Lekkoatletyczne ME. Śledź na śniadanie, czyli wspomnienia Szymona Ziółkowskiego

- Jestem trochę przeziębiony, od tygodnia churchlam jak gruźlik - narzeka Szymon Ziółkowski. Doświadczony młociarz liczy, że do czwartkowych kwalifikacji będzie czuł się lepiej.

Ziółkowski był już na pięciu igrzyskach i sześciu mistrzostwach świata, a teraz po raz szósty startuje w mistrzostwach Europy. Mimo skończonych 38 lat wciąż utrzymuje się w szerokiej światowej czołówce, dwa lata temu w Helsinkach zdobył brąz.

Może tym razem też się uda?

Szymon Ziółkowski: Ciężko powiedzieć, to zależy też od rywali. Najpierw trzeba przejść kwalifikacje zaplanowane na czwartek, a potem co ma być to będzie. W sobotę w czasie finału ma padać, więc wszystko się może zdarzyć.

Jak przebiegały ostatnie treningi, w jakiej jest pan formie?

- Jestem trochę podziębiony i to mnie martwi, bo od tygodnia churchlam jak gruźlik. Może to po prostu już starość. Na szczęście kontuzje mnie omijały, mam nadzieję, że stać mnie na najlepszy wynik w sezonie i co najmniej awans do finału. Mam nadzieję, że wrócę zadowolony z Zurychu.

Jest pan nestorem polskiej kadry. Młodsi zawodnicy przychodzą do pana po rady?

- Nestorem może faktycznie jestem, bo od dawien dawna jestem najstarszy w ekipie, ale porad nie udzielam. Nikt nie przychodzi, wszyscy się mnie boją.

To może podsumuje pan dotychczasowe starty w kilku kategoriach. Zacznijmy od przygotowania imprezy.

- Najgorzej zorganizowane były igrzyska w Atenach. Grecy nie byli chyba do końca przygotowani do tego, co robią. A najlepsza? Igrzyska w Pekinie były perfekcyjnie przygotowane, także mistrzostwa świata w Osace. Ogólnie Azja potrafi się dobrze zaprezentować przy organizacji takich imprez. Wspominam też dobrze igrzyska w Sydney, bo wróciłem z nich najbardziej zadowolony.

A jedzenie w stołówce dla sportowców?

- Wszystkie imprezy są mniej więcej podobne pod tym względem. Moskwa trochę odbiegała, bo przywitała nas tym rosyjskim standardem, do którego my nie jesteśmy do końca przyzwyczajeni. Niewiele to miało wspólnego ze sportowym jedzeniem, bo ciężko żywić się śledziami na śniadanie, a takie rzeczy tam bywały serwowane.

Najśmieszniejsza sytuacja z dużej imprezy?

- Ciężko powiedzieć, to są poważne zawody. Na igrzyskach w Londynie mieliśmy taką sytuację, że nasz konkurs został opóźniony o dobre 40 minut, bo w świetle promienia rzutu stała kamera pozostawiona od pchnięcia kulą na odległości gdzieś tak 110 metra, ale według przepisów nic nie może być w świetle promienia pozostawione. Trochę musieliśmy poczekać.

A kibice gdzie byli najlepsi?

- Bardzo fajnie pod tym względem było właśnie w Londynie, stadion był pełen od rana do wieczora. W drugą stronę najgorzej było w Moskwie, gdzie mimo bardzo tanich biletów kibiców prawie w ogóle nie było i stadion był pusty. Mam nadzieję, że w Zurychu będzie inaczej.

Transmisje z ME w lekkoatletyce w Eurosporcie.

61 Polaków jedzie na ME do Zurychu - poznaj ich [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.