrzostwach Europy w Amsterdamie Paweł najadł się strachu, bo dopiero trzecia próba zapewniła awans do finału.

- Sparaliżowało go strasznie - powiedział wieloletni trener rzutów Henryk Olszewski. On, Cybulski, Witold Suski od Piotra Małachowskiego stanowią trio najbardziej doświadczonych szkoleniowców specjalizujących się w rzutach i przez kilkadziesiąt lat pracy niejedno widzieli. - Oj, tam takie tłumaczenia, z tym wstawaniem porannym. Jak trzeba, to powinno się wstać o 4. rano, i rozkręcić organizm. Jeśli to zlekceważył, to jego wina i ma tego konsekwencje - stwierdził Olszewski i dodał: - Nie wszyscy wytrzymują presję.

Fajdek o tym wiedział. On i trener Cybulski współpracują z psychologiem Nikodemem Żukowskim, z którym się obaj świetnie dogadują. To właśnie Żukowski musiał zadbać o to, aby Fajdek miał odpowiednie podejście do zawodów, aby był zmobilizowany stawką zawodów, ale nie sparaliżowany zbyt dużą motywacją. To sztuka, bo jak wyjaśnić, że zawodnik klasy arcymistrzowskiej rzuca o blisko 10 metrów mniej? - To łatwe - mówi trener Olszewski. - Normalnie w każdym rzucie działa automat. Układ podkorowy zapewnia szybkość, bo zawodnik nie musi się zastanawiać nad każdym elementem rzutu. Jak się sportowiec czegoś obawia, zaczyna myśleć i to go bardzo zwalnia. Stąd tak wielka różnica odległości.

Olszewski porównuje przypadek Fajdka do jazdy przed, i po wypadku samochodowym. Przed nim gnamy i łamiemy przepisy, a po nim jeździmy wolniutko, 40 na godzinę. Grzecznie i zgodnie z przepisami. Bo już wiemy czym to grozi.

Nowicki - starsznie zmordowany był gorącem, które panowało na płycie stadionu i lekko podłamany katastrofa Fajdka - jest jednym z zawodników, którzy mogą skorzystać. Brązowy medalista mistrzostw świata wygrał kwalifikacje. Nic to nie znaczy poza tym, że młociarzy czeka otwarty konkurs, że kilku z nich może zdobyć każdy medal. W czterech konkurencjach dalekich rzutów Polacy wygrali wszystkie kwalifikacje - efekt finałowy był wspaniały: złoto i rekord świata Anity Włodarczyk w młocie, srebro Piotra Małachowskiego w dysku. Młociarz Wojciech Nowicki i oszczepniczka Maria Andrejuk też będą walczyć o medal.

Finał rzutu młotem odbędzie się 20 sierpnia o godz. 2.05 polskiego czasu.

Drugie nieudane igrzyska Fajdka z rzędu. A przed Rio zapowiadał...

Niesamowite! W rzutach treningowych Fajdek nie miał żadnych problemów...

"Fajdek zgubił medal na trzeźwo...". Reakcje Twittera

Paweł Fajdek poza finałem. Trener Anity Włodarczyk: nie wierzę, niemożliwe, to głupi żart

Zobacz wideo

Rio 2016. Seksafera w brazylijskiej kadrze. Ingrid Oliveira wyrzucona z wioski [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.