Mityng w Pekinie. Najszybszego koksiarza wyrzucili, nim wystartował

Sprinter Justin Gatlin z SMS-a dowiedział się od organizatorów mityngu, że nie chcą go widzieć na olimpijskim stadionie w Pekinie. Za doping sprzed lat.

Amerykanin drugiego dnia po przylocie do Chin i zaraz po poniedziałkowym treningu otrzymał od przedstawiciela organizatorów SMS-a ze słowami: "Lepiej wyjedź". Spakował więc walizki i odleciał do Kissimmee na Florydzie, gdzie mieszka. W drodze na lotnisko powiedział reporterom, że jest zniesmaczony brakiem szacunku organizatorów do niego.

Chińczycy grzecznie zapłacili 12 tys. dol. za samolot i za hotel dla Gatlina oraz masażysty. W końcu jest mistrzem olimpijskim na 100 m z Aten w 2004 r. oraz mistrzem świata na 100 m i 200 m z Helsinek z 2005 r.

Amerykanin bardzo chciał wystartować na 100 m w zawodach World Challenge w Pekinie, choć trochę bolało go udo. Jak powiedział zawczasu organizatorom, pragnął pobiec mimo wymęczenia i odwodnienia po locie z Dauhy. W piątek w Katarze, na pierwszym w sezonie mityngu Diamentowej Ligi, pobiegł najszybciej na świecie od 2012 r. (w wieku 33 lat! - żaden 30-latek nigdy nie pobiegł nawet 9,8 s), najszybciej w swoim życiu: 9,74 s. To jest szósty czas w historii sprintu.

- Byłem szczęśliwy, że przyjechałem do Pekinu, byłem gotowy. Może tylko trochę usztywniony po najszybszym biegu w życiu - powiedział Gatlin i, jak donosi agencja Reuters, był wściekły.

Amerykanin startował w Pekinie w tych samych zawodach World Challenge w 2014 r. (osiągając wtedy najlepszy wynik sezonu - 9,87 s) i 2013 r. Wtedy organizatorzy uwag nie mieli.

Dlaczego wyrzucili go teraz to wtedy, gdy osiągnął życiowy czas i znów byłby największą gwiazdą zawodów?

Najprawdopodobniej uznali, że zbyt podejrzane jest bieganie na 100 m szybciej w wieku 33 lat niż w wieku lat 24, i to w dodatku na ordynarnym koksie. Gatlin zhańbił bowiem lekkoatletykę dwiema wpadkami dopingowymi i czterema latami dyskwalifikacji. Pierwszą zaliczył już w 2001 r., w wieku 19 lat, będąc cudownym dzieckiem amerykańskiej lekkoatletyki. Obecność amfetaminy w organizmie wyjaśnił wtedy względami zdrowotnymi, terapią ADHD i dwuletnia dyskwalifikacja została cofnięta. Cztery lata zawieszenia dostał w 2006 r. - w jego organizmie wykryto za dużo testosteronu. Trenował wówczas pod okiem osławionego Trevora Grahama. Aż u ośmiu podopiecznych tego szkoleniowca wykryto doping. Wśród nich było sześciu mistrzów świata. Kolejnym był rekordzista świata na 100 m Tim Montgomery - koksu u niego nie stwierdzono badaniami, lecz w antydopingowym śledztwie. A także Marion Jones, choć akurat ona poszła do więzienia, kiedy Graham już przestał być jej trenerem.

Media na całym świecie okrzyknęły wówczas Gatlina najszybciej upadającym bohaterem - w chwili przyłapania był rekordzistą świata. Wrócił do sportu w 2010 r. i zdążył się przygotować do igrzysk w Londynie - zdobył w nich brązowy medal na 100 m. Inni, "czyści" olimpijczycy nie patrzyli na niego z podziwem. Raczej z pogardą.

To dlatego mistrzyni Europy na 10 tys. m Brytyjka Jo Pavey napisała na Twitterze po biegu Gatlina w Katarze: "To straszne, że tak zły wzór sportowca jest numerem jeden na świecie", a biegacz na 400 m Conrad Williams stwierdził na tej samej platformie komunikacyjnej: "Jedyne, co jest w wyniku Gatlina prawdziwe, to siła wiatru +0,9 m/s". Wielu zawodników, ekspertów i kibiców gratuluje organizatorom decyzji: "Brawo Chiny! Brawo Pekin!", "Więcej takich mityngów, na które nie wpuszcza się dopingowiczów".

A mnóstwo osób związanych z lekkoatletyką szydzi ze zdania, które Gatlin wypowiedział jeszcze w Pekinie w chwili nerwów: - Poinformowałem organizatorów o zmęczeniu podróżą, więc może pomyśleli, że nie jestem rzetelny i że nie skończę biegu, a i tak zażądam zapłaty. Ale ja nie jestem taki, nie wystawiam ludzi do wiatru, nie zawodzę kibiców, nie oszukuję.

Kolarze zmęczeni, ale z uśmiechami. Nic dziwnego! Tak całują ich piękne hostessy [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.