Gatlin 9,83 s w sobotnich eliminacjach i 9,74 w swoim najszybszym biegu w tym sezonie. Bolt w obu przypadkach gorzej o 0,13 s. Efekt? Kurs 1,8 na zwycięstwo Amerykanina i 2,15 (dane za firmą Fortuna) na Jamajczyka. Bukmacherzy uważają, że mniejszą niespodzianką byłby tytuł mistrza świata dla 33-latka, który "setkę" na wielkich imprezach wygrał w karierze dwa razy (na igrzyskach w 2004 roku i na MŚ 2005), niż gdyby kolejny raz dominację na królewskim dystansie potwierdził 29-letni Jamajczyk. Czy era sześciokrotnego mistrza olimpijskiego i ośmiokrotnego mistrza świata faktycznie się kończy?
Marian Woronin: Bolt. I mam nadzieję, ale nie pewność, że ci dwaj stworzą nam zacięte widowisko. Mówię tylko o nich, bo na pewno Tyson Gay i Asafa Powell są słabsi, mogą walczyć tylko o brąz.
- Skoro przyjechał do Pekinu, to na pewno nie po to, żeby przegrywać. To za duża marka. Musi wiedzieć, że jest bardzo dobrze przygotowany. No chyba że - odpukać - podpisał takie kontrakty, które każą mu startować bez względu na formę. Mam nadzieję, że on nie ma takich zobowiązań sponsorskich i że nie biega dlatego, że musi. Jednak przekonamy się dopiero w niedzielę, bo po sobotnich eliminacjach możemy powiedzieć tylko tyle, że jamajski dzieciak, uzyskując czas 9,96 s, przede wszystkim dobrze się bawił.
- Wiedząc, że jest w formie twierdzę, że z Boltem może mocno powalczyć. Ale szczególnej sympatii dla Gatlina nie mam. To dopingowicz, który na pewno skorzystał na tym, że się wspomagał, bo przecież jego organizm dzięki niedozwolonym środkom wszedł kiedyś na wyższe obroty i dzięki temu zawodnik zrobił postęp. Przykro wiedzieć, że z grona najszybszych ludzi świata czysty jest tylko Bolt. I wobec tego trudno nie kibicować właśnie jemu.
- Głowy oczywiście nie dam, ale wierzę, że on jest mocny dzięki wielkiej pracy i dzięki wspaniałym warunkom fizycznym. Prawie dwa metry [196 cm] wzrostu, ze stopą w rozmiarze 48 i z ogromną motoryką sprawiają, że jest po prostu wyraźnie lepszy od wszystkich zawodników z tego pokolenia. Szkoda tylko, że to trochę wariat.
- Zdecydowanie. Kilka lat temu był w takiej formie, w jakiej już nigdy nie będzie. Niestety, mięśnie się starzeją, są coraz bardziej sztywne, teraz już na pewno brakuje im elastyczności. A kiedy Bolt biegał 9,58, to spokojnie mógł urwać z tego wyniku jeszcze co najmniej 0,08 s. A nawet więcej. Gdyby wykorzystał wszystko, co dostał od Boga czy od losu, to złamałby barierę 9,5 s. Szkoda, że prawie zawsze albo ostentacyjnie zwalniał przed metą, albo się rozglądał, albo zupełnie się nie skupiał na starcie, wiedząc, że z łatwością później wszystkich dogoni i przegoni.
- Dla mnie najlepszy pozostaje Carl Lewis. Nadal ma więcej tytułów, więcej złotych medali olimpijskich [dziewięć przy sześciu Bolta], a aż cztery razy igrzyska wygrywał w skoku w dal, co pokazuje, jak wszechstronnym był atletą. Bolta ustawiłbym na równi z Lewisem dopiero, gdyby zaczął biegać i wygrywać również 400 m.
- Poziom 400-metrowców jest obecnie słaby, na 300 czy nawet 350 m Bolt mógłby z nimi rywalizować nawet bez specjalnego przygotowania. A gdyby trochę pod kątem 400 metrów potrenował, to na pewno mógłby wygrywać. Tylko rzeczywiście ma pan rację, zauważając, że jemu chyba coraz mniej chce się biegać. Moim zdaniem demotywują go wielkie pieniądze. Gdyby zarobił trochę mniej, czułby teraz większy głód. Choć podkreślam, że lekkoatletyka jest jedną z najuboższych dyscyplin. Przecież nawet gdybyśmy mieli Polaka, który zdobyłby mistrzostwo świata i mistrzostwo olimpijskie, a do tego 15 razy pobiłby rekord świata, to ten zawodnik i tak nie zarobiłby tyle, ile zarabia Agnieszka Radwańska.
- Kiedy w 1984 roku biłem rekord Polski, osiągając 10,00 s, byłem przekonany, że utrzyma się on najwyżej kilka lat. A tu proszę, minęło 31 lat i nikt tego wyniku nie pobił. Obawiam się, że z rezultatem Bolta może być podobnie. On swój rekord ustanowił już jakiś czas temu, bo przecież od mistrzostw świata w Berlinie, na których wybiegał ten wynik minęło sześć lat. Z jego obecnych rywali żaden tak szybko nie pobiegnie, a nie słyszałem, żeby był na świecie jakiś utalentowany 14- czy 15-latek, który rokuje na bieganie na aż tak wspaniałym poziomie za kilka sezonów. Łatwiej jest sobie wyobrazić, że za jakiś czas Bolt najlepiej jak potrafi przygotuje się do jednego, jedynego biegu i z powodzeniem zaatakuje czas 9,58 s w Meksyku.
- Tak, musiałby wejść do gry czynnik ułatwiający zadanie. W normalnych warunkach takich już prawie nie ma, bo teraz stadiony są tak zabudowane, zamknięte, że wiatr w plecy już za bardzo pomóc nie jest w stanie.
Największa impreza w Holandii. Jest pięciu reprezentantów Polski [ZOBACZ]