Lekkoatletyczne ME. Małachowski: Pcham, nie rzucam, jestem zły na siebie

- Popełniłem kilka błędów, jakich nie można popełniać. W końcowej fazie nie rzucam dysku, tylko pcham, ale będę walczył - mówi Piotr Małachowski po kwalifikacjach rzutu dyskiem. Polak rzucił w nich 64.98 i awansował do środowego finału z trzecim wynikiem.

Kiedy startują Polacy? [PROGRAM]

Małachowski męczył się w eliminacjach. Zaczął od bliskiego rzutu na 61.39, w drugim poprawił się na 63.17, które już wystarczało do awansu, ale z dalszego miejsca. Dopiero w trzeciej próbie dysk poleciał daleko, ale Małachowski nie był zadowolony.

- Ta odległość nie jest imponująca. Gdybym wziął ten dysk na siebie, to już w pierwszej próbie byłoby 66 metrów i koniec zawodów. W tej trzeciej próbie rzuciłem z samej ręki - irytował się. - Powtarzam ten błąd cały czas, spieszę się górą na wejściu, te nogi nie są takie, jakie były choćby w ubiegłym roku. Boję się, że ten błąd będzie wracał do końca sezonu - dodał.

- Jestem trochę zły, bo tak się nie powinno rzucać, tym bardziej na mistrzostwach Europy. Tu powinno przychodzić się już pewnym i nawet rzucając, dajmy na to, 63 metry czułbym się wobec siebie fair, gdybym te rzuty trafiał. Trudno, wtedy wiadomo, że nie ma formy. A jak prawie 65 metrów leci dysk pchnięty, to to jest moja wina, że źle rzucam - denerwował się.

Na szczęście są widoki na lepsze rzuty, bo Małachowski wie, co powinien poprawić. - W końcowej fazie nie rzucam dysku, tylko pcham, ale już wiem, co mam zrobić. Jutro wychodzę, rzucam pierwszy raz daleko i mogę sobie usiąść na ławeczkę - klarował swój plan na środowy finał.

Nie będzie łatwo, bo Robert Harting pokazał we wtorek, że jest bardzo mocny. W pierwszej próbie uzyskał 67.01. Dalej od Polaka rzucił też doświadczony Estończyk Gerd Kanter (65.79).

- Jestem typem człowieka walczącego, całe życie musiałem o coś walczyć, nigdy nie dostałem nic za darmo, chyba że w łeb. Więc czasami nawet trzy metry mogę dołożyć przez tego ducha walki. A jak z Hartingiem mam tu przegrać, to z godnością, a nie o cztery metry - zapewniał Małachowski.

W finale zobaczymy też drugiego z Polaków, Roberta Urbanka. Młodszy kolega Małachowskiego rzucił 63.91 i zakwalifikował się z ósmym wynikiem. Dziennikarzom skarżył się na swoje błędy techniczne i koło, które organizatorzy niepotrzebnie wyszlifowali.

- To mnie nie interesuje, to są mistrzostwa Europy, tu może nawet padać - odparował Małachowski pytany o koło. - Jak nie będzie medalu - trudno, ale będę walczył. Mistrzostwa Polski to był taki konkurs, że chciałem zobaczyć swoją formę, a tutaj musi być forma. Zobaczymy, co będzie jutro, ale walka na pewno będzie ostra - zapewnił po raz kolejny podczas krótkiej rozmowy z dziennikarzami. - Nie lubię rzucać w Zurychu - przyznał jednak po chwili. - Ale nie ma to znaczenia, jak będą mistrzostwa Europy w Wieliczce, to i tam bym rzucał - zażartował na koniec i pobiegł śledzić rywalizację Tomasza Majewskiego w finale pchnięcia kulą.

Finał rzutu dyskiem w środę od 20.35. Relacja na żywo w Sport.pl, transmisja w Eurosporcie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.